bigdutchmann

Czy wprowadzenie w życie proponowanych w projekcie ustawy odorowej z 29 marca br. przepisów o minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych w zależności od liczby stanowisk (wyrażonych w DJP) w tej chlewni dla różnych grup produkcyjnych świń (loc

Marcin pyta: Czy wprowadzenie w życie proponowanych w projekcie ustawy odorowej z 29 marca br. przepisów o minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych w zależności od liczby stanowisk (wyrażonych w DJP) w tej chlewni dla różnych grup produkcyjnych świń (lochy, prosięta, warchlaki, tuczniki), „całkowicie zablokuje możliwość rozwoju hodowli w Polsce” oraz „zlikwiduje całkowicie możliwość rozwoju rodzinnych gospodarstw rolnych” (TCh (2019) nr 4, str. 59)?

 

Zanim postaram się chociaż w części odpowiedzieć Marcinowi na Jego pytanie, przytoczę pewne zdarzenie.

Mój syn Piotr, wracając z pracy w Skórzewie, w drodze na przystanek autobusowy musi przejść obok gospodarstwa rolnego położonego w samym centrum tej podpoznańskiej wsi[1], od kilkunastu lat przypominającej raczej nowoczesne miasteczko aniżeli typową wieś. Któregoś dnia z pewnego rodzaju niesmakiem powiedział mi o nieprzyjemnych zapachach, jakie odczuł przechodząc obok tego gospodarstwa. Śmierdziały mu zwierzęta, chowane w tym gospodarstwie. Odpowiedziałem mu, że Skórzewo to przecież wieś i nie powinien się dziwić zwierzęcym zapachom na wsi, ale czułem, że go to wcale nie przekonało.

Myślę, że nie przekonałoby to bardzo wielu innych ludzi, nie tylko w Polsce, którzy uważają, że powietrze na wsi powinno też być świeże i czyste. Mieszkańcy wsi (miasta zresztą też!) nie powinni być narażeni na przebywanie w strefie uciążliwości niepożądanych zapachów, zwanych odorami. Ochrona zapachowej jakości powietrza jest bowiem elementem opieki zdrowotnej, zgodnie z definicją zdrowia, sformułowaną przez WHO w 1948 r.[2], odrzucającą postrzeganie zdrowia i choroby wyłącznie w kategoriach biologiczno-medycznych, a przywiązującą wagę również do dobrostanu psychicznego i społecznego.

Coraz częściej właściciele działek budowlanych nabytych w pobliżu już istniejących, często od bardzo wielu lat, ferm przeznaczonych do produkcji zwierzęcej, otrzymują pozwolenie na budowę budynku mieszkalnego, a następnie domagają się zaprzestania produkcji zwierzęcej ze względu na uciążliwość zapachową. W większości sporne działki nie są położone na terenach mieszkalnych, wyznaczonych przez administrację w mpzp (zdecydowana większość gmin w ogóle nie posiada mpzp!), ale na ziemi rolnej i mają status siedliska rolniczego. Chciałoby się powiedzieć, że jeśli ktoś świadomie chce mieszkać w gospodarstwie rolnym, to nie powinien mieć pretensji, że są tam chowane jakieś zwierzęta!

W tej sytuacji pojawia się niezwykle ważne pytanie: gdzie zatem powinna być prowadzona produkcja zwierzęca? Na wsi? Przecież nie w mieście!

A co to jest wieś? Dla jednych wieś będzie kojarzyła się z polami uprawnymi i gospodarstwami rolnymi prowadzącymi chów zwierząt, dla drugich z sobotnio-niedzielnymi wypadami i miejscem spędzania wakacji, dla jeszcze innych ze stylem życia bliskim naturze, przy czymniektóre tereny wiejskie krajobrazowo i funkcjonalnie przypominają miasta, a niewielkie miasta – przeciwnie – mogą być kojarzone z obszarami wiejskimi. W oparciu o tak odmienne postrzeganie wsi lekkomyślnie wydawane są decyzje administracyjne pozwalające na budowę budynków mieszkalnych w pobliżu ferm.

Nie podlega dyskusji, że utrzymywanie starannej kontroli emisji z chlewni nieprzyjemnych zapachów, powszechnie nazywanych odorami, jest jednym z pierwszorzędnych obowiązków każdego właściciela fermy trzody chlewnej. Przestrzeganie tego obowiązku powinno być kontrolowane przez lokalne władze samorządowe, do których należy dbałość o ochronę naturalnego środowiska na terenach podległych tej władzy, a w tym konkretnym przypadku – dbałość o wysoką jakość powietrza, tzn. o jego czystość, niski poziom zapylenia i ochronę przed uciążliwymi odorami.

Aby uniknąć sporów, MŚ w porozumieniu z innymi organami administracyjnymi postanowiło wprowadzić ustawowe przepisy o wyznaczeniu minimalnej odległości od budynków mieszkalnych dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa (instalacji służącej produkcji zwierzęcej), którego funkcjonowanie może wiązać się z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej:

dla chowu lub hodowli zwierząt w liczbie nie mniejszej niż 210 DJP i nie większej niż
500 DJP minimalna odległość = DJP [m],

dla chowu lub hodowli zwierząt w liczbie większej niż 500 DJP minimalna odległość =
500 [m].

Natomiast przy pogłowiu mniejszym niż 210 DJP instalacja do produkcji zwierzęcej może powstać w pobliżu budynków mieszkalnych zgodnie z ogólnie obowiązującymi przepisami budowlanymi pod warunkiem, że w odległości do 210 m od tego przedsięwzięcia nie jest zlokalizowane lub nie jest planowane powstanie innego przedsięwzięcia służącego do produkcji zwierzęcej, a łączna liczba DJP dla tych wszystkich przedsięwzięć będzie mniejsza niż 210 DJP.

Co to oznacza w praktyce? Jeśli jeden tucznik to 0,14 DJP, to chlewnia posiadająca 1500 stanowisk tuczowych ma obsadę równą 1500 szt. × 0,14 DJP = 210 DJP. Jednym słowem, jeśli w promieniu 210 m nie jest prowadzona żadna inna produkcja zwierzęca, to rolnik zgodnie z ustawą odorową powinien mieć prawo postawić w pobliżu swojego domu i innych budynków mieszkalnych chlewnię takiej wielkości. Mieć prawo a uzyskać zgodę władz na budowę to dwie, czasami bardzo odległe od siebie, sprawy! Nie będzie też uciążliwy odorowo chów kilkudziesięciu loch w cyklu zamkniętym lub otwartym (zachęcam do przeliczenia sobie takiej produkcji na DJP).

Jednym słowem, osobiście nie widzę zagrożenia dla rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce z powodu wyznaczenia minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych, a jedynie próbę uporządkowania palącego problemu uciążliwości odorowej związanej z produkcją zwierzęcą. Przy okazji projekt tej ustawy wywołał szeroką i emocjonalną dyskusję na temat bardzo wielu wątpliwych przepisów i praktyk administracyjnych utrudniających życie rolnikom-producentom świń.

 

Opr.: ACONAR

 



[1] Skórzewo – wieś sołecka, położona w gm. Dopiewo (pow. poznański, woj. wielkopolskie), graniczy z Poznaniem

[2] The determinants of health. www.who.int. Health Impact Assessment (HIA).

Krzysztof pyta: Groźna choroba ASF rozprzestrzenia się na kolejne kraje w Azji i Europie. Na razie nie stwierdzono przypadków tej choroby w Ameryce. Czy władze USA podejmują działania mające uchronić amerykańską produkcję świń przed przypadkami choroby AS

Krzysztof pyta: Groźna choroba ASF rozprzestrzenia się na kolejne kraje w Azji i Europie. Na razie nie stwierdzono przypadków tej choroby w Ameryce. Czy władze USA podejmują działania mające uchronić amerykańską produkcję świń przed przypadkami choroby ASF?

 

ASF, zakaźna choroba wirusowa świń, od kilku lat obecna w Rosji i krajach Europy Wschodniej, w 2018 r. pojawiła się w Chinach, a potem także w innych regionach Azji (Wietnam, Kambodża). Przypadki ASF w Chinach stanowią ogromne zagrożenie dla utrzymania dotychczasowego poziomu globalnej produkcji trzody chlewnej, co może doprowadzić do trudnych do określenia zaburzeń w równowadze podaży wieprzowiny na światowych rynkach.

Przypomnijmy, że ASF występuje powszechnie w wielu krajach Afryki, przy czym po raz pierwszy została stwierdzona i opisana w 1910 r. w Kenii. W 1957 r. wystąpiła w Portugalii, potem w Hiszpanii (1960 r.), we Francji (1964 r.) i Włoszech (1967 r.). Najprawdopodobniej występowała również w innych krajach europejskich, lecz nie została rozpoznana. Przez wiele kolejnych lat nie obserwowano występowania tej choroby na świecie poza krajami Afryki.

W 2007 r. zaobserwowano pierwsze przypadki ASF na fermach trzody chlewnej w Gruzji i w Rosji, a w 2013 r. na Białorusi, Ukrainie i Litwie. W Polsce pierwsze przypadki ASF u dzików wykryto w lutym 2014 r., a 23 lipca 2014 r. stwierdzono pierwszy przypadek ASF u świń w małym gospodarstwie w osadzie leśnej Zielona (gm. Supraśl) nieopodal Białegostoku. Z powodu choroby padły tam dwie świnie, a trzy inne zostały prewencyjnie zabite. W promieniu 10 kilometrów od zarażonego gospodarstwa znalazło się 37 gospodarstw utrzymujących 192 świnie, które również zostały zabite.

Dotychczas nie stwierdzono żadnego przypadku ASF w Ameryce Płn., Środkowej i Płd., a znajdują się tam kraje produkujące bardzo dużą ilość świń: Kanada, USA, Meksyk czy Brazylia. Zdając sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia, jakim jest ASF, władze USA, Kanady i Meksyku postanowiły wspólnie wprowadzić obostrzenia zmniejszające ryzyko zawleczenia groźnego wirusa na ich fermy trzody chlewnej.

Odpowiadając na pytanie Sonny’ego Perdue, amerykańskiego Sekretarza ds. Rolnictwa USDA, czy Kanada i Meksyk zgadzają się na wspólne z USA działanie w celu ochrony swoich ferm trzody chlewnej przed ASF, Villalobos Arambula, meksykański minister rolnictwa powiedział, że ze względu na coraz większe ryzyko zawleczenia wirusa ASF na teren tych krajów powodowane wzmożonym w skali globalnej przemieszczaniem się milionów ludzi oraz ogromny przepływ towarów potrzebne jest pilne wzmocnienie wzajemnych relacji między tymi trzema krajami w celu ustalenia i kontroli wdrożenia odpowiednich środków bezpieczeństwa.

Z kolei Lawrence MacAulay, kanadyjski minister rolnictwa stwierdził, że ewentualne zakażenie świń wirusem ASF na fermach trzody chlewnej w tych trzech krajach może spowodować miliardowe straty i dlatego powinno się włożyć maksimum wysiłku przede wszystkim w skuteczne zapobieganie chorobie jeszcze przed jej pojawieniem się, a nie na walkę z chorobą dopiero po jej wystąpieniu.

Oprócz całkowitego zakazu importu na teren USA, Kanady i Meksyku wieprzowiny i wyrobów z mięsa wieprzowego pochodzących od świń z obszarów skażonych wirusem ASF (wymagane jest odpowiednio wypełnione świadectwo zdrowia dla eksportowanej wieprzowiny) restrykcyjnej kontroli poddawane są wszystkie importowane pasze i surowce paszowe. Obostrzona kontrola obejmuje też wszystkich podróżnych i ich bagaże na wszystkich przejściach granicznych lądowych, lotniczych i morskich. Za kontrole odpowiedzialne są straże graniczne, celne oraz służby weterynaryjne.

Natomiast na wszystkich fermach trzody chlewnej w USA, Kanadzie i Meksyku wprowadzono obowiązek wdrożenia i przestrzegania zaostrzonych i rozszerzonych w 2019 r. przepisów bioasekuracji, zobowiązujących m.in. do ścisłej kontroli wszelkiego ruchu wokół tych ferm i na fermach (ludzie, pojazdy), wszystkich dostaw pasz czy przemieszczania zwierząt między fermami. Za wdrożenie zaostrzonych przepisów bioasekuracji odpowiedzialni są w równym stopniu właściciele ferm trzody i służby weterynaryjne. Wprowadzono obowiązek natychmiastowego powiadamiania służb weterynaryjnych i ministerstwa rolnictwa o każdym podejrzeniu wystąpienia ASF w stadach trzody chlewnej, co ma zapobiec niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się groźnej choroby, jeśli – pomimo wszystko – pojawiłyby się takie przypadki.

Z powyższego wynika, że władze w USA, Kanadzie i Meksyku podejmują szeroko zakrojone działania prewencyjne w celu uchronienia się przed zakażeniem świń wirusem ASF, mając nadzieję, że pomogą im w tym restrykcyjna kontrola graniczna i zaostrzona bioasekuracja. Warto zwrócić uwagę, że nie są to jakieś nadzwyczajne środki zapobiegawcze i dlatego producenci trzody chlewnej na całym świecie z wielką uwagą będą obserwować skutki wprowadzonych tam przepisów i podejmowanych działań. Być może ich skuteczność polega nie tylko na rodzaju i zakresie wprowadzanych przepisów, ale po prostu na ich skrupulatnym przestrzeganiu.

 

ACONAR

Zygmunt pyta: Po przeczytaniu „Odpowiedzi…” w lutowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna” i przyjrzeniu się zamieszczonemu tam wykresowi aż trudno uwierzyć, że analitycy nie przewidzieli zbliżającej się „świńskiej górki” i wynikającej z niej silnego spadk

Zygmunt pyta: Po przeczytaniu „Odpowiedzi…” w lutowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna” i przyjrzeniu się zamieszczonemu tam wykresowi aż trudno uwierzyć, że analitycy nie przewidzieli zbliżającej się „świńskiej górki” i wynikającej z niej silnego spadku cen skupu świń w ostatnich miesiącach 2018 r.

 

Rzeczywiście trudno w to uwierzyć! Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że pewnie niektórzy z nich wiedzieli o nadciągającej katastrofie, ale może ich ostrzeżenia nie były dość stanowcze i niezbyt mocno nagłaśniane przez media.

W pierwszej połowie 2018 r. mieliśmy do czynienia z typową „świńską górką” (wykres 1) w tzw. cyklu świńskim, zjawisku rynkowym znanym od ponad 100 lat. Jak wygląda typowy świński cykl? Kiedy ceny wieprzowiny są wysokie i korzystne w relacji do cen paszy, rolnicy zwiększają produkcję, co po kilkunastu miesiącach prowadzi do „świńskiej górki”, czyli przejściowej nadpodaży mięsa na rynku. Warto zauważyć, że w pierwszej połowie 2017 r. przy wzrastającym pogłowiu tuczników dodatkowym „kopem” zachęcającym do zwiększania produkcji był niespodziewany wzrost cen skupu!

Po wejściu w okres „świńskiej górki” ceny skupu zaczynają spadać, co skłania producentów do ograniczenia produkcji. Konsekwencją jest „świński dołek”; wieprzowiny jest na rynku za mało i… cała zabawa zaczyna się od nowa.

Niestety, informacje o wzroście produkcji tuczników i zwiększającym się imporcie warchlaków w Polsce, szczególnie w drugiej połowie 2017 r. i w pierwszej połowie 2018 r. utonęły w szumie informacyjnym. Przypomnijmy tylko te podawane przez GUS!

W 2017 r. GUS podał, że w porównaniu do 2016 r. pogłowie tuczników na koniec czerwca 2017 r. wzrosło o 8,8%, a na koniec grudnia o dalsze 5,7%. W maju 2018 r. GUS podał, że pogłowie tuczników w Polsce na koniec marca 2018 r. wyniosło 5,01 mln szt. (wzrost o 9,1% w porównaniu do marca 2017 r. i o 0,6% w porównaniu do grudnia 2017 r.). Natomiast we wrześniu 2018 r. GUS podał, że pogłowie tuczników w Polsce na koniec czerwca 2018 r. wyniosło 4,76 mln szt. (wzrost o 10,2% w porównaniu do czerwca 2017 r. i spadek o 4,9% w porównaniu do marca 2018 r.). Po „świńskiej górce” w pierwszych miesiącach 2018 r. zaczynał się „świński dołek”, czyli powolny spadek produkcji wieprzowiny (wykres 1). Ale na rynku ciągle było bardzo dużo wieprzowiny i cena skupu nadal spadała…

Nie można więc mówić, że nikt nie ostrzegał o tym, że szalona pogoń za wzrostem pogłowia świń i zwiększeniem produkcji wieprzowiny, wspierana całkiem dobrymi cenami skupu żywca w 2016 r. i w pierwszej połowie 2017 r. nieuchronnie zmierzała do załamania się opłacalności produkcji świń w Polsce.

Wzrost produkcji wieprzowiny w 2018 r. zanotowano zresztą w całej UE! Potwierdzają to dane opublikowane przez Eurostat na początku marca 2019 r. o produkcji wieprzowiny w krajach UE w 2018 r. (styczeń-listopad 2018 r.), z których wynika, że w 2018 r. skumulowana roczna produkcja wieprzowiny w UE wyniosła 21,9 mln ton i była wyższa o 2,8% w porównaniu do tego samego okresu w 2017 r. (wzrost o 605,7 tys. ton).

Największym producentem wieprzowiny w UE w 2018 r. pozostały Niemcy (4,9 mln ton, spadek o 1,6% w porównaniu do 2017 r.), następnie Hiszpania (4,16 mln ton, wzrost o 6,7%), Francja (2,0 mln ton, wzrost o 0,6%), Polska (1,9 mln ton, wzrost o 5,2%) i Dania (1,47 mln ton, wzrost o 6,9%). Interesującym jest wysoki wzrost produkcji wieprzowiny w takich krajach UE, jak Słowacja (wzrost o 18%), Rumunia (wzrost o 12%), Bułgaria (wzrost o 11%) czy Łotwa (wzrost o 9%), ale pogłowie świń w tych krajach jest bardzo niskie.

 

ACONAR

Michał pyta: Dlaczego w ostatnich miesiącach 2018 r. tak bardzo spadła opłacalność produkcji trzody chlewnej w Polsce?

Michał pyta: Dlaczego w ostatnich miesiącach 2018 r. tak bardzo spadła opłacalność produkcji trzody chlewnej w Polsce?

 

Jesienią 2018 r. zdenerwowani niską opłacalnością produkcji trzody chlewnej rolnicy postanowili zaprotestować. Ponieważ spotkania i rozmowy z ministrem rolnictwa niewiele dały, protesty nasiliły się w pierwszych miesiącach 2019 r., a rolnicy zagrozili: Jeśli pokojowe protesty i rozmowy nie pomogą, to rozpoczniemy „chłopskie powstanie”!

Aby ostudzić emocje, warto zadać sobie pytanie: Dlaczego opłacalność produkcji jest ostatnio taka niska? Wg rolników głównym powodem jest gwałtowny spadek cen skupu tuczników z 4,80 zł/kg w sierpniu/wrześniu 2018 r. do 3,80 zł/kg (a nawet mniej!) na początku lutego 2019 r. (spadek o ponad 20%). W porównaniu do cen z maja/lipca 2017 r. (5,60 zł/kg) spadek ten wynosi ponad 32%! Przy wzroście cen zbóż z powodu ubiegłorocznej suszy o 15-25% rzeczywiście trudno jest mówić o opłacalności produkcji.

Niestety, do tych wszystkich nieszczęść „dołożył się” jeszcze „świński dołek”, z jakim mamy do czynienia od mniej więcej połowy ubiegłego roku w wyniku tzw. „cyklu świńskiego”. Wzrost produkcji prowadzi do „świńskiej górki”, czyli chwilowej nadpodaży żywca na rynku i powoduje spadek cen skupu. Przeciwieństwem „świńskiej górki” jest „świński dołek”. Wzajemną zależność ilości wyprodukowanych tuczników i ceny skupu w Polsce w latach 2011-2018 przedstawiono na wykresie 1 (dane MRiRW).

Nawiasem mówiąc, zjawisko „cyklu świńskiego” jest znane od ponad 120 lat i jest pierwszorzędnym przykładem zależności, jakie zachodzą na rynku między popytem, podażą i ceną, wykorzystywanym przez ekonomistów do badania samego zjawiska, a także wzorcowym przykładem przedstawianym studentom na pierwszych wykładach z ekonomii. O tym, że nadchodzi „świński dołek” i wynikający z tego spadek cen skupu tuczników informowały rolników w połowie 2018 r. zarówno dane GUS, jak i rolnicze czasopisma i portale. Można łatwo to sprawdzić!

Ponieważ żywność zalicza się do artykułów pierwszej potrzeby, na które popyt jest mniej więcej stały, to o cenach skupu decyduje przede wszystkim podaż (pogłowie tuczników). „Prawidłowość jest taka, że wzrost podaży o 1% powoduje spadek cen o 10%! I na odwrót: gdy podaż spada, to w wielokrotnie większej skali przekłada się to na wzrost cen” – wyjaśnia prof. Henryk Runowski z SGGW.

W praktyce wygląda to tak: na fermie o obsadzie 2000 tuczników zwiększenie obsady o 20 tuczników (o 1%) najprawdopodobniej nie spowoduje spadku cen skupu. Ale jeśli w skali kraju wzrośnie pogłowie tuczników z 4633 tys. szt. (czerwiec 2017 r.) do 5010 tys. szt. (marzec 2018 r.), czyli o 8,1%, to cena skupu może spaść nawet o kilkadziesiąt procent! W podanym okresie cena skupu spadła z 5,72 do 4,65 zł/kg, czyli o 23%! I pomimo spadku pogłowia tuczników w czerwcu 2018 r., na rynku była ciągle nadpodaż wieprzowiny i cena skupu nadal spadała do poziomu jesienią 2018 r. poniżej 4,00 zł/kg (o 33% i więcej)!

W połowie września 2018 r. GUS w „Informacji o stanie pogłowia…” podał, że: „Według wstępnych danych pogłowie świń w czerwcu 2018 r. liczyło 11 827,5 tys. szt., wykazując w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrost o 4,2%. Wzrost pogłowia wystąpił w grupie warchlaków o 4,8% i świń na ubój (tuczników) o 10,2%”. Co więcej, od czerwca 2016 r. do końca marca 2018 r. pogłowie tuczników wzrosło aż o 26,1% (z 3973 mln szt. do 5010 mln szt., wykres 1). Zapaść cen skupu zbliżała się więc wielkimi krokami!

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny problem: zmiany zachodzące w strukturze pogłowia świń w Polsce. W 2011 r. średni rocznie udział prosiąt w pogłowiu ogółem wynosił 26,5%, a tuczników 34,3%. W pierwszej połowie 2018 r. udział prosiąt w pogłowiu ogółem wyniósł 23%, natomiast tuczników ponad 41%. Prawdopodobnie trend ten utrzyma się w najbliższych latach…

Kilkanaście lat temu produkcja trzody chlewnej w Polsce była znacznie bardziej przewidywalna, bo była oparta głównie na własnej krajowej produkcji prosiąt. Obecnie, przy niekontrolowanym imporcie prosiąt, można obawiać się, że nieuniknione „cykle świńskie” mogą charakteryzować się jeszcze większymi wahnięciami i być co kilka lat bardzo bolesnymi dla wielu producentów.

Czyżby z tego wynikało, że to rolnicy są sami sobie winni, bo wyprodukowali za dużo tuczników? Nie do końca. Ale coś w tym jest….

 

Opr.: ACONAR

Alicja pyta: Spada opłacalność produkcji świń. Rolnicy protestują na drogach, związki zawodowe rolników i sejmiki apelują o pomoc do Ministerstwa Rolnictwa, a minister obiecuje zainteresować się problemem. Czy my, polscy producenci świń, naprawdę jesteśmy

Alicja pyta: Spada opłacalność produkcji świń. Rolnicy protestują na drogach, związki zawodowe rolników i sejmiki apelują o pomoc do Ministerstwa Rolnictwa, a minister obiecuje zainteresować się problemem. Czy my, polscy producenci świń, naprawdę jesteśmy skazani na ciągłą niepewność?

 

Od kilkunastu tygodni bardzo gorącym tematem wśród rolników–producentów trzody chlewnej jest opłacalność chowu świń, a dokładniej – chowu tuczników. Obniżenie cen skupu świń przez zakłady mięsne w ostatnich miesiącach 2018 r. spowodował, że zdesperowani rolnicy postanowili zaprotestować przeciwko brakowi opłacalności produkcji świń, blokując drogi międzynarodowe i krajowe, żądając jednocześnie spotkania z ministrem rolnictwa najpierw na drogach, a potem przy stole konferencyjnym w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi czy w Sejmie RP na posiedzeniu Komisji ds. Rolnictwa.

Nie po raz pierwszy cena skupu świń w Polsce w ostatnich tygodniach roku w okresie czterech lat 2015–2018 jest niska (wykres 1, Biuletyn MRiRW Rynek Mięsa Wieprzowego, nr 51–52/2018). Ale – gwoli prawdy – w tym samym okresie zdarzały się także bardzo dobre ceny skupu świń (np. w 2016 r.)!

Przyglądając się przebiegowi zmian cen skupu świń w latach 20152018 warto uzmysłowić sobie, że ceny te ulegały znacznym wahaniom i zmieniały się nie tylko w poszczególnych latach, ale także – mniej lub bardziej – w ciągu każdego roku.

Można by więc powiedzieć, że czasami producenci świń całkiem dobrze zarabiają na chowie tuczników, a czasami ponoszą straty i muszą dopłacać do tuczu. Oczywiście, wielkość zysku, czyli dokładniej ile zarobimy na tuczu, zależy nie tylko od ceny skupu, ale także od kosztów produkcji i ilości sprzedanych świń. O tym, jak liczyć koszty produkcji świń i czy ilościowe zwiększenie produkcji poprzez integrację producentów może poprawić opłacalność tuczu, warto przeczytać w grudniowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna”.

A od czego zależy cena skupu? Od wielu czynników, których dokładny opis i szczegółową analizę pozostawmy specjalistom.

Najprościej mówiąc, ceny w gospodarce wolnorynkowej są ustalane w wyniku wzajemnego oddziaływania popytu i podaży. W warunkach rynkowych oddziaływanie to prowadzi do powstania ceny równowagi w punkcie równowagi rynkowej. Podstawowym warunkiem istnienia mechanizmu kształtowania się cen jest istnienie giętkości cen, czyli możliwości zmiany poziomu ceny w odpowiedzi na zmiany popytu lub podaży. Barierą w wolnorynkowym kształtowaniu cen mogą być czynniki administracyjne (np. reglamentacja cenowa), jak i czynniki rynkowe (tzw. strategie cenowe, czyli działania wykorzystujące cenę do kształtowania rynku).

Ja chciałbym zwrócić uwagę na jeden z ważniejszych czynników mających wpływ na kształtowanie się cen skupu świń w Polsce. Jest nim cena sprzedaży półtusz wieprzowych na rynku wspólnotowym UE (wykres 2, Biuletyn MRiRW Rynek Mięsa Wieprzowego, nr 5152/2018). Przyglądając się uważnie temu wykresowi i porównując go z wykresem 1, widać, że krzywe zmian cen skupu świń i sprzedaży półtusz mają bardzo podobny przebieg w poszczególnych latach.

Można powiedzieć, że zakłady mięsne skupują świnie w cenie silnie powiązanej z ceną sprzedaży półtusz wieprzowych. Wynika z tego, że ryzyko ewentualnych strat z powodu niższej ceny sprzedaży półtusz wieprzowych na rynkach UE jest przeniesione wprost na producenta świń. Bolesne? Ale prawdziwe… Producenci świń w Polsce są bowiem zawieszeni między zakładami mięsnymi, które wprawdzie chcą kupować świnie po najniższej cenie, ale gdy wzrasta popyt na półtusze i rośnie cena ich sprzedaży, są gotowe zapłacić za tuczniki nawet całkiem dużo, a wytwórniami pasz, które wprawdzie chcą sprzedać swoje pasze po możliwie najwyższej cenie, ale jeśli spada popyt, to też obniżają cenę sprzedaży.

Czy minister rolnictwa może nakazać zakładom mięsnym skupowanie świń wg cen, które będą zawsze opłacalne dla rolników i tym samym przejęcie ryzyka braku opłacalności produkcji mięsa wieprzowego wynikającego z wahania się cen sprzedaży półtusz na rynkach wspólnotowych? Czy minister rolnictwa może nakazać wytwórniom pasz sprzedawanie pasz wg cen, które będą zawsze opłacalne dla rolnika i tym samym na przejęcie ryzyka braku opłacalności produkcji pasz wynikających chociażby z wahań cen surowców do produkcji pasz?

Ale minister może wspierać polską hodowlę trzody chlewnej, promować i chronić polską produkcję wieprzowiny, powołać giełdę sprzedaży tuczników, zintensyfikować edukację rolników, uprościć prawo budowlane, pozwalając na budowę nowych chlewni oraz skuteczniej rekompensować straty wynikające z ASF.

 

Opr.: ACONAR

 

 

 

 

Reklama
Reklama2