bn_CA_kredyt-Agro-042025-1200x250
1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
biopoint1200
004 AG-PROJEKT 2025-04a

Bogdan pyta: Czy możliwe jest skuteczne powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa ASF na świecie?

Bogdan pyta: Czy możliwe jest skuteczne powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa ASF na świecie?

 

Zarówno producenci trzody chlewnej, jak i lekarze weterynarii oraz naukowcy na całym świecie zgodnie twierdzą, że wirus ASF na dobre opuścił Afrykę i zagościł w wielu krajach na kilku kontynentach, stanowiąc poważne zagrożenie dla zdrowia świń. Globalizacja gospodarki i codzienne przemieszczanie się milionów ludzi po całym świecie z całą pewnością utrudni skuteczne opanowanie rozprzestrzenia się wirusa ASF wśród świń.

Przypomnijmy (za: GIW), że afrykański pomór świń (African Swine Fever – ASF) to szybko szerząca się zakaźna choroba wirusowa, na którą podatne są świnie domowe, świniodziki oraz dziki. W przypadku wystąpienia ASF w stadzie trzody chlewnej dochodzi do dużych spadków w produkcji: zakażenie przebiega powoli i obejmuje znaczny odsetek zwierząt w stadzie, przy czym śmiertelność zakażonych zwierząt sięga nawet 100%. Zgodnie z OIE przyjmuje się, że okres inkubacji wynosi w środowisku naturalnym 4-19 dni, natomiast w przypadku choroby o ostrym przebiegu 3-4 dni.

Wirus jest wyjątkowo odporny na działanie niskich temperatur i zachowuje właściwości zakaźne we krwi, kale, tkankach (zwłaszcza surowych, niedogotowanych produktów z mięsa wieprzowego lub dzików) przez okres nawet 3-6 miesięcy. Ludzie nie są wrażliwi na zakażenie wirusem ASF, w związku z czym choroba ta nie stwarza zagrożenia dla ich zdrowia lub życia.

Najczęstszym sposobem zakażenia zwierząt jest bezpośredni (lub pośredni) kontakt ze zwierzętami zakażonymi. Rozprzestrzenianie się wirusa jest stosunkowo łatwe za pośrednictwem osób i pojazdów odwiedzających gospodarstwo, skażonego sprzętu i narzędzi, zwierząt mających swobodny dostęp do gospodarstwa (gryzonie, koty, psy), jak również przez skażoną paszę, wodę oraz skarmianie zwierząt odpadami kuchennymi (zlewkami) zawierającymi nieprzetworzone mięso zakażonych świń lub dzików.

Ponieważ podejmowane próby wyprodukowania skutecznej szczepionki przeciwko wirusowi ASF nie przynoszą oczekiwanych rezultatów i najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie zostanie opracowana taka szczepionka, jedynym sposobem ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa w środowisku oraz uchronienia utrzymywanych świń przed zakażeniem wirusem ASF jest ścisłe przestrzeganie zasad restrykcyjnej bioasekuracji w chowie świń, zarówno w niewielkim przydomowym chowie, jak i w wielkoprzemysłowej fermowej produkcji.

Pojawiające się kolejne ogniska ASF wśród świń i kolejne przypadki chorych zwierząt wśród dzików w różnych krajach na całym świecie są najlepszym dowodem na to, że tylko niewielu ludzi produkujących świnie jest w pełni świadomych ciągle istniejącego zagrożenia.

Coraz częściej słychać też głosy, że chociaż to dziki (owady?) mogą stanowić niekontrolowany do końca rezerwuar wirusa ASF, to głównymi wektorami rozprzestrzeniania się wirusa w środowisku są ludzie, na co dzień przebywający ze świniami i ich niefrasobliwy sposób kontaktowania się ze zwierzętami. Dotyczy to nie tylko rolnika czy pracowników fermy, ale także osób przybywających do gospodarstwa czy na fermę w związku z wykonywanym zawodem (np. lekarze weterynarii, dostawcy pasz, serwisanci urządzeń i wyposażenia). Ktoś chyba trafnie powiedział, że jeśliby na całym świecie zostały wybite wszystkie dziki, to i tak wirus ASF nadal będzie przebywał w stadach świń domowych i bez stosowania bioasekuracji nie uda się opanować problemu jego rozprzestrzeniania się.

Interesująca dla skutecznego ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa ASF w Polsce może być stanowcza deklaracja MRiRW o radykalnej zmianie w podejściu urzędników do wymogów dotyczących stosowania zasad bioasekuracji w chowie świń. Jeśli w przypadku stwierdzenia przypadku zachorowania świń na ASF (ognisko) zostanie ustalone, że w chowie tych świń nie przestrzegano zasad restrykcyjnej bioasekuracji, to właściciel nie otrzyma odszkodowania za zutylizowane zwierzęta. Tylko czy nałożenie surowszych wymagań i finansowych kar zwiększy świadomość bardzo wielu rolników o potrzebie stosowania bioasekuracji, a którzy często prowadzą chów świń w warunkach urągających wszelkim zasadom zdrowego rozsądku?

Profesor Daniel Rock, specjalista patobiologii na Uniwersytecie Illinois w Chicago, który w latach 90. ub. wieku zajmował się badaniem wirusa ASF, mając nadzieję na opracowanie skutecznej szczepionki przeciwko tej groźnej chorobie twierdzi, że przy obecnie powszechnej skali podróżowania milionów ludzi oraz codziennego przemieszczania na świecie milionów ton różnych towarów, w tym także żywności, nikogo nie powinna dziwić skala i rosnąca z każdym dniem liczba przypadków zachorowania świń na ASF.

Prawdopodobieństwo zawleczenia wirusa do krajów, gdzie jeszcze on nie dotarł (np. USA, Brazylia), jest ogromne i praktycznie pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy pojawi się w tych krajach, na razie wolnych od ASF. W ten sposób choroba ASF stanie się chorobą globalną, zagrażającą zdrowiu świń być może przez dziesięciolecia.

Wyjątkowo groźnym faktem dla przeprowadzenia skutecznego ograniczenia rozprzestrzeniania się ASF na świecie jest zakażenie świń w Chinach. Skala produkcji trzody chlewnej w tym kraju oraz prymitywne sposoby jej utrzymywania w milionach przydomowych gospodarstw, przy praktycznie powszechnym braku przestrzegania podstawowych zasad bioasekuracji, pozwala przypuszczać, że wirus może przez długie lata przebywać w chińskich stadach świń i ciągle zagrażać światowej produkcji trzody chlewnej. Zwłaszcza, że Chiny są ogromnym producentem milionów towarów rozprowadzanych po całym świecie.

 

Opr.: ACONAR

Czy na podstawie ostatnich wypowiedzi ministra rolnictwa można mówić o zmianie priorytetów w perspektywie dalszego rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce?

Krystyna pyta: Czy na podstawie ostatnich wypowiedzi ministra rolnictwa można mówić o zmianie priorytetów w perspektywie dalszego rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce?

 

Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, stwierdził podczas ceremonii otwarcia budynków inwentarskich w Pszczółczynie (woj. kujawsko-pomorskie), powstałych w ramach programu integracji tuczu Gobarto 500, że w Polsce, chcąc wejść na rynki globalne ze sprzedażą wieprzowiny, należy dążyć do modernizacji produkcji trzody chlewnej, w ramach której powinno powstać więcej wyspecjalizowanych dużych ferm trzody chlewnej. Ponad 70% tuczników jest ciągle produkowanych w Polsce w małych stadach. Taki model produkcji ma swoje zalety, niemniej jednak jego skala jest zbyt wielka. Zakłady mięsne oczekują większych partii tuczników, bardziej jednorodnych pod względem jakości, a nie tylko „pozbierane” przez pośredników tuczniki z kilku gospodarstw. Dlatego polska produkcja tuczników oczekuje modernizacji.

Modernizując polską produkcję trzody chlewnej – stwierdził minister – nie można zapominać o zróżnicowanej strukturze gospodarstw rolnych w Polsce; małe, średnie i duże gospodarstwa muszą realizować tę modernizację w oparciu o różne modele. A o tym, jaki model produkcji trzody chlewnej zostanie wykorzystany w danym gospodarstwie, powinien decydować sam rolnik, w zależności od posiadanego potencjału produkcyjnego (środki finansowe, zdolność kredytowa, możliwość wyprodukowania surowców paszowych), wielkości budynków inwentarskich i ich wyposażenia, wiedzy, doświadczenia i zdolności do obsługi prowadzonej produkcji, a także usytuowania tej produkcji w stosunku do lokalnej zabudowy (uciążliwość odorowa). Może to być produkcja w cyklu zamkniętym lub otwartym, samodzielna lub w grupie producenckiej, albo w kooperacji z integratorem produkcji rolnej.

Prawdopodobnie po raz pierwszy tak mocno i zdecydowanie wybrzmiała potrzeba modernizacji prowadzonej w Polsce produkcji trzody chlewnej wypowiedziana przez ministra rolnictwa w odróżnieniu od poprzednich deklaracji, składanych nie tylko przez ministrów rolnictwa, ale także przez różne organizacje zrzeszające producentów świń, a które przede wszystkim zapowiadały jak najszybsze odbudowanie dawnego pogłowia świń, rozumianego jako wzrost pogłowia loch i wynikającego z tego wzrostu produkcji prosiąt i tuczników. Niestety, podejmowane od kilkunastu lat próby takiego zwiększenia pogłowia trzody chlewnej w Polsce, przy okazji wspierane środkami finansowymi z różnych źródeł, nie wpłynęły na zwiększenie pogłowia. Wzrastający import warchlaków i kusząca oferta tuczu usługowego zachęciły rolników do odchodzenia od utrzymywania stada podstawowego; zmieniła się struktura pogłowia trzody chlewnej w Polsce.

Co więcej, po raz kolejny okazało się, że najważniejszym czynnikiem wpływającym w Polsce na wielkość pogłowia trzody chlewnej i jego strukturę jest cena skupu. Cena skupu arbitralnie ustalana przez zakłady mięsne! Ale nie w oderwaniu od podstawowych reguł rynkowych, lecz zgodnie z prawami popytu i podaży. Jeśli rolnicy oferują zbyt dużo tuczników, to cena skupu spada, a jeśli brakuje tuczników, to cena gwałtownie rośnie. Najczęściej zgodnie z odwiecznym cyklem świńskim…

Przypomnijmy! Niska cena skupu w 2011 r. spowodowała spadek opłacalności produkcji świń i wielu rolników wycofało się z produkcji trzody chlewnej. Wg GUS na koniec listopada 2010 r. pogłowie tuczników wynosiło 5,12 mln szt., natomiast na koniec listopada 2012 r. zaledwie 3,98 mln szt. (spadek o ponad 22%). Stosunkowo dobra cena skupu w latach 2012-2013 spowodowała wzrost pogłowia tuczników (4,32 mln szt. na koniec grudnia 2014 r., 4,21 mln szt. na koniec grudnia 2015 r.). Niestety, silny spadek cen skupu w 2015 r. spowodował kolejny spadek pogłowia tuczników do 3,76 mln szt. na koniec czerwca 2016 r. Niejako „przy okazji” tych perturbacji pogłowie loch w latach 2010-2016 spadło z 1,36 mln szt. na koniec listopada 2010 r. do 0,88 mln szt. na koniec grudnia 2016 r. (spadek o ponad 35%!).

Brak tuczników wpłynął na znaczny wzrost cen skupu w 2017 r., zachęcając po raz kolejny rolników do zwiększenia produkcji; pogłowie tuczników na koniec grudnia 2018 r. wzrosło do rekordowego poziomu 4,76 mln szt. Gwałtowny spadek cen skupu na koniec 2018 r. wprawdzie rozwścieczył rolników, którzy chcieli wyciągnąć kosy na władzę, ale powiązani umowami i kredytami szybko zrezygnowali z walki i wrócili do produkcji tuczników.

Coraz powszechniej obowiązujący w Polsce model tuczu usługowego prawdopodobnie uchroni nas przed znaczącymi wahaniami pogłowia tuczników. Tzw. wolny rynek skorygował plany zwiększenia pogłowia trzody chlewnej w Polsce. Wyrażony przez ministra rolnictwa kierunek modernizacji produkcji świń w Polsce ma więc polegać na rozwoju takiego modelu produkcji, w którym więcej świń będzie produkowanych w większych fermach.

Jeśli tak się stanie, to przynajmniej część ryzyka wahającej się koniunktury i opłacalności tuczu świń będą musiały przejąć na siebie zakłady mięsne. Świadczą o tym wypowiedzi przedstawicieli niektórych zakładów mięsnych, że wysoka cena skupu przy olbrzymiej konkurencji w dostępie do sieci handlowych może spowodować utratę płynności finansowej przez te zakłady i opóźnienie wypłaty należności dostawcom świń do uboju. Zapowiadane są też wnioski o akceptację programów naprawczych, polegające głównie na tym, żeby dostawcy świń zgodzili się nie tylko na odroczenie wypłat, ale także na ich zmniejszenie. Takie postępowanie tylko zachęci kolejnych rolników do przejścia na tucz usługowy, a modernizacja będzie musiała objąć nie tylko tucz, ale także ubój świń i przetwórstwo wieprzowiny.  

 

Opr.: ACONAR

Czy wprowadzenie w życie proponowanych w projekcie ustawy odorowej z 29 marca br. przepisów o minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych w zależności od liczby stanowisk (wyrażonych w DJP) w tej chlewni dla różnych grup produkcyjnych świń (loc

Marcin pyta: Czy wprowadzenie w życie proponowanych w projekcie ustawy odorowej z 29 marca br. przepisów o minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych w zależności od liczby stanowisk (wyrażonych w DJP) w tej chlewni dla różnych grup produkcyjnych świń (lochy, prosięta, warchlaki, tuczniki), „całkowicie zablokuje możliwość rozwoju hodowli w Polsce” oraz „zlikwiduje całkowicie możliwość rozwoju rodzinnych gospodarstw rolnych” (TCh (2019) nr 4, str. 59)?

 

Zanim postaram się chociaż w części odpowiedzieć Marcinowi na Jego pytanie, przytoczę pewne zdarzenie.

Mój syn Piotr, wracając z pracy w Skórzewie, w drodze na przystanek autobusowy musi przejść obok gospodarstwa rolnego położonego w samym centrum tej podpoznańskiej wsi[1], od kilkunastu lat przypominającej raczej nowoczesne miasteczko aniżeli typową wieś. Któregoś dnia z pewnego rodzaju niesmakiem powiedział mi o nieprzyjemnych zapachach, jakie odczuł przechodząc obok tego gospodarstwa. Śmierdziały mu zwierzęta, chowane w tym gospodarstwie. Odpowiedziałem mu, że Skórzewo to przecież wieś i nie powinien się dziwić zwierzęcym zapachom na wsi, ale czułem, że go to wcale nie przekonało.

Myślę, że nie przekonałoby to bardzo wielu innych ludzi, nie tylko w Polsce, którzy uważają, że powietrze na wsi powinno też być świeże i czyste. Mieszkańcy wsi (miasta zresztą też!) nie powinni być narażeni na przebywanie w strefie uciążliwości niepożądanych zapachów, zwanych odorami. Ochrona zapachowej jakości powietrza jest bowiem elementem opieki zdrowotnej, zgodnie z definicją zdrowia, sformułowaną przez WHO w 1948 r.[2], odrzucającą postrzeganie zdrowia i choroby wyłącznie w kategoriach biologiczno-medycznych, a przywiązującą wagę również do dobrostanu psychicznego i społecznego.

Coraz częściej właściciele działek budowlanych nabytych w pobliżu już istniejących, często od bardzo wielu lat, ferm przeznaczonych do produkcji zwierzęcej, otrzymują pozwolenie na budowę budynku mieszkalnego, a następnie domagają się zaprzestania produkcji zwierzęcej ze względu na uciążliwość zapachową. W większości sporne działki nie są położone na terenach mieszkalnych, wyznaczonych przez administrację w mpzp (zdecydowana większość gmin w ogóle nie posiada mpzp!), ale na ziemi rolnej i mają status siedliska rolniczego. Chciałoby się powiedzieć, że jeśli ktoś świadomie chce mieszkać w gospodarstwie rolnym, to nie powinien mieć pretensji, że są tam chowane jakieś zwierzęta!

W tej sytuacji pojawia się niezwykle ważne pytanie: gdzie zatem powinna być prowadzona produkcja zwierzęca? Na wsi? Przecież nie w mieście!

A co to jest wieś? Dla jednych wieś będzie kojarzyła się z polami uprawnymi i gospodarstwami rolnymi prowadzącymi chów zwierząt, dla drugich z sobotnio-niedzielnymi wypadami i miejscem spędzania wakacji, dla jeszcze innych ze stylem życia bliskim naturze, przy czymniektóre tereny wiejskie krajobrazowo i funkcjonalnie przypominają miasta, a niewielkie miasta – przeciwnie – mogą być kojarzone z obszarami wiejskimi. W oparciu o tak odmienne postrzeganie wsi lekkomyślnie wydawane są decyzje administracyjne pozwalające na budowę budynków mieszkalnych w pobliżu ferm.

Nie podlega dyskusji, że utrzymywanie starannej kontroli emisji z chlewni nieprzyjemnych zapachów, powszechnie nazywanych odorami, jest jednym z pierwszorzędnych obowiązków każdego właściciela fermy trzody chlewnej. Przestrzeganie tego obowiązku powinno być kontrolowane przez lokalne władze samorządowe, do których należy dbałość o ochronę naturalnego środowiska na terenach podległych tej władzy, a w tym konkretnym przypadku – dbałość o wysoką jakość powietrza, tzn. o jego czystość, niski poziom zapylenia i ochronę przed uciążliwymi odorami.

Aby uniknąć sporów, MŚ w porozumieniu z innymi organami administracyjnymi postanowiło wprowadzić ustawowe przepisy o wyznaczeniu minimalnej odległości od budynków mieszkalnych dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa (instalacji służącej produkcji zwierzęcej), którego funkcjonowanie może wiązać się z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej:

dla chowu lub hodowli zwierząt w liczbie nie mniejszej niż 210 DJP i nie większej niż
500 DJP minimalna odległość = DJP [m],

dla chowu lub hodowli zwierząt w liczbie większej niż 500 DJP minimalna odległość =
500 [m].

Natomiast przy pogłowiu mniejszym niż 210 DJP instalacja do produkcji zwierzęcej może powstać w pobliżu budynków mieszkalnych zgodnie z ogólnie obowiązującymi przepisami budowlanymi pod warunkiem, że w odległości do 210 m od tego przedsięwzięcia nie jest zlokalizowane lub nie jest planowane powstanie innego przedsięwzięcia służącego do produkcji zwierzęcej, a łączna liczba DJP dla tych wszystkich przedsięwzięć będzie mniejsza niż 210 DJP.

Co to oznacza w praktyce? Jeśli jeden tucznik to 0,14 DJP, to chlewnia posiadająca 1500 stanowisk tuczowych ma obsadę równą 1500 szt. × 0,14 DJP = 210 DJP. Jednym słowem, jeśli w promieniu 210 m nie jest prowadzona żadna inna produkcja zwierzęca, to rolnik zgodnie z ustawą odorową powinien mieć prawo postawić w pobliżu swojego domu i innych budynków mieszkalnych chlewnię takiej wielkości. Mieć prawo a uzyskać zgodę władz na budowę to dwie, czasami bardzo odległe od siebie, sprawy! Nie będzie też uciążliwy odorowo chów kilkudziesięciu loch w cyklu zamkniętym lub otwartym (zachęcam do przeliczenia sobie takiej produkcji na DJP).

Jednym słowem, osobiście nie widzę zagrożenia dla rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce z powodu wyznaczenia minimalnej odległości chlewni od budynków mieszkalnych, a jedynie próbę uporządkowania palącego problemu uciążliwości odorowej związanej z produkcją zwierzęcą. Przy okazji projekt tej ustawy wywołał szeroką i emocjonalną dyskusję na temat bardzo wielu wątpliwych przepisów i praktyk administracyjnych utrudniających życie rolnikom-producentom świń.

 

Opr.: ACONAR

 



[1] Skórzewo – wieś sołecka, położona w gm. Dopiewo (pow. poznański, woj. wielkopolskie), graniczy z Poznaniem

[2] The determinants of health. www.who.int. Health Impact Assessment (HIA).

Krzysztof pyta: Groźna choroba ASF rozprzestrzenia się na kolejne kraje w Azji i Europie. Na razie nie stwierdzono przypadków tej choroby w Ameryce. Czy władze USA podejmują działania mające uchronić amerykańską produkcję świń przed przypadkami choroby AS

Krzysztof pyta: Groźna choroba ASF rozprzestrzenia się na kolejne kraje w Azji i Europie. Na razie nie stwierdzono przypadków tej choroby w Ameryce. Czy władze USA podejmują działania mające uchronić amerykańską produkcję świń przed przypadkami choroby ASF?

 

ASF, zakaźna choroba wirusowa świń, od kilku lat obecna w Rosji i krajach Europy Wschodniej, w 2018 r. pojawiła się w Chinach, a potem także w innych regionach Azji (Wietnam, Kambodża). Przypadki ASF w Chinach stanowią ogromne zagrożenie dla utrzymania dotychczasowego poziomu globalnej produkcji trzody chlewnej, co może doprowadzić do trudnych do określenia zaburzeń w równowadze podaży wieprzowiny na światowych rynkach.

Przypomnijmy, że ASF występuje powszechnie w wielu krajach Afryki, przy czym po raz pierwszy została stwierdzona i opisana w 1910 r. w Kenii. W 1957 r. wystąpiła w Portugalii, potem w Hiszpanii (1960 r.), we Francji (1964 r.) i Włoszech (1967 r.). Najprawdopodobniej występowała również w innych krajach europejskich, lecz nie została rozpoznana. Przez wiele kolejnych lat nie obserwowano występowania tej choroby na świecie poza krajami Afryki.

W 2007 r. zaobserwowano pierwsze przypadki ASF na fermach trzody chlewnej w Gruzji i w Rosji, a w 2013 r. na Białorusi, Ukrainie i Litwie. W Polsce pierwsze przypadki ASF u dzików wykryto w lutym 2014 r., a 23 lipca 2014 r. stwierdzono pierwszy przypadek ASF u świń w małym gospodarstwie w osadzie leśnej Zielona (gm. Supraśl) nieopodal Białegostoku. Z powodu choroby padły tam dwie świnie, a trzy inne zostały prewencyjnie zabite. W promieniu 10 kilometrów od zarażonego gospodarstwa znalazło się 37 gospodarstw utrzymujących 192 świnie, które również zostały zabite.

Dotychczas nie stwierdzono żadnego przypadku ASF w Ameryce Płn., Środkowej i Płd., a znajdują się tam kraje produkujące bardzo dużą ilość świń: Kanada, USA, Meksyk czy Brazylia. Zdając sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia, jakim jest ASF, władze USA, Kanady i Meksyku postanowiły wspólnie wprowadzić obostrzenia zmniejszające ryzyko zawleczenia groźnego wirusa na ich fermy trzody chlewnej.

Odpowiadając na pytanie Sonny’ego Perdue, amerykańskiego Sekretarza ds. Rolnictwa USDA, czy Kanada i Meksyk zgadzają się na wspólne z USA działanie w celu ochrony swoich ferm trzody chlewnej przed ASF, Villalobos Arambula, meksykański minister rolnictwa powiedział, że ze względu na coraz większe ryzyko zawleczenia wirusa ASF na teren tych krajów powodowane wzmożonym w skali globalnej przemieszczaniem się milionów ludzi oraz ogromny przepływ towarów potrzebne jest pilne wzmocnienie wzajemnych relacji między tymi trzema krajami w celu ustalenia i kontroli wdrożenia odpowiednich środków bezpieczeństwa.

Z kolei Lawrence MacAulay, kanadyjski minister rolnictwa stwierdził, że ewentualne zakażenie świń wirusem ASF na fermach trzody chlewnej w tych trzech krajach może spowodować miliardowe straty i dlatego powinno się włożyć maksimum wysiłku przede wszystkim w skuteczne zapobieganie chorobie jeszcze przed jej pojawieniem się, a nie na walkę z chorobą dopiero po jej wystąpieniu.

Oprócz całkowitego zakazu importu na teren USA, Kanady i Meksyku wieprzowiny i wyrobów z mięsa wieprzowego pochodzących od świń z obszarów skażonych wirusem ASF (wymagane jest odpowiednio wypełnione świadectwo zdrowia dla eksportowanej wieprzowiny) restrykcyjnej kontroli poddawane są wszystkie importowane pasze i surowce paszowe. Obostrzona kontrola obejmuje też wszystkich podróżnych i ich bagaże na wszystkich przejściach granicznych lądowych, lotniczych i morskich. Za kontrole odpowiedzialne są straże graniczne, celne oraz służby weterynaryjne.

Natomiast na wszystkich fermach trzody chlewnej w USA, Kanadzie i Meksyku wprowadzono obowiązek wdrożenia i przestrzegania zaostrzonych i rozszerzonych w 2019 r. przepisów bioasekuracji, zobowiązujących m.in. do ścisłej kontroli wszelkiego ruchu wokół tych ferm i na fermach (ludzie, pojazdy), wszystkich dostaw pasz czy przemieszczania zwierząt między fermami. Za wdrożenie zaostrzonych przepisów bioasekuracji odpowiedzialni są w równym stopniu właściciele ferm trzody i służby weterynaryjne. Wprowadzono obowiązek natychmiastowego powiadamiania służb weterynaryjnych i ministerstwa rolnictwa o każdym podejrzeniu wystąpienia ASF w stadach trzody chlewnej, co ma zapobiec niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się groźnej choroby, jeśli – pomimo wszystko – pojawiłyby się takie przypadki.

Z powyższego wynika, że władze w USA, Kanadzie i Meksyku podejmują szeroko zakrojone działania prewencyjne w celu uchronienia się przed zakażeniem świń wirusem ASF, mając nadzieję, że pomogą im w tym restrykcyjna kontrola graniczna i zaostrzona bioasekuracja. Warto zwrócić uwagę, że nie są to jakieś nadzwyczajne środki zapobiegawcze i dlatego producenci trzody chlewnej na całym świecie z wielką uwagą będą obserwować skutki wprowadzonych tam przepisów i podejmowanych działań. Być może ich skuteczność polega nie tylko na rodzaju i zakresie wprowadzanych przepisów, ale po prostu na ich skrupulatnym przestrzeganiu.

 

ACONAR

Zygmunt pyta: Po przeczytaniu „Odpowiedzi…” w lutowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna” i przyjrzeniu się zamieszczonemu tam wykresowi aż trudno uwierzyć, że analitycy nie przewidzieli zbliżającej się „świńskiej górki” i wynikającej z niej silnego spadk

Zygmunt pyta: Po przeczytaniu „Odpowiedzi…” w lutowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna” i przyjrzeniu się zamieszczonemu tam wykresowi aż trudno uwierzyć, że analitycy nie przewidzieli zbliżającej się „świńskiej górki” i wynikającej z niej silnego spadku cen skupu świń w ostatnich miesiącach 2018 r.

 

Rzeczywiście trudno w to uwierzyć! Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że pewnie niektórzy z nich wiedzieli o nadciągającej katastrofie, ale może ich ostrzeżenia nie były dość stanowcze i niezbyt mocno nagłaśniane przez media.

W pierwszej połowie 2018 r. mieliśmy do czynienia z typową „świńską górką” (wykres 1) w tzw. cyklu świńskim, zjawisku rynkowym znanym od ponad 100 lat. Jak wygląda typowy świński cykl? Kiedy ceny wieprzowiny są wysokie i korzystne w relacji do cen paszy, rolnicy zwiększają produkcję, co po kilkunastu miesiącach prowadzi do „świńskiej górki”, czyli przejściowej nadpodaży mięsa na rynku. Warto zauważyć, że w pierwszej połowie 2017 r. przy wzrastającym pogłowiu tuczników dodatkowym „kopem” zachęcającym do zwiększania produkcji był niespodziewany wzrost cen skupu!

Po wejściu w okres „świńskiej górki” ceny skupu zaczynają spadać, co skłania producentów do ograniczenia produkcji. Konsekwencją jest „świński dołek”; wieprzowiny jest na rynku za mało i… cała zabawa zaczyna się od nowa.

Niestety, informacje o wzroście produkcji tuczników i zwiększającym się imporcie warchlaków w Polsce, szczególnie w drugiej połowie 2017 r. i w pierwszej połowie 2018 r. utonęły w szumie informacyjnym. Przypomnijmy tylko te podawane przez GUS!

W 2017 r. GUS podał, że w porównaniu do 2016 r. pogłowie tuczników na koniec czerwca 2017 r. wzrosło o 8,8%, a na koniec grudnia o dalsze 5,7%. W maju 2018 r. GUS podał, że pogłowie tuczników w Polsce na koniec marca 2018 r. wyniosło 5,01 mln szt. (wzrost o 9,1% w porównaniu do marca 2017 r. i o 0,6% w porównaniu do grudnia 2017 r.). Natomiast we wrześniu 2018 r. GUS podał, że pogłowie tuczników w Polsce na koniec czerwca 2018 r. wyniosło 4,76 mln szt. (wzrost o 10,2% w porównaniu do czerwca 2017 r. i spadek o 4,9% w porównaniu do marca 2018 r.). Po „świńskiej górce” w pierwszych miesiącach 2018 r. zaczynał się „świński dołek”, czyli powolny spadek produkcji wieprzowiny (wykres 1). Ale na rynku ciągle było bardzo dużo wieprzowiny i cena skupu nadal spadała…

Nie można więc mówić, że nikt nie ostrzegał o tym, że szalona pogoń za wzrostem pogłowia świń i zwiększeniem produkcji wieprzowiny, wspierana całkiem dobrymi cenami skupu żywca w 2016 r. i w pierwszej połowie 2017 r. nieuchronnie zmierzała do załamania się opłacalności produkcji świń w Polsce.

Wzrost produkcji wieprzowiny w 2018 r. zanotowano zresztą w całej UE! Potwierdzają to dane opublikowane przez Eurostat na początku marca 2019 r. o produkcji wieprzowiny w krajach UE w 2018 r. (styczeń-listopad 2018 r.), z których wynika, że w 2018 r. skumulowana roczna produkcja wieprzowiny w UE wyniosła 21,9 mln ton i była wyższa o 2,8% w porównaniu do tego samego okresu w 2017 r. (wzrost o 605,7 tys. ton).

Największym producentem wieprzowiny w UE w 2018 r. pozostały Niemcy (4,9 mln ton, spadek o 1,6% w porównaniu do 2017 r.), następnie Hiszpania (4,16 mln ton, wzrost o 6,7%), Francja (2,0 mln ton, wzrost o 0,6%), Polska (1,9 mln ton, wzrost o 5,2%) i Dania (1,47 mln ton, wzrost o 6,9%). Interesującym jest wysoki wzrost produkcji wieprzowiny w takich krajach UE, jak Słowacja (wzrost o 18%), Rumunia (wzrost o 12%), Bułgaria (wzrost o 11%) czy Łotwa (wzrost o 9%), ale pogłowie świń w tych krajach jest bardzo niskie.

 

ACONAR

350x470_baner_dsm-firmenich
350x470_baner_dsm-firmenich

Slide
biopoint1200
1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_pig_at
template (2)
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.