bigdutchmann

Przemysław pyta: Upały wywołują stres cieplny u świń. Czy taki stres może wpływać na knury, a jeśli tak, to jak można temu zapobiegać?

Przemysław pyta: Upały wywołują stres cieplny u świń. Czy taki stres może wpływać na knury, a jeśli tak, to jak można temu zapobiegać?

 

Płodność knura normalnie odpowiada za 50% genetyki potomstwa, ale potencjalnie może być odpowiedzialna nawet w 100%, jeśli jakość nasienia z jakichś powodów jest bardzo niska i powoduje spadek zapłodnienia oraz – w konsekwencji tego spadku – mniejszą liczbę prosiąt w miocie. Wynikające z tego kłopoty dotyczą zarówno tych producentów trzody chlewnej, którzy stosują sztuczne zapłodnienie, jak i tych, którzy z różnych powodów stosują naturalne krycie loch. Jednym z powodów gorszej jakości nasienia knurów jest stres cieplny, wywołany wysoką temperaturą w czasie upałów.

Sperma jest wytwarzana w jądrach znajdujących się w worku mosznowym w temperaturze o 2–4°C poniżej temperatury ciała knura (38,5–39,5°C). W podwyższonej temperaturze proces wytwarzania plemników w jądrach ustaje. Temperatura jąder odgrywa tu zasadniczą rolę, warto o tym pamiętać!

Ponieważ jedna trzecia jąder u knura znajduje się we wnętrzu jego ciała, mechanizm utrzymywania niższej temperatury tego ważnego w procesie zapłodnienia narządu jest mniej skuteczny aniżeli ma to miejsce u innych ssaków, u których worek mosznowy z jądrami pozostaje w całości na zewnątrz ciała.

Nie powinien być zatem dla nikogo zaskoczeniem fakt, że stres cieplny spowodowany wysoką temperaturą w okresie letnich upałów może wpływać negatywnie na proces wytwarzania spermy, a tym samym na skuteczność rozpłodową knurów, nawet przez kilka tygodni. Jądra pracują wytwarzając plemniki w kanalikach nasiennych bez przerwy (wnętrze jąder to plątanina kanalików). Plemniki, przechodząc przez kanaliki, mają wystarczająco dużo czasu, aby prawidłowo się rozwinąć. Rozwój plemników nazywany spermatogenezą trwa około 8–10 tygodni! Jeśli w procesie wytwarzania i dojrzewania plemników nastąpi zaburzenie, powrót do poprzedniego stanu może więc trwać nawet kilkanaście tygodni. Tak, nie kilkanaście dni, ale tygodni… Straty z tego powodu mogą być ogromne!

Co można w tej sytuacji zrobić? Przede wszystkim należy podjąć wszelkie działania chroniące knury przed negatywnym wpływem stresu cieplnego. Bardzo ważnym elementem jest przestrzeń, w której musi przebywać knur, wynikająca z powierzchni przeznaczonego dla niego kojca. Knur musi mieć miejsce do swobodnego położenia się. Jeśli posadzka w kojcu dla knurów ścielona jest słomą, w okresie upałów, niech warstwa tej ściółki będzie jak najcieńsza. Zrozumiałe, że taką ściółkę trzeba będzie częściej wymieniać, ale mniejsza ilość słomy na posadzce pozwoli knurom skuteczniej chłodzić swe ciało, a właściwie swoje jądra.

Jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z wysokimi temperaturami w letnich miesiącach, należy bezwzględnie badać jakość nasienia także przez kilkanaście tygodni po ustaniu tych upałów. Jeżeli nasze możliwości ograniczenia negatywnego wpływu wysokiej temperatury w czasie upałów na jakość nasienia utrzymywanych przez nas knurów nie są wystarczające, może warto w tym okresie (i potem także przez kilkanaście tygodni) skorzystać ze sztucznego unasieniania. Aż do momentu, kiedy parametry nasienia wytwarzanego przez nasze knury nie powrócą do normalnej jakości.

Niestety, knury w upałach wykazują mniejsze libido i mniej chętnie chcą kryć podstawiane im lochy. Gorzej sprawują się też w stymulowaniu rui u loch jałowych po odsadzeniu prosiąt, mniej skuteczne są także w pomaganiu przy wykrywaniu rui u tych loch. Dotyczy to zwłaszcza starszych knurów; młodsze knury są mniej wrażliwe na stres cieplny i nieco lepiej sprawują się jako szukarki. Warto zatem mieć w pogotowiu na okres upałów młode knury. Obserwacje z praktyki wskazują, że zmuszanie knurów do aktywności rozpłodowej w okresie upałów wywołuje u nich skutki podobne do tych, jakie powoduje stres cieplny. A to, jak wiadomo, może skończyć się pogorszeniem jakości wytwarzanego nasienia nawet przez kilkanaście tygodni.

Stres cieplny obniża apetyt u zwierząt, które zjadają mniej paszy. Spadek masy ciała może być sygnałem, że knury zużywają własne zapasy energii, co wskazuje, że proces spermatogenezy może ulegać zakłóceniu, a jakość nasienia będzie gorsza. Oczywiście, knury w tym okresie muszą mieć nieograniczony dostęp do świeżej i czystej wody do picia. Mogą one wypijać nawet 8–10 litrów wody dziennie; przepływ wody w poidle należy ustawić na 2 l/minutę.

W okresie upałów należy skrupulatnie obserwować zmianę warunków środowiskowych w pomieszczeniu z knurami. Pomoże w tym m.in. codzienny pomiar minimalnej i maksymalnej temperatury dobowej oraz jej zapisywanie w dzienniku pracy na fermie. Każdy dzień z temperaturą powyżej 23°C może stanowić źródło stresu cieplnego i dlatego należy starannie kontrolować jakość nasienia knurów po upływie kilku tygodni od takiego dnia. Warto zastosować też zraszacze lub zamgławianie pomieszczeń z knurami oraz ustawić dodatkowe wentylatory, zwiększając przepływ powietrza, co poprawia efektywność schładzania zmoczonej skóry u knurów.

 

Opr.: ACONAR

Przemek pyta: Zaczęły się upały i świniom zaczyna dokuczać stres cieplny. Jakiego rodzaju zachowanie zwierząt może świadczyć, że pomimo zmiany parametrów wentylacji i obniżenia temperatury w chlewni świnie cierpią z powodu upału?

Przemek pyta: Zaczęły się upały i świniom zaczyna dokuczać stres cieplny. Jakiego rodzaju zachowanie zwierząt może świadczyć, że pomimo zmiany parametrów wentylacji i obniżenia temperatury w chlewni świnie cierpią z powodu upału?

 

Przede wszystkim należy podkreślić, że świnie są zdecydowanie bardziej wrażliwe na upały aniżeli inne zwierzęta, dlatego z większą starannością należy zadbać o zmniejszenie oddziaływania na nie skutków stresu cieplnego. Warto też wiedzieć, że organizm dzisiejszych krzyżówek świń wytwarza o 20–30% więcej ciepła aniżeli świń z lat 80. ubiegłego wieku.

Większość zwierząt pozbywa się ciepła wytwarzanego przez organizm poprzez pocenie się i dyszenie; są to dwa najważniejsze sposoby wykorzystywane przez zwierzęta do utrzymania stabilnej temperatury ciała. Niestety, świnie nie pocą się i mają stosunkowo niewielkie płuca. Z powodu tych naturalnych fizjologicznych ograniczeń oraz warstwy tłuszczu podskórnego świnie znacznie silniej odczuwają skutki stresu cieplnego.

Pierwszymi objawami stresu cieplnego u świń są znacząco przyspieszone (częstsze) oddechy i utrata apetytu (niewyjadanie paszy). Kolejnymi objawami, jeśli oddziaływanie stresu cieplnego nie ustaje, jest wypijanie przez świnie dużych ilości wody i częstsze wydalanie moczu (prowadzi to do niedoboru elektrolitów w organizmie), a następnie wzrost zakwaszenia organizmu i zaburzenie równowagi kwasowo-zasadowej.

Przy okazji warto przypomnieć o obowiązkowej codziennej kontroli ilości wody wypijanej przez świnie. Na rurze doprowadzającej wodę do picia powinien być zamontowany osobny wodomierz, a ilość wypitej przez zwierzęta wody w ciągu ostatniej doby powinna być codziennie o tej samej godzinie odczytywana, zapisywana i porównywana z odczytem w poprzednich dniach. Nie wszyscy producenci świń zdają sobie sprawę, że ilość całodobowo wypijanej wody prze zwierzęta to jeden z najważniejszych wskaźników informujących o tym, co faktycznie dzieje się ze zwierzętami.

Najnowsze badania wskazują, że przebywanie świń w temperaturze 35°C przez 24 godziny znacząco uszkadza funkcjonowanie systemu obronnego jelit, któremu towarzyszy wzrost zawartości endotoksyn we krwi. Okazuje się, że nawet kilkugodzinne przebywanie zwierząt w wysokiej temperaturze istotnie obniża odporność jelitową świń i zwiększa ryzyko patogennych infekcji, zwłaszcza w warunkach gorszej higieny. Widocznymi objawami są biegunki, a przy braku reakcji ze strony personelu obsługującego zwierzęta, przypadki nagłej śmierci.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że dla tuczników o masie ciała 80–100 kg krytyczna temperatura otoczenia nie powinna przekraczać 22–24°C. Wielkość dziennych przyrostów masy ciała takich tuczników przy temperaturze 35°C może zmniejszyć się nawet o 30–35%! Negatywne oddziaływanie wysokiej temperatury zwiększa się wraz ze wzrostem wilgotności względnej. Świnie lepiej znoszą suchy upał aniżeli wilgotny tropik!

Lochy i knury jeszcze gorzej znoszą wpływ stresu cieplnego aniżeli tuczniki, a straty wynikające z tego powodu mogą być bardzo dokuczliwe. U loch karmiących zmniejsza się ilość wytwarzanego mleka oraz występują zaburzenia w jego regularnym wydzielaniu się. Zmienia się rytm rujowy i wydłuża okres jałowy, trudniejsze jest zapłodnienie (skuteczność zapłodnienia może być niższa nawet o 30%, zakłóceniu ulega proces dojrzewania jajeczek, gorsza jest też jakość nasienia), mniej liczne są mioty (gorszy rozwój zarodków, resorpcja zarodków i płodów).

Na koniec chciałbym powiedzieć, że świnie z powodu genetycznego podobieństwa do hipopotamów i wielorybów wykazują potrzebę tarzania/taplania się w płytkiej mętnej wodzie lub w wodnistym błocie, co – jak zdają się sugerować niektórzy naukowcy – może stanowić potwierdzenie, że są one kolejnym wcieleniem ewolucji jednego wspólnego przodka wielorybów, hipopotamów i wielu innych zwierząt parzystokopytnych. A tak na marginesie: Czy ktoś z Czytelników już obejrzał koreańsko-amerykański film „Okja”? No właśnie…

Oblepianie swojego ciała warstwą błota w upalne dni chroni te zwierzęta przed nadmiernym wyparowywaniem wody z rozgrzanego organizmu i tym samym pozwala na utrzymanie prawidłowej temperatury wewnętrznej ciała przez dłuższy czas.

 

Opr.: ACONAR

Paulina pyta: Co to znaczy optymalizacja zawartości białka w paszy dla świń?

Paulina pyta: Co to znaczy optymalizacja zawartości białka w paszy dla świń?

 

Od wielu lat toczy się szeroka dyskusja wśród specjalistów żywieniowców i producentów świń na temat optymalnej zawartości białka ogólnego w paszach dla trzody chlewnej. Optymalnej, czyli takiej, która będzie w pełni pokrywała zapotrzebowanie świń na poszczególne aminokwasy w ilości niezbędnej do pełnego wykorzystania genetycznie uwarunkowanego potencjału wzrostowego w zależności od wieku tuczników, potencjału rozrodczego w zależności od fazy ciąży czy okresu laktacji loch lub zrównoważonego rozwoju materiału rodzicielskiego (loszki i knurki).

Wiadomo, że koszty żywienia świń stanowią poważną pozycję w kosztach ogółem, w tym koszty surowców białkowych, w większości importowanych, mają swój znaczący udział. Każdy producent, chcąc uzyskać większy dochód, będzie więc szukał wszelkich możliwości obniżenia kosztów, w tym kosztów żywienia, także poprzez optymalizację zawartości białka ogólnego w gotowych paszach. 

Optymalna zawartość białka ogólnego w paszy, czyli – najprościej mówiąc – nie za duża i nie za mała. Nie za duża, bo jest zbyt kosztowna dla producenta, a dla świń może być wręcz szkodliwa! Podwójna szkoda, której należy unikać… A niestety, w praktyce z przebiałczaniem pasz dla świń raczej mamy powszechny problem. Nadal wielu producentów jest bowiem święcie przekonanych, że tylko wysoki udział białka ogólnego w paszy zapewni szybki wzrost prosiąt, warchlaków i tuczników.

Nie za mała, bo spowoduje spadek tempa wzrostu i niekiedy trwały uszczerbek w prawidłowym rozwoju organizmu świni. W celu uniknięcia niepotrzebnej w tej krótkiej odpowiedzi komplikacji pominiemy efekt kompensacji wzrostu świń polegający na tym, że w pewnych okresach tuczu świnie możemy karmić tańszą niedoborową pod względem wartości pokarmowej paszą, celowo zwalniając tempo przyrostów, aby potem w wyniku zjawiska kompensacji „odzyskać” utracone kilogramy masy ciała. Pominiemy też omówienie szkodliwego wpływu na naturalne środowisko nadmiaru niestrawionego białka oraz nieprzyswojonych i wydalanych przez świnie w odchodach i moczu różnych związków azotowych.

 Trzeba przyznać, że przygotowanie paszy dla świń nie jest czymś wyjątkowo trudnym, zwłaszcza gdy wykorzystujemy do tego sprawdzone i wysoko wartościowe pod względem pokarmowym łatwo strawne surowce. Niestety, ułożenie optymalnej receptury gotowej paszy jest już swego rodzaju sztuką i wymaga umiejętności oraz doświadczenia. Jeśli wprowadzimy do paszy zbyt dużo białka, to nie zostanie ono w całości strawione i wykorzystane przez świnię, a zatem poniesiemy stratę.

Bardzo ważnym parametrem właściwego zbilansowania składu paszy jest zachowanie prawidłowego stosunku udziału poszczególnych składników pokarmowych, w tym aminokwasów, do koncentracji energii metabolicznej. Zwykle staramy się zapewnić udział w paszy wszystkich ważnych składników pokarmowych, nie zważając na koncentrację energii metabolicznej. Warto jednak pamiętać, że to właśnie koncentracja energii decyduje o spożyciu paszy. Zwykłe 16% białka ogólnego w paszy spowoduje, że przy niskiej koncentracji energii świnia w ciągu dnia zje tej paszy 4 kg spożywając tym samym 4 × 160 g = 640 g białka, a przy wysokiej koncentracji energii zje 3 kg spożywając tym samym 3 × 160 g = 480 g białka (o 25% mniej!). Znany żywieniowiec powiedział mi kiedyś, że świnia nie przyrasta z procentów białka zawartego w paszy, ale z ilości gramów spożytego białka.  

Wyniki badań wskazują, że nawet do 60% niestrawionych białek po spożyciu przez świnie paszy wysokobiałkowej jest wydalanych z odchodami i moczem w postaci różnych związków azotowych. Najprostszym sposobem uniknięcia tych strat jest obniżenie zawartości białka ogólnego w paszy do niezbędnego minimum, a nawet nieco poniżej zapotrzebowania świń w danym wieku, i uzupełnienie niedoboru aminokwasów egzogennych aminokwasami syntetycznymi.

Okazuje się, że obniżenie zawartości białka ogólnego w paszy dla świń nawet o 4% może nie mieć szkodliwego wpływu na wydajność wzrostową i jakość tuszy. Uzupełnienie składu takiej paszy kilkoma egzogennymi syntetycznymi aminokwasami (lizyna, metionina, treonina, walina i tryptofan) pozwoli łatwo zoptymalizować wartość pokarmową gotowej paszy i uzyskać prawidłowe tempo wzrostu świń oraz utrzymać odpowiedni ich status zdrowotny.

 

Opr.: ACONAR

Piotr pyta: W związku z wprowadzeniem nowych przepisów w zakresie bioasekuracji, zastanawiam się, czy chów świń w moim niewielkim gospodarstwie (cykl zamknięty, 30 loch) będzie nadal opłacalny?

Piotr pyta: W związku z wprowadzeniem nowych przepisów w zakresie bioasekuracji, zastanawiam się, czy chów świń w moim niewielkim gospodarstwie (cykl zamknięty, 30 loch) będzie nadal opłacalny?

 

Wielu rolników produkujących świnie w mniejszej skali (dla porządku przyjmijmy, że są to rolnicy produkujący świnie w cyklu zamkniętym i utrzymujący od 30 do 50 loch) zastanawia się ostatnio może bardziej, czy przy utrzymującym się od kilkunastu lat poziomie cen skupu świń i cen mieszanek paszowych koszty związane z wprowadzeniem nowych obowiązków w zakresie bioasekuracji w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa ASF nie spowoduje takiego pogorszenia opłacalności produkcji, że pomimo najszczerszych chęci będą musieli wycofać się z chowu świń i zaniechać dalszej produkcji tuczników.

Zanim jednak spróbujemy się zastanowić, od czego zależy opłacalność produkcji świń i które z elementów tej produkcji mają największe znaczenie, a zatem powinny stanowić główne pole zainteresowania rolnika-producenta świń, powiedzmy sobie otwarcie, że stosowanie prawidłowo zaprogramowanej i realizowanej bioasekuracji jest jednym z najważniejszych elementów nowoczesnej produkcji świń i w żadnym przypadku bioasekuracja nie powinna być traktowana jako zbędny kaprys inspekcji weterynaryjnej.

Bioasekuracja od wielu lat traktowana jest na całym świecie równorzędnie, a czasem nawet bardziej niż równorzędnie, z dobrym programem żywienia świń i higieną wysokowartościowych pasz, z wysokowydajną genetyką, z dobrym zarządzaniem stadem loch, prosiąt, warchlaków i tuczników, dobrze opracowanym i rzetelnie realizowanym programem profilaktyki oraz zachowaniem optymalnych warunków środowiskowych.

Od wielu lat można usłyszeć wypowiedzi doświadczonych specjalistów, którzy uważają, że brak bioasekuracji potrafi skutecznie zniweczyć wszelkie wysiłki producenta świń podejmowane w celu zapewnienia dobrego żywienia, sprawnego zarządzania stadem i genetyką, starannej realizacji programu profilaktyki czy dbałości o środowisko.

Chciałoby się powiedzieć: Rolniku! Obudź się! I natychmiast zadbaj o podstawowe warunki bioasekuracji, i tej zewnętrznej, i tej wewnętrznej. To wcale nie jest ani takie bardzo kosztowne, ani takie trudne. Może nie zwracałeś dotychczas uwagi na oczywiste prawdy i nie doceniałeś wagi prostych zasad przestrzegania bioasekuracji. Zanim znowu zaczniesz narzekać, zacznij działać i szybko napraw sytuację w swoim gospodarstwie. O braku minimum wiedzy, jakie znaczenie ma bioasekuracja, u bardzo wielu rolników, trzymających kilkanaście i nieco więcej świń, krążą wręcz przerażające opowieści. Czasami aż trudno w nie uwierzyć!

Wg opinii lekarzy weterynarii opanowanie problemu rozprzestrzeniania się wirusa ASF w Polsce będzie bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ oprócz kłopotliwego nadmiaru dzików i – jak na razie – realnego braku możliwości zmniejszenia ich populacji do bezpiecznego poziomu, ciągle będzie pozostawać bez bioasekuracji wiele takich gospodarstw, gdzie rolnicy utrzymujący kilka świń nie wykazują żadnego zainteresowania przestrzeganiem przynajmniej podstawowych zasad bioasekuracji i chęcią poprawy higieny w swoim chlewiku.

Pomimo szeroko toczonej dyskusji w mediach, na spotkaniach rolników czy kontroli inspektorów, do wielu rolników nie dociera prosty fakt, że nawet jedna świnia pozostająca bez bioasekuracji w danej wsi może zachorować na ASF i z powodu niefrasobliwości właściciela skutecznie zakazić inne świnie. Trudno wyobrazić sobie taką sytuację, ale podejmowane są nawet próby protestu rolników przeciwko wprowadzeniu oczywistych obostrzeń wynikających z obowiązkowej bioasekuracji. Bioaskeuracja jest w interesie każdego rolnika utrzymującego świnie, a nie w interesie inspekcji weterynaryjnej!          

O znaczeniu bioasekuracji w chowie świń i o tym, jak ją najlepiej wdrożyć w swoim gospodarstwie, czasem nie tak wcale dużym, w prostych słowach napisał prof. dr hab. Z. Pejsak (TCh, luty 2018). Warto ten artykuł przeczytać kilka razy od początku do końca i już dzisiaj wprowadzić podane tam zalecenia. Nie czekajmy, aż zwykła niefrasobliwość i brak wiedzy (chciałoby się użyć w tym miejscu bardziej dosadnego synonimu!) zniweczy wszelkie nasze wysiłki w celu uzyskania opłacalności produkcji naszych świń.

 

Opr.: ACONAR  

Magdalena pyta: Czy warto wykorzystać produkty uboczne rolne lub przemysłu spożywczego jako komponenty pasz dla świń?

Magdalena pyta: Czy warto wykorzystać produkty uboczne rolne lub przemysłu spożywczego jako komponenty pasz dla świń?

 

Tradycyjnie od wielu lat produkty uboczne przemysłu rolno–spożywczego (młynarskiego, olejarskiego, gorzelniczego, piwowarskiego, cukrowniczego, warzywno–owocowego i inne) oraz zakładów zbiorowego żywienia były i są wykorzystywane jako karma dla świń.

Ale czasy się zmieniły! Z jednej strony nowoczesne krzyżówki świń wymagają żywienia zbilansowanymi mieszankami paszowymi o wysokiej wartości pokarmowej, a z drugiej strony zysk z produkcji świń zmniejszył się do takiego stopnia, że producentowi pozostał bardzo wąski margines na ewentualne ryzyko towarzyszące wykorzystaniu produktów ubocznych w żywieniu świń. 

Ale jeśli dostępne w danym regionie/kraju produkty uboczne są stosunkowo tanie, to przy zachowaniu odpowiedniej ostrożności i wykorzystaniu dostępnej w tym zakresie wiedzy mogą stanowić składniki karmy dla trzody chlewnej, dzięki czemu możliwe będzie obniżenie kosztów żywienia świń.

Zawsze w każdej produkcji warto szukać sposobów pomniejszenia jej kosztów. Między innymi dlatego nie należy rezygnować z wykorzystania produktów ubocznych jako składników pasz. Może się bowiem okazać, że np. w którymś roku niekorzystne warunki pogodowe spowodują istotne pogorszenie jakości zbóż lub roślin strączkowych na terenie naszego regionu czy w krajach eksporterów i może wtedy warto sięgnąć po produkty uboczne.

Przemysł rolno–spożywczy i zakłady zbiorowego żywienia wytwarzają ogromne ilości produktów ubocznych. Dobrym przykładem może być przemysł browarniczy, który w procesie wytwarzania piwa na całym świecie (ok. 190 mld litrów rocznie!) wykorzystuje słody zbożowe, z których po warzeniu brzeczki pozostaje tzw. młóto. Po wysuszeniu zawiera ono 37% białka ogólnego, 7,5% tłuszczów, 15,8% włókna i 11,7 MJ energii metabolicznej. Jeśli na świecie rocznie do wyprodukowania piwa potrzebne jest ok. 32,3 mln ton słodu, to łatwo wyobrazić sobie, jaka ogromna ilość młóta może być wykorzystana w paszach dla zwierząt. A to tylko jeden z produktów ubocznych…

Ważnym argumentem za tym, by wykorzystywać produkty uboczne przemysłu rolno–spożywczego i zakładów zbiorowego żywienia w paszach dla zwierząt jest gwarancja wysokiej jakości w momencie ich powstawania. Przemysł produkujący żywność musi przestrzegać rygorystyczne zasady higieny i bezpieczeństwa, stąd powstające produkty uboczne pochodzą z surowców o najwyższej jakości i powstają w trakcie procesów chronionych odpowiednimi procedurami bezpieczeństwa.

Niestety, zdarza się, że jakość produktów ubocznych z powodu niewłaściwych warunków gromadzenia, przechowywania i transportu ulega potem pogorszeniu, czasami nawet znacznemu, zanim zostaną wykorzystane w produkcji pasz dla zwierząt. W tym momencie pojawia się pierwszy ważny warunek prawidłowego wykorzystania produktów ubocznych jako składników pasz: każdy producent pasz, który zdecyduje się je wykorzystać, musi mieć pewność, że są one wysokiej i odpowiedniej jakości.

Innym poważnym problemem jest sezonowość w dostępie do wielu z ubocznych produktów. Piwo jest produkowane przez cały rok, stąd suszone młóto można kupić praktycznie o każdej porze roku. Podobnie jest z odpadami z produkcji pieczywa czy wyrobów cukierniczych. Ale już np. prasowane wysłodki buraczane, powstające w trakcie produkcji cukru, są dostępne tylko przez pewien okres w roku. W czasie trwania kampanii cukrownie są gotowe sprzedać prasowane wysłodki po stosunkowo niskiej cenie, ale po zakończeniu produkcji cukru cena wysuszonych wysłodków (suszone wysłodki buraczane (85–90% s.m.) zawierają 9–12% białka ogólnego, 0,6–0,8% tłuszczów, 15–18% włókna surowego) znacznie wzrasta i wątpliwe staje się ich wykorzystanie jako taniego składnika pasz.

Niekorzystnym efektem wykorzystania zbyt dużych ilości niektórych produktów ubocznych w żywieniu świń może być ich negatywny wpływ na jakość mięsa i tłuszczu. Dobrym przykładem jest tu zbyt duży udział suszonego wywaru kukurydzianego DDGS w paszy dla tuczników, co może powodować jakościowe zmiany słoniny (miękka i żółta), uniemożliwiając wykorzystanie jej do produkcji smalcu lub wędlin.

Z pewnością problemem dla każdego producenta zwierząt jest zmienna zawartość składników pokarmowych (białko, tłuszcz, włókno surowe, popiół) w kolejnych partiach dostarczanych produktów ubocznych. Z tego powodu możliwe jest korzystne zagospodarowanie dostępnych w danym regionie produktów ubocznych jedynie przy współudziale doświadczonego żywieniowca, posiadającego stały i łatwy dostęp do laboratorium analitycznego, gotowego do ewentualnej korekty receptur pasz po każdej kolejnej dostawie produktów ubocznych.

 

   Opr.: ACONAR

Reklama
Reklama2