bn_CA_kredyt-Agro-042025-1200x250
1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
biopoint1200
004 AG-PROJEKT 2025-04a

Michał pyta: Dlaczego w ostatnich miesiącach 2018 r. tak bardzo spadła opłacalność produkcji trzody chlewnej w Polsce?

Michał pyta: Dlaczego w ostatnich miesiącach 2018 r. tak bardzo spadła opłacalność produkcji trzody chlewnej w Polsce?

 

Jesienią 2018 r. zdenerwowani niską opłacalnością produkcji trzody chlewnej rolnicy postanowili zaprotestować. Ponieważ spotkania i rozmowy z ministrem rolnictwa niewiele dały, protesty nasiliły się w pierwszych miesiącach 2019 r., a rolnicy zagrozili: Jeśli pokojowe protesty i rozmowy nie pomogą, to rozpoczniemy „chłopskie powstanie”!

Aby ostudzić emocje, warto zadać sobie pytanie: Dlaczego opłacalność produkcji jest ostatnio taka niska? Wg rolników głównym powodem jest gwałtowny spadek cen skupu tuczników z 4,80 zł/kg w sierpniu/wrześniu 2018 r. do 3,80 zł/kg (a nawet mniej!) na początku lutego 2019 r. (spadek o ponad 20%). W porównaniu do cen z maja/lipca 2017 r. (5,60 zł/kg) spadek ten wynosi ponad 32%! Przy wzroście cen zbóż z powodu ubiegłorocznej suszy o 15-25% rzeczywiście trudno jest mówić o opłacalności produkcji.

Niestety, do tych wszystkich nieszczęść „dołożył się” jeszcze „świński dołek”, z jakim mamy do czynienia od mniej więcej połowy ubiegłego roku w wyniku tzw. „cyklu świńskiego”. Wzrost produkcji prowadzi do „świńskiej górki”, czyli chwilowej nadpodaży żywca na rynku i powoduje spadek cen skupu. Przeciwieństwem „świńskiej górki” jest „świński dołek”. Wzajemną zależność ilości wyprodukowanych tuczników i ceny skupu w Polsce w latach 2011-2018 przedstawiono na wykresie 1 (dane MRiRW).

Nawiasem mówiąc, zjawisko „cyklu świńskiego” jest znane od ponad 120 lat i jest pierwszorzędnym przykładem zależności, jakie zachodzą na rynku między popytem, podażą i ceną, wykorzystywanym przez ekonomistów do badania samego zjawiska, a także wzorcowym przykładem przedstawianym studentom na pierwszych wykładach z ekonomii. O tym, że nadchodzi „świński dołek” i wynikający z tego spadek cen skupu tuczników informowały rolników w połowie 2018 r. zarówno dane GUS, jak i rolnicze czasopisma i portale. Można łatwo to sprawdzić!

Ponieważ żywność zalicza się do artykułów pierwszej potrzeby, na które popyt jest mniej więcej stały, to o cenach skupu decyduje przede wszystkim podaż (pogłowie tuczników). „Prawidłowość jest taka, że wzrost podaży o 1% powoduje spadek cen o 10%! I na odwrót: gdy podaż spada, to w wielokrotnie większej skali przekłada się to na wzrost cen” – wyjaśnia prof. Henryk Runowski z SGGW.

W praktyce wygląda to tak: na fermie o obsadzie 2000 tuczników zwiększenie obsady o 20 tuczników (o 1%) najprawdopodobniej nie spowoduje spadku cen skupu. Ale jeśli w skali kraju wzrośnie pogłowie tuczników z 4633 tys. szt. (czerwiec 2017 r.) do 5010 tys. szt. (marzec 2018 r.), czyli o 8,1%, to cena skupu może spaść nawet o kilkadziesiąt procent! W podanym okresie cena skupu spadła z 5,72 do 4,65 zł/kg, czyli o 23%! I pomimo spadku pogłowia tuczników w czerwcu 2018 r., na rynku była ciągle nadpodaż wieprzowiny i cena skupu nadal spadała do poziomu jesienią 2018 r. poniżej 4,00 zł/kg (o 33% i więcej)!

W połowie września 2018 r. GUS w „Informacji o stanie pogłowia…” podał, że: „Według wstępnych danych pogłowie świń w czerwcu 2018 r. liczyło 11 827,5 tys. szt., wykazując w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrost o 4,2%. Wzrost pogłowia wystąpił w grupie warchlaków o 4,8% i świń na ubój (tuczników) o 10,2%”. Co więcej, od czerwca 2016 r. do końca marca 2018 r. pogłowie tuczników wzrosło aż o 26,1% (z 3973 mln szt. do 5010 mln szt., wykres 1). Zapaść cen skupu zbliżała się więc wielkimi krokami!

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny problem: zmiany zachodzące w strukturze pogłowia świń w Polsce. W 2011 r. średni rocznie udział prosiąt w pogłowiu ogółem wynosił 26,5%, a tuczników 34,3%. W pierwszej połowie 2018 r. udział prosiąt w pogłowiu ogółem wyniósł 23%, natomiast tuczników ponad 41%. Prawdopodobnie trend ten utrzyma się w najbliższych latach…

Kilkanaście lat temu produkcja trzody chlewnej w Polsce była znacznie bardziej przewidywalna, bo była oparta głównie na własnej krajowej produkcji prosiąt. Obecnie, przy niekontrolowanym imporcie prosiąt, można obawiać się, że nieuniknione „cykle świńskie” mogą charakteryzować się jeszcze większymi wahnięciami i być co kilka lat bardzo bolesnymi dla wielu producentów.

Czyżby z tego wynikało, że to rolnicy są sami sobie winni, bo wyprodukowali za dużo tuczników? Nie do końca. Ale coś w tym jest….

 

Opr.: ACONAR

Alicja pyta: Spada opłacalność produkcji świń. Rolnicy protestują na drogach, związki zawodowe rolników i sejmiki apelują o pomoc do Ministerstwa Rolnictwa, a minister obiecuje zainteresować się problemem. Czy my, polscy producenci świń, naprawdę jesteśmy

Alicja pyta: Spada opłacalność produkcji świń. Rolnicy protestują na drogach, związki zawodowe rolników i sejmiki apelują o pomoc do Ministerstwa Rolnictwa, a minister obiecuje zainteresować się problemem. Czy my, polscy producenci świń, naprawdę jesteśmy skazani na ciągłą niepewność?

 

Od kilkunastu tygodni bardzo gorącym tematem wśród rolników–producentów trzody chlewnej jest opłacalność chowu świń, a dokładniej – chowu tuczników. Obniżenie cen skupu świń przez zakłady mięsne w ostatnich miesiącach 2018 r. spowodował, że zdesperowani rolnicy postanowili zaprotestować przeciwko brakowi opłacalności produkcji świń, blokując drogi międzynarodowe i krajowe, żądając jednocześnie spotkania z ministrem rolnictwa najpierw na drogach, a potem przy stole konferencyjnym w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi czy w Sejmie RP na posiedzeniu Komisji ds. Rolnictwa.

Nie po raz pierwszy cena skupu świń w Polsce w ostatnich tygodniach roku w okresie czterech lat 2015–2018 jest niska (wykres 1, Biuletyn MRiRW Rynek Mięsa Wieprzowego, nr 51–52/2018). Ale – gwoli prawdy – w tym samym okresie zdarzały się także bardzo dobre ceny skupu świń (np. w 2016 r.)!

Przyglądając się przebiegowi zmian cen skupu świń w latach 20152018 warto uzmysłowić sobie, że ceny te ulegały znacznym wahaniom i zmieniały się nie tylko w poszczególnych latach, ale także – mniej lub bardziej – w ciągu każdego roku.

Można by więc powiedzieć, że czasami producenci świń całkiem dobrze zarabiają na chowie tuczników, a czasami ponoszą straty i muszą dopłacać do tuczu. Oczywiście, wielkość zysku, czyli dokładniej ile zarobimy na tuczu, zależy nie tylko od ceny skupu, ale także od kosztów produkcji i ilości sprzedanych świń. O tym, jak liczyć koszty produkcji świń i czy ilościowe zwiększenie produkcji poprzez integrację producentów może poprawić opłacalność tuczu, warto przeczytać w grudniowym wydaniu czasopisma „Trzoda Chlewna”.

A od czego zależy cena skupu? Od wielu czynników, których dokładny opis i szczegółową analizę pozostawmy specjalistom.

Najprościej mówiąc, ceny w gospodarce wolnorynkowej są ustalane w wyniku wzajemnego oddziaływania popytu i podaży. W warunkach rynkowych oddziaływanie to prowadzi do powstania ceny równowagi w punkcie równowagi rynkowej. Podstawowym warunkiem istnienia mechanizmu kształtowania się cen jest istnienie giętkości cen, czyli możliwości zmiany poziomu ceny w odpowiedzi na zmiany popytu lub podaży. Barierą w wolnorynkowym kształtowaniu cen mogą być czynniki administracyjne (np. reglamentacja cenowa), jak i czynniki rynkowe (tzw. strategie cenowe, czyli działania wykorzystujące cenę do kształtowania rynku).

Ja chciałbym zwrócić uwagę na jeden z ważniejszych czynników mających wpływ na kształtowanie się cen skupu świń w Polsce. Jest nim cena sprzedaży półtusz wieprzowych na rynku wspólnotowym UE (wykres 2, Biuletyn MRiRW Rynek Mięsa Wieprzowego, nr 5152/2018). Przyglądając się uważnie temu wykresowi i porównując go z wykresem 1, widać, że krzywe zmian cen skupu świń i sprzedaży półtusz mają bardzo podobny przebieg w poszczególnych latach.

Można powiedzieć, że zakłady mięsne skupują świnie w cenie silnie powiązanej z ceną sprzedaży półtusz wieprzowych. Wynika z tego, że ryzyko ewentualnych strat z powodu niższej ceny sprzedaży półtusz wieprzowych na rynkach UE jest przeniesione wprost na producenta świń. Bolesne? Ale prawdziwe… Producenci świń w Polsce są bowiem zawieszeni między zakładami mięsnymi, które wprawdzie chcą kupować świnie po najniższej cenie, ale gdy wzrasta popyt na półtusze i rośnie cena ich sprzedaży, są gotowe zapłacić za tuczniki nawet całkiem dużo, a wytwórniami pasz, które wprawdzie chcą sprzedać swoje pasze po możliwie najwyższej cenie, ale jeśli spada popyt, to też obniżają cenę sprzedaży.

Czy minister rolnictwa może nakazać zakładom mięsnym skupowanie świń wg cen, które będą zawsze opłacalne dla rolników i tym samym przejęcie ryzyka braku opłacalności produkcji mięsa wieprzowego wynikającego z wahania się cen sprzedaży półtusz na rynkach wspólnotowych? Czy minister rolnictwa może nakazać wytwórniom pasz sprzedawanie pasz wg cen, które będą zawsze opłacalne dla rolnika i tym samym na przejęcie ryzyka braku opłacalności produkcji pasz wynikających chociażby z wahań cen surowców do produkcji pasz?

Ale minister może wspierać polską hodowlę trzody chlewnej, promować i chronić polską produkcję wieprzowiny, powołać giełdę sprzedaży tuczników, zintensyfikować edukację rolników, uprościć prawo budowlane, pozwalając na budowę nowych chlewni oraz skuteczniej rekompensować straty wynikające z ASF.

 

Opr.: ACONAR

 

 

 

 

Komisja Europejska postanowiła obniżyć dopuszczalną ilość miedzi w paszach dla prosiąt. W sytuacji, gdy obowiązuje zakaz stosowania w paszach dla świń antybiotykowych stymulatorów wzrostu, a wkrótce będzie obowiązywał także zakaz stosowania cynku, czy pr

Teresa pyta: Komisja Europejska postanowiła obniżyć dopuszczalną ilość miedzi w paszach dla prosiąt. W sytuacji, gdy obowiązuje zakaz stosowania w paszach dla świń antybiotykowych stymulatorów wzrostu, a wkrótce będzie obowiązywał także zakaz stosowania cynku, czy proponowane są jakieś alternatywne rozwiązania w celu zapobiegania negatywnym skutkom obniżonego statusu zdrowotnego przewodu pokarmowego u prosiąt?

 

Przed 70 laty dr Raphael Braude, jeden z najznakomitszych brytyjskich specjalistów w zakresie żywienia świń, zaobserwował w trakcie prowadzonego doświadczenia, że prosięta, które lizały miedziane rury doprowadzające wodę do kojca, w którym były utrzymywane, osiągnęły nieco większe tempo wzrostu w porównaniu do prosiąt, które nie miały możliwości lizania miedzianych rur.

Zachowanie się prosiąt skłoniło dr Braude’go do przeprowadzenia odpowiednich doświadczeń i następnie, na podstawie uzyskanych wyników, zaproponowania dodatku do pasz preparatów zawierających miedź w ilości znacznie przekraczającej zapotrzebowanie pokarmowe na ten mikroelement (170 mg Cu/kg paszy odsadzeniowej vs 6 mg/kg paszy pokrywającej zapotrzebowanie pokarmowe).

Od tamtego czasu dodatkowa ilość miedzi (najczęściej w postaci siarczanu miedzi) jest integralnym składnikiem pasz dla prosiąt w okresie okołoodsadzeniowym i po odsadzeniu, przyczyniając się – wraz z cynkiem – do znaczącej poprawy zdrowotności przewodu pokarmowego, zapobiegania tak częstym u prosiąt biegunkom, a także pozwala na ograniczenie ilości stosowanych antybiotyków.

Komisja Europejska postanowiła jednak obniżyć ilość dodawanej miedzi do pasz dla prosiąt, głównie z potrzeby ochrony środowiska naturalnego, do którego wraz z odchodami przedostawała się znaczna ilość tego mikroelementu.

Przypomnijmy, że z żywieniowego punktu widzenia zapotrzebowanie prosiąt na miedź wynosi (zalecenia wg NRC): 1,6 mg/dzień (prosięta 5–7 kg m.c.), 2,81 mg/dzień (prosięta 7–11 kg m.c.), 4,53 mg/dzień (prosięta 11–25 kg m.c.). Potrzebną ilość zapewnia udział miedzi w paszach dla prosiąt w ilości 6 mg Cu/kg gotowej paszy (zalecenia amerykańskiej NRC i duńskiej VSP). Miedź pełni wiele ważnych ról w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu prosiąt:

– wraz z żelazem jest niezbędna do wytwarzania czerwonych ciałek krwi; niedobór miedzi może prowadzić do anemii,

– optymalizuje procesy trawienia i absorpcji składników pokarmowych w przewodzie pokarmowym,

– będąc antyoksydantem, zapobiega negatywnym skutkom stresu oksydacyjnego,

– bierze aktywny udział w tworzeniu się kolagenu, wpływając pozytywnie na zdrowie tkanek, kości i stawów,

– powstrzymuje rozwój bakterii chorobotwórczych w przewodzie pokarmowym; duża liczba patogenów w jelitach negatywnie wpływa na zdrowie przewodu pokarmowego i powoduje spadek tempa wzrostu prosiąt. 

To prawda, że wprowadzony przez KE zakaz stosowania antybiotykowych stymulatorów wzrostu (od 2006 r.) i cynku (od 2022 r.) w paszach dla trzody chlewnej, a teraz obniżenie zawartości miedzi, stanowi poważny problem dla producentów prosiąt. KE w Rozporządzeniu z 23 lipca 2018 r. (przepisy weszły w życie 13 sierpnia 2018 r.) postanowiła, że gotowe pasze dla prosiąt na okres okołoodsadzeniowy i przez cztery tygodnie po odsadzeniu mogą zawierać maksymalnie ogółem 150 g Cu/kg paszy (pasza o zawartości 12% wilgotności); wcześniej pasze te mogły zawierać 170 mg Cu/kg paszy (obniżenie o 11,8%). W paszach dla prosiąt od piątego tygodnia do ósmego tygodnia po odsadzeniu może być maksymalnie ogółem 100 mg Cu/kg paszy.

Początkowo w 2016 r. proponowano dużo większe obniżenie zawartości miedzi w paszach dla prosiąt – ze 170 mg Cu/kg paszy do 25 mg Cu/kg paszy (obniżenie o 85,3%). Wyniki przeprowadzonych badań dowiodły jednak, że tak drastyczne obniżenie zawartości miedzi może sprzyjać powstawaniu biegunek poodsadzeniowych i powodować spadek tempa wzrostu prosiąt średnio o 40 g/dziennie w okresie do 12 tygodnia życia. Dzięki silnemu wsparciu specjalistów z FEFAC Komisja Europejska przyjęła w swoim Rozporządzeniu bardziej realistyczne obniżenie zawartości miedzi o ok. 12%.

W tej sytuacji producenci pasz wspólnie z producentami prosiąt prowadzą intensywne badania, poszukując skutecznej alternatywy dla poprawienia zdrowotności przewodu pokarmowego prosiąt i utrzymania odpowiedniego tempa ich wzrostu. Obiecujące rezultaty dało zwiększenie udziału w paszach dla prosiąt dodatku mieszaniny kwasów organicznych, w tym zwłaszcza kwasu benzoesowego, co pozytywnie wpływało na dzienne spożycie paszy, lepsze jej wykorzystanie i zwiększało końcową masę ciał prosiąt o ok. 5–6% w porównaniu do prosiąt z grupy kontrolnej. Obniżeniu ulegała też liczba przypadków infekcji przewodu pokarmowego i wynikających z tego biegunek. Wśród innych alternatywnych dodatków brane są też pod uwagę pro– i prebiotyki czy preparaty fitogeniczne, często wzbogacane różnego rodzaju enzymami i olejkami eterycznymi.

Wyniki tych badań budzą nadzieję na pozytywne rozwiązanie trudnego problemu utrzymania pożądanej zdrowotności prosiąt po odsadzeniu i zachowania wysokiego tempa wzrostu, ale dla całkowitego opracowania konkretnych propozycji potrzebne są jeszcze dalsze doświadczenia. 

 

Opr.: ACONAR

Sebastian pyta: Ogromnym problemem jest utrzymanie tempa wzrostu prosiąt po ich odsadzeniu. Jedną z głównych przyczyn jest małe spożycie paszy. Czy można w kilku prostych słowach przedstawić sposoby skutecznego zachęcenia odsadzonych prosiąt do wyjadania

Sebastian pyta: Ogromnym problemem jest utrzymanie tempa wzrostu prosiąt po ich odsadzeniu. Jedną z głównych przyczyn jest małe spożycie paszy. Czy można w kilku prostych słowach przedstawić sposoby skutecznego zachęcenia odsadzonych prosiąt do wyjadania większej ilości paszy? 

 

Rzeczywiście zachęcenie prosiąt do wyjadania suchej paszy w pierwszych dniach po ich odsadzeniu jest ciągle bardzo poważnym problemem. Niektórzy żywieniowcy ten kłopotliwy dla prosiąt okres nazywają utratą apetytu, a nawet swego rodzaju anoreksją. Oznaczałoby to, że przyczyną są same prosięta. Czyżby?

Dokładniejsza obserwacja zachowania się prosiąt w pierwszych godzinach po ich odsadzeniu sugeruje jednak zupełnie coś innego: prosięta są głodne i z pewnością zjadłyby suchą paszę, ale często nie wiedzą, gdzie jej szukać, a jeśli nawet znajdą karmidło z tą paszą, to nie wiedzą, że jest to pokarm dla nich i nie potrafią jej zjeść w takiej ilości, aby zaspokoić głód. Wynika z tego, że problem nie leży po stronie prosiąt, ale raczej po stronie producenta. Wszyscy producenci prosiąt dokładnie zdają sobie sprawę, że głodowanie prosiąt przez 3–5 dni po odsadzeniu jest dla nich szkodliwe (wstrzymanie procesu dojrzewania przewodu pokarmowego, zmniejszenie kosmków jelitowych), powoduje zahamowanie tempa wzrostu i zwiększa koszty produkcji (wydłużony okres tuczu). Co należy więc zrobić, aby prosięta w ciągu zaledwie kilku godzin po odsadzeniu zaczęły wyjadać paszę?

 Przede wszystkim musimy podać im paszę najlepszej jakości o najwyższej wartości pokarmowej, zawierającą łatwostrawne składniki w odpowiedniej proporcji. Oszczędzanie na zakupie tej akurat paszy nie ma żadnego sensu! Dobrze zbilansowana i smakowita pasza na pierwszy okres po odsadzeniu prosiąt zdecydowanie zwiększa szanse, że prosięta wcześniej rozpoczną jej wyjadanie. Zwykle potrzebujemy niewiele, zaledwie 2–3 kg tej superpaszy. Dopiero potem, gdy prosięta już nauczą się wyjadać suchą paszę, możemy pomyśleć o obniżeniu kosztów.

Większość producentów podaje odsadzonym prosiętom paszę w typowych karmidłach, często nawet całkiem dobrze umieszczonych w kojcu, oczekując, że prosięta łatwo odszukają takie karmidło. Warto jednak pamiętać, że prosięta w pierwszych godzinach po odsadzeniu instynktownie szukają czegoś do zjedzenia przede wszystkim na posadzce, a nie w karmidłach. Niewielkie ilości paszy powinny być rozsypane wprost na posadzce albo podane na płaskich tacach, często w jaskrawym i atrakcyjnym kolorze. Prosięta przede wszystkim muszą poznać smak suchej paszy i nauczyć się zaspokajać nią głód. Przy czym ta sama pasza koniecznie powinna być jednocześnie podana w karmidłach! Taka sama pod względem składu, smaku i formy; najpierw sypka, potem może być granulowana.

Surowce, z których powinna być wyprodukowana pasza dla prosiąt odsadzonych, powinny być łatwostrawne i smakowite, a także powinny stymulować rozwój zdrowego przewodu pokarmowego. Zdrowy przewód pokarmowy gwarantuje, że prosięta będą zjadały takie ilości paszy, jakie są im potrzebne do pełnego wzrostu, a wysoka strawność przyczyni się do tego, że prosięta będą zjadały kolejne porcje paszy.

Niestety, nawet najlepsza pasza nie powinna być podawana prosiętom zbyt długo. Często wystarczy kilka pierwszych dni. Warto też nieco zróżnicować wartość pokarmową i skład surowcowy paszy przeznaczonej dla prosiąt cięższych od tej podawanej prosiętom lżejszym. W praktyce zaobserwowano, że prosięta cięższe trudniej przyzwyczajają się do wyjadania suchej paszy. Aby prawidłowo zarządzać wyjadaniem paszy przez prosięta w pierwszych godzinach/dniach po odsadzeniu, należy częściej obserwować ich zachowanie i odpowiednio do sytuacji podejmować właściwe decyzje.

Oferowanie prosiętom odsadzonym preparatów mlekozastępczych ma swoje dobre i złe strony. Zwykle podawanie im takich preparatów wydłuża okres przyzwyczajania się do paszy suchej. Ale dla prosiąt z niedowagą może to być jak najbardziej właściwe rozwiązanie! Niestety, preparaty mlekozastępcze wymagają większego nakładu robocizny i dbałości o czystość. Bardzo dobrym rozwiązaniem w przyzwyczajaniu odsadzonych prosiąt do wyjadania suchej paszy jest podawanie im w pierwszym okresie paszy zmieszanej z wodą w postaci papki. Zapobiega to też ewentualnemu odwodnieniu się prosiąt.

Świetne wyniki we wczesnym wyjadaniu suchej paszy uzyskuje się u tych prosiąt odsadzonych, którym w okresie ssącym podawano specjalną paszę dla prosiąt ssących. Podawana już w drugim tygodniu życia umożliwia im poznanie smaku innego pożywienia aniżeli tylko mleko matki i pozwala przyzwyczaić się do zjadania suchej paszy. Zaobserwowano też, że takie prosięta najczęściej nie wymagają podawania im po odsadzeniu paszy na płaskich tacach lub rozsypanej na posadzce. Dodatkowo podawana pasza w okresie ssania poprawia masę ciała prosiąt w dniu ich odsadzenia i zwiększa szanse prosiąt w miocie na lepsze wyrównanie ich masy ciała.

 

Opr.: ACONAR

Krzysztof pyta: Czy w Polsce możliwe będzie większe zastosowanie krajowych surowców białkowych w paszach dla trzody chlewnej? Przeprowadzono dziesiątki badań, wydano pieniądze i wygłoszono wiele ważnych deklaracji, a w praktyce nic się nie zmienia.

Krzysztof pyta: Czy w Polsce możliwe będzie większe zastosowanie krajowych surowców białkowych w paszach dla trzody chlewnej? Przeprowadzono dziesiątki badań, wydano pieniądze i wygłoszono wiele ważnych deklaracji, a w praktyce nic się nie zmienia.

 

W czerwcu br. ministrem rolnictwa został Jan Krzysztof Ardanowski, rolnik spod Torunia, poseł PiS, wcześniej podsekretarz w MRiRW w latach 2005–2007. W krótkim czasie przedstawił wiele interesujących propozycji zmian w polskiej gospodarce rolnej.

Prezentując w lipcu br. przygotowany przez MRiRW pod nowym kierownictwem „Plan dla wsi” M. Morawiecki, premier rządu RP, podkreślił, że „Plan…” ma na celu podniesienie poziomu bezpieczeństwa Polaków w trzech obszarach: bezpieczeństwo rodziny, bezpieczeństwo miast i wsi oraz bezpieczeństwo zewnętrzne.

W obszarze produkcji zwierzęcej i związanej z nią produkcji pasz realizacja tego planu ma polegać na zwiększeniu bezpieczeństwa żywnościowego Polski oraz wsparciu ochrony gleb przede wszystkim poprzez sukcesywne zastępowanie białka paszowego importowanego z zagranicy, głównie poekstrakcyjnej śruty sojowej, białkiem paszowym pochodzącym z produkcji krajowej.

Przypomnijmy, że kraje UE importują rocznie ponad 34 mln ton śruty sojowej, w tym Polska ok. 2 mln ton. Importowana śruta sojowa wyprodukowana jest prawie w 95% z nasion GMO. W Polsce obowiązuje od 2006 r. ustawowy zakaz stosowania śruty sojowej GMO w paszach dla zwierząt, który to zakaz poprzez wprowadzanie kolejnych na okres 5 lat moratoriów jest zawieszony do końca 2018 r. Minister rolnictwa oświadczył, że w najbliższym czasie zostanie zaproponowana ustawa, która wskaże konkretną drogę zastąpienia śruty sojowej białkiem pochodzenia krajowego, a stosowanie importowanej śruty sojowej GMO będzie przedłużone maksymalnie na kolejna dwa lata.

Wg Ardanowskiego program białkowy w Polsce rozwija się pomyślnie, należy więc podjąć decyzję o stopniowym ograniczaniu importu soi z Ameryki. „Nie widzę powodu przesuwania w nieskończoność moratorium, bo takie działanie polega tylko na wysyłaniu nieczytelnych sygnałów, że jest to zwykła gra” – powiedział minister. Dodał też, że nie ma żadnego uzasadnienia wydawanie ponad 4 mld zł rocznie na import śruty sojowej jako źródła białka paszowego, bo białko paszowe może być wyprodukowane w Polsce i dać dochód polskim rolnikom. Ponadto zaznaczył, że obecnie kraje Europy Zachodniej odchodzą od stosowania śruty sojowej w paszach, m.in. podobny program zastąpienia soi innymi roślinami białkowymi wprowadziła Francja.

Ardanowski przypomniał, że od kilkunastu lat jest realizowany w Polsce program, którego celem jest zwiększenie produkcji krajowego białka roślinnego. Chodzi o opracowanie takich technologii i odmian roślin białkowych, które można uprawiać w naszym klimacie, a ich produkcja dla rolników byłaby dochodowa. Zdaniem szefa resortu dotychczasowe prace odpowiedziały na wszystkie pytania; Polska nie musi być uzależniona od białka importowanego z zagranicy. „To nieprawda, że polscy rolnicy nie chcą uprawiać roślin wysokobiałkowych, ale muszą mieć gdzie je sprzedawać” – przekonuje minister. Jednocześnie dodaje, że uprawa roślin wysokobiałkowych jest potrzebna dla realizacji płodozmianu ulepszającego w dużym stopniu żyzność gleb.

Wg Ardanowskiego bardzo poważnym problemem uniemożliwiającym wprowadzenie polskiego białka paszowego na rynek surowców paszowych jest niechęć przemysłu paszowego do wykorzystywania krajowych roślinnych surowców białkowych. Część firm zagranicznych produkujących pasze w Polsce nastawiona jest na produkcję pasz przy użyciu wyłącznie śruty sojowej, dlatego kompletnie nie są oni zainteresowani innymi roślinami białkowymi. Tłumaczą, że na rynku są zbyt małe dostawy jednolitych standaryzowanych partii krajowych surowców białka paszowego.

Niechętni też są producenci trzody chlewnej i drobiu twierdząc, że ciągle jest zbyt wiele przeciwwskazań do większego stosowania krajowych surowców białkowych, chociaż liczne badania i wyniki doświadczeń, także te przeprowadzone w dużej przemysłowej skali wskazują, że z punktu widzenia zasad żywienia zwierząt (trzody chlewnej czy drobiu) praktycznie nie ma żadnych przeszkód, aby przynajmniej część białka sojowego zastąpić w paszach białkiem krajowym.

Wydaje się, że znaczącym przełamaniem niemocy przemysłu paszowego i producentów zwierząt w zakresie stosowania krajowych surowców białkowych może stanowić podpisanie 1 października 2018 r. na Międzynarodowych Targach Wyrobów Spożywczych „Polagra-Food” porozumienia między Krajową Radą Drobiarstwa a Krajowym Zrzeszeniem Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych. Jak powiedział Ardanowski, obecny przy podpisaniu dokumentu, „te dwie ważne organizacje podpisały porozumienie, by wesprzeć ministra rolnictwa w budowaniu polskiego rynku białka”. Porozumienie dotyczy m.in. prowadzenia wspólnych działań w zakresie poszukiwania nowych i wykorzystania istniejących krajowych źródeł białka, ze szczególnym uwzględnieniem rzepaku oraz śruty rzepakowej.

Obecnie rzepak uprawia się w Polsce na powierzchni ponad 900 tys. hektarów. Działające w Polsce zakłady przemysłu olejarskiego produkują rocznie ok. 1,5 mln ton śruty rzepakowej. Blisko połowa tego surowca trafia jednak na eksport, a mogłaby stanowić cenny zamiennik importowanej śruty sojowej, przede wszystkim w produkcji trzody chlewnej. Potrzebne jest też w tej sprawie silne wsparcie organizacji zrzeszających producentów świń w Polsce.

 

Opr.: ACONAR

350x470_baner_dsm-firmenich
350x470_baner_dsm-firmenich

Slide
biopoint1200
1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_pig_at
template (2)
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.