bigdutchmann

Pozwólcie się nam rozwijać!!!

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 06/2013

 

Pozwólcie się nam rozwijać!!!

Szanowna Redakcjo,

  W odpowiedzi na wywiad udzielony przez Pana Ministra Kalembę, chciałbym odnieść się do jego treści.

  Jak widać Ministerstwo nie ma żadnej recepty na odbudowę pogłowia, nawet nie ma pojęcia o prawdziwych przyczynach takiego stanu rzeczy. Niebawem gospodarstwa zajmujące się chowem i hodowlą trzody chlewnej znikną z powierzchni polskiej gospodarki.

  Nie zgodziłbym się z twierdzeniem, że potrzebne jest centrum szkoleniowe dla hodowców (szczerze mówiąc, rozśmieszyła mnie ta propozycja). Gospodarstwa, nazwijmy je umownie „przyszłościowymi” wiedzą jak produkować efektywnie, dobrze i na wysokim poziomie. Jest ich mało to prawda, ale potencjał ich rozwoju jeszcze ciągle drzemie. W tymże środowisku wiedza o podstawach chowu i hodowli jest zbędna, natomiast wszelkiego rodzaju nowinki ze świata nauki, techniki są dostarczane na częstych konferencjach organizowanych nawet przez firmy zajmujące się sprzedażą nowych technologii, nie mówiąc już o prasie dostarczającej szeroko pojętą wiedzę z zakresu trzody chlewnej.

  Rozwiązanie dla problemu spadku pogłowia jest bardzo proste i oczywiste do stwierdzenia. Nie wymaga ono powoływania żadnego komitetu ekspertów. Otóż pozwólmy się rozwijać rodzinnym gospodarstwom. Tam potencjał produkcyjny jest największy, ciągłość funkcjonowania zapewniona przez dziedziczenie gospodarstwa. Nie ma problemu z chęciami do pracy. Polska wieś jest pełna zapalonych hodowców, ale przy każdej okazji powiększenia produkcji natrafia na barierę biurokratyczną. Nawet jeśli nie ma żadnych zastrzeżeń merytorycznych co do powiększenia produkcji, wystarczy ktoś komu będzie to „przeszkadzać” i bez wskazywania argumentów można całą procedurę wstrzymywać latami. Brakuje jednolitych i jasnych przepisów. Jeśli w danym miejscu, lokalizacji nie można budować chlewni z przyczyn środowiskowych, sanitarnych czy też krajobrazowych, to taka chlewnia nie może powstać, ale w znakomitej większości, bez jakichkolwiek przeciwwskazań i zastrzeżeń co do inwestycji, budowy, sprawa często jest gmatwana przez gminy, odsyłana niezliczoną ilość razy do ponownego rozpatrzenia itd. Trwa to latami. Tymczasem gospodarstwa likwidują stado.

  Jasny przekaz dla Pana Ministra – w imieniu młodzieży chcącej życie poświęcić hodowli trzody chlewnej prosimy o ujednolicenie przepisów, jasne przejrzyste paragrafy postępowania administracyjnego.

  Sam jestem hodowcą, który przez 4 lata (póki co bezskutecznie) próbuje zrealizować inwestycję na 98 macior w cyklu zamkniętym. Pomimo braku jakichkolwiek zastrzeżeń, moja inwestycja została uznana przez okolicznych rolników (nie mieszkających w sąsiedztwie) jako, cytuję, „Wielkoprzemysłowy Kombinat Chowu Trzody Chlewnej” i jako taki uznany przez wójta mojej gminy jako niemożliwy do zrealizowania.

  Nic nie dają opinie, raporty, decyzje instancji opiniujących. Pomimo że oddziaływanie zamknie się w obrębie mojej działki, chlewni, póki co, nie można zbudować.

  Proszę o wskazanie moich uwag Panu Ministrowi, zapewniam, że hodowców będących w podobnej sytuacji co moja jest wielu, hamulcem rozwoju jest biurokracja.

  Nie potrzebujemy jałmużny, dopłat do macior czy innych irracjonalnych pomocy. Po prostu pozwólcie się nam rozwijać!!!

 

Z wyrazami szacunku

 

Michał Smentoch

woj. pomorskie

 

Od Redakcji: Dziękujemy Panu Michałowi Smentochowi za wypowiedź w sprawie propozycji ministra Stanisława Kalemby przedstawionych w wywiadzie udzielonym Redakcji czasopisma „Trzoda Chlewna” (TCh nr 5, 2013 r.). Zawarte w liście uwagi i spostrzeżenia są cennym i ważnym głosem w trwającej obecnie dyskusji nad tezami zamieszczonymi w opracowaniu „Strategia odbudowy pogłowia i rozwoju pogłowia trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”. Publikując list Pana M. Smentocha, chcemy zachęcić Szanownych Czytelników do dyskusji na łamach czasopisma „Trzoda Chlewna” na temat zagadnień obejmujących proces odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce.

Przedstawiamy, w jaki sposób jeden z użytkowników FORUM TCh (Bolek) skomentował opracowanie „Strategia odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”, przygotowane z inicjatywy MRiRW przez zespół ekspertów.

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 05/2013

 

  Przedstawiamy, w jaki sposób jeden z użytkowników FORUM TCh (Bolek) skomentował opracowanie „Strategia odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”, przygotowane z inicjatywy MRiRW przez zespół ekspertów.

 

 Ogólna ocena opracowania „Strategia odbudowy i rozwoju trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”.

  Przygotowany dokument należy pochwalić za kompleksowe zebranie wielu danych i analiz w jednym dokumencie. W zasadzie na tym kończą się pozytywy. Wykaz błędów, rzecz jasna subiektywny, przedstawiam poniżej.


 Oszacowanie wielkości popytu

  Przyjęte założenia wzrostu popytu są zbyt optymistyczne. Wzrost PKB już w 2013 będzie niższy od przyjętego o ok. 1-2%, a coraz więcej ekonomistów zdaje się przekonywać do wizji Stieglitza rozwoju L-kształtnego, co przez wiele lat obniży wzrost poniżej prognoz. Optymizm zadziwia przy oszacowaniu dochodów i spożycia przez emerytów, tym bardziej, że problemy z FUS będą dolegliwe już od 2020 i całkiem możliwy jest znaczny spadek dochodów realnych tej, rosnącej, grupy.

Przenoszenie zwyczajów żywieniowych przez ludność migrującą ze wsi do miast jest też naiwne. Samozaopatrzenie wynika z niskich dochodów. Tucznik jest wart 500 zł, a po przetworzeniu, już w sklepie 2000 zł.

Brak jest w opracowaniu spadku popytu spowodowanego coraz gorszą jakością przetworów mięsnych. Będzie to spowodowane chęcią obniżenia kosztu surowca z obecnych 20 do 10% ceny detalicznej w perspektywie najbliższych 5-10 lat.

  Popyt na wieprzowinę spadł w 2012 o ok. 4-8%, w zależności od źródła i jest to najprawdopodobniej pierwszy rok z wielu lat dalszego spadku spożycia.

Mało kto pamięta raport Banku Światowego z lutego 2002. Zakładał on zniesienie dopłat, ale co istotne zawierał on tezę, że przy wzroście cen zbóż o 20% ceny mięsa wzrosną o 50%, czyli o 2,5 raza, powodując przejście „nowej” UE na wegetarianizm. Obecny wzrost cen powoduje nierównowagę na rynku i w dłuższej perspektywie wzrost cen do 2,5-3 euro/kg wbc z wiadomym dla polskich konsumentów skutkiem.

Prognoza na rok 2030 jest zbyt optymistyczna. Bardziej realny jest spadek spożycia do wartości 20-30 kg/osobę, charakterystycznym dla mniej zamożnych społeczeństw np. Ukrainy. Przy 35 kg/os. I wariancie I ze Strategii…(samowystarczalność 92%) wygląda to tak:

·   pogłowie 10,3 mln sztuk

·   wbc 1354 tys. t

Przyjęcie bardziej realnych założeń powoduje, że program nie ma sensu ekonomicznego i prowadzi tylko do nadprodukcji.


 Hodowcy winni!

  Za główny czynnik spadającego pogłowia uważane jest rozdrobnienie hodowli. Hodowcy są nieukami – nie potrafią wdrożyć nowych technologii, są głupi – nie potrafią liczyć i biedni – nie mają pieniędzy na milionowe inwestycje. Dokument myli i utożsamia pojęcie hodowcy – dostawcy surowca dla przetwórstwa, z rolnikiem – niezależnym przedsiębiorcą, który w oparciu o własną ziemię, budynki i czas, ma zwiększać swoje dochody.

Podstawowym problemem był czas. Od uwolnienia rynku do zdobycia przez sieci handlowe dominującej pozycji na rynku minęło trochę ponad 10 lat. Zachód potrzebował na zmiany w strukturze pogłowia 20 do 30 lat. Wyścig przegraliśmy na starcie. Można było minimalizować tylko skutki, lecz przetwórcy mogący stworzyć i egzekwować długofalowe strategie nie popisali się. Teraz trzeba wypić to piwo.


 Brak określonej grupy docelowej – beneficjentów

  Próżno szukać do kogo ma być adresowana pomoc. Duże (pow. 50 ha) gospodarstwa radzą sobie bez trzody i nie mają powodu do wejścia na kosztowny i ryzykowny rynek. Trudno oczekiwać od mniejszych kilkuset tys. zł gotówki i milionowej zdolności kredytowej. Na placu boju pozostają tylko zakłady mięsne (możliwości finansowe oraz bezpośrednie zainteresowanie) i to one zapewne mają skorzystać ze wsparcia.


 Wpływ amortyzacji na koszty

  Budynek na 150 loch to koszt 1,5 do 2 mln zł. Amortyzacja na jedno prosię to 50-100 zł (z uwzględnieniem kredytu). Wzrost musi zostać pokryty wyższą ceną lub spadkiem premii za tucz.


 Konkluzja

  Ze względu na wielkość opracowania starałem się skupić tylko na najważniejszych, moim zdaniem, fragmentach. Dokument powinien nosić nazwę: „Strategia wsparcia zakładów przetwórstwa trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”. Fundusze na jego realizację powinny pochodzić spoza II filara WPR, może być potencjalnie szkodliwy dla gospodarstw rolnych, a jego miejsce jest w Ministerstwie Gospodarki.

pietrek75 pyta: Czy olej w paszy dla świń można zastąpić gliceryną? Co o tym sądzicie?

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 04/2013

 

  pietrek75 pyta: Czy olej w paszy dla świń można zastąpić gliceryną? Co o tym sądzicie?

 

  Gliceryna jest jednym produktów ubocznych powstającym podczas produkcji biopaliw; przy produkcji 1 litra biodiesla powstaje ok. 80-110 g surowej gliceryny. Gliceryna (chemiczna nazwa 1,2,3 propanotriol) jest powszechnie wykorzystywana w produkcji mydeł i kosmetyków. Jest też dodawana jako słodzik do niektórych produktów spożywczych i pasz.

  Gliceryna po spożyciu przez świnie ulega przekształceniu w glukozę i w ten sposób może być wykorzystana przez organizm jako źródło energii metabolicznej. Gliceryna powinna być rozpatrywana raczej jako zamiennik surowców paszowych bogatych w węglowodany (zboża) aniżeli jako zamiennik oleju. Energia metaboliczna uzyskiwana z gliceryny przez świnie może być nawet o ok. 40% tańsza w porównaniu do tradycyjnych energetycznych surowców paszowych (np. zbóż). Ponieważ na świecie ciągle rośnie produkcja biopaliw, zwiększa się też zainteresowanie producentów trzody chlewnej możliwością wykorzystania gliceryny w tuczu świń.

  Zanim jednak zdecydujemy się na zastosowanie gliceryny jako składnika paszy dla świń, warto wiedzieć, ile energii świnia jest zdolna wykorzystać z tego surowca. Przede wszystkim należy pamiętać, że na rynku mamy do czynienia z gliceryną o różnej czystości. Producenci oferują glicerynę surową zawierającą od 80-88% czystej gliceryny. Do najczęstszych zanieczyszczeń gliceryny należą metanol (chociaż dopuszczalna zawartość metanolu może wynosić 0,5%, zwykle nie przekracza 0,1-0,3%), sód i chlor (gliceryna handlowa zawiera ok. 9% popiołu, z czego połowa to NaCl). Zaobserwowano, że skarmiając w tuczu świń pasze z dodatkiem gliceryny może wzrastać spożycie wody i ilość wydalanego moczu, przez co zwiększa się ilość gnojowicy. Dlatego dodając glicerynę do paszy należy obniżyć ilość dodawanej soli.

  W trakcie badań żywieniowych nad wartością energetyczną gliceryn pochodzących z różnych źródeł jako składnika paszy dla warchlaków stwierdzono, że może ona dostarczać od 3000 kcal/kg (12,55 MJ/kg) do 5200 kcal/kg (21,76 MJ/kg) energii strawnej. Dlatego zanim rozpoczniemy układanie receptury i bilansowanie wartości pokarmowej paszy, należy wiedzieć, ile energii strawnej (metabolicznej) zawiera gliceryna, którą chcemy użyć w żywieniu naszych świń. Producenci biopaliw lub hurtownicy surowców paszowych zwykle oferują glicerynę wraz z informacją o zawartości energii metabolicznej dla różnych gatunków zwierząt.

  Dodając do paszy 3-8% gliceryny zamiast pszenicy lub kukurydzy i uzupełniając zawartość aminokwasów, stwierdzono większe tempo ich wzrostu, ale jednoczesny wzrost spożycia paszy powodował, że jej wykorzystanie w zasadzie nie poprawiło się. W innym przypadku wprowadzenie do paszy 5-10% gliceryny zastępującej pszenicę i kukurydzę i bilansując wartość pokarmową tej paszy do tej, jaką miała pasza kontrolna (bez dodatku gliceryny), w tuczu świń nie stwierdzono pogorszenia któregokolwiek ze wskaźników produkcyjnych. Dodatek gliceryny do paszy laktacyjnej (do 9-10%) nie spowodował zmniejszenia poziomu produkcji mleka czy pogorszenia tempa wzrostu prosiąt ssących.

  Oznacza to, że jeśli można kupić glicerynę taniej niż niektóre zboża (w przeliczeniu na energię metaboliczną), to warto rozważyć możliwość zastąpienia części drogich zbóż gliceryną. Oczywiście należy dokładnie zbilansować wartość pokarmową paszy z gliceryną zgodnie z potrzebami świń i pamiętać, że – w przeciwieństwie do zbóż – gliceryna nie zawiera żadnych aminokwasów, włókna, witamin i składników mineralnych, a które trzeba dodać do paszy z gliceryną i dopiero wtedy policzyć jej koszt ogółem. Jeśli białkowe surowce paszowe są drogie, to korzyści wynikające z zastąpienia zbóż gliceryną ulegają niwelacji i koszt paszy w zasadzie nie ulega obniżeniu, a nawet może wzrosnąć.

  Jedną z interesujących możliwości wykorzystania gliceryny jest jej zdolność do zatrzymywania wody w organizmie, co zapobiega niebezpieczeństwu odwodnienia organizmu i zwiększenia gęstości krwi. Podając świniom ok. 1 g gliceryny na kg masy ciała na 2 godziny przed planowanym transportem można skutecznie obniżyć ilość wydalanego moczu, a tym samym zmniejszyć negatywne skutki długotrwałego odwodnienia podczas wielogodzinnego transportu z gospodarstwa do rzeźni. 

 

Opr.: ACONAR

hodowca78 pyta: Może macie jakieś świeże wiadomości na temat programu odbudowy pogłowia trzody chlewnej w Polsce?

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 03/2013

  hodowca78 pyta: Może macie jakieś świeże wiadomości na temat programu odbudowy pogłowia trzody chlewnej w Polsce?

  Ministerstwo Rolnictwa przygotowuje program odbudowy pogłowia trzody chlewnej, który będzie zachęcał rolników do specjalizacji w produkcji prosiąt oraz stwarzał im możliwości udziału kapitałowego w ubojniach i przetwórniach. Jak mówi minister rolnictwa, program powinien przynieść zwiększenie pogłowia trzody z obecnych 11 mln sztuk do około 17 mln sztuk w ciągu 10 lat.

  W czasopiśmie „Trzoda Chlewna” (grudzień 2012) ukazał się artykuł[1][1] „Prace nad Strategią odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce do roku 2030”. W nieco tylko zmienionej wersji tekst[1][2] ten ukazał się także w Biuletynie „infoPOLSUS” (grudzień 2012 r., nr 15) „Strategia odbudowy i rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce do 2030 r.”.

  Program odbudowy trzody chlewnej proponuje udzielenie wsparcia finansowego w ramach PROW 2014-2020 dla gospodarstw chcących wyspecjalizować się w produkcji prosiąt. Zespół zakończył prace, teraz materiał zostanie wysłany do wszystkich członków tego zespołu, którzy naniosą swoje uwagi. Wkrótce powinniśmy zatwierdzić program – powiedział w styczniu minister rolnictwa.

  Opracowanie „Strategii odbudowy i rozwoju…” prowadzi konsorcjum, w skład którego wchodzą przedstawiciele związków branżowych: PZHiPTCh „POLSUS”, Krajowa Rada Izb Rolniczych, Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP, Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego i Związek „Polskie Mięso”. Konsorcjum wspierają eksperci z Instytutu Zootechniki, Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, Instytutu Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego, Banku Gospodarki Żywnościowej, Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach i Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

  Program odbudowy pogłowia świń ma obejmować gospodarstwa, które utrzymują (lub zamierzają utrzymywać) od 150 do 750 loch stada podstawowego. Szczególny nacisk kładzie na rozwój tych gospodarstw, które będą miały możliwości produkowania dużych partii prosiąt.

  14 lutego 2013 r. odbyło się w MRiRW spotkanie[1][3] Zespołu do spraw opracowania programu wsparcia sektora produkcji trzody chlewnej z nowego PROW na lata 2014-2020. W trakcie spotkania eksperci wyjaśniali, że wyniki osiągane przez mniejsze gospodarstwa nie przynoszą zadawalającego poziomu opłacalności. Dlatego gospodarstwa o wielkości min. 150 loch w stadzie mogą w dalszej perspektywie pomóc lepiej zorganizować i zaplanować dalszą strategię polskiej hodowli – tłumaczył Wiesław Różański, prezes UPEMI[1][4].

  Zespół podjął też pierwsze ustalenia dot. programu odbudowy pogłowia. Po spotkaniu mówił o nich Jan Biegniewski z POLSUS[1][5]:

  1. Wskazany przez nas poziom środków, jakie powinny być przeznaczone na modernizację jednego stanowiska dla lochy lub budowę od podstaw chlewni ze wszystkimi niezbędnymi działami, czyli np. magazynem paszowy, zbiornikiem na gnojowicę itp., powinny odpowiednio wynosić 6 tys. złotych i 12 tys. złotych w drugim przypadku.
  2. Poziom wielkości gospodarstw, dla których przeznaczone byłoby wsparcie, to minimum 150 loch w stadzie. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że miałby być to minimalny poziom końcowy założony przez producenta przy przystępowaniu do programu. Oznacza to, że producent który posiada np. 40 loch w stadzie również mógłby otrzymać takie wsparcie, jeżeli w projekcie założy, a później wypełni deklarację rozbudowy swojej produkcji do poziomu minimum 150 loch w stadzie.
  3. Kolejna ważna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to fakt, że program promowałby zrzeszanie się rolników w grupy producenckie. W żadnym razie nie eliminuje się tutaj mniejszych gospodarstw. Z aktualnych założeń programu wynika, że mniejsi producenci i hodowcy również mogliby starać się o wsparcie, nawet jeżeli sami nie mają warunków do powiększenia produkcji do poziomu min. 150 loch w stadzie. W takim wypadku wystarczyłoby założyć grupę i wspólnie starać się o dofinansowanie. Po modernizacji i rozbudowie wspólny minimalny poziom produkcji w tych gospodarstwach także musiałby sięgać minimalnego poziomu, czyli 150 loch w tych stadach wspólnie.

W trakcie konferencji „Przyszłość rozwoju produkcji trzody chlewnej w Polsce”, jaka odbyła się podczas XVI Międzynarodowych Targów FERMA ŚWIŃ I DROBIU w dniach 22-24 lutego 2013 r. w Łodzi, dr T. Blicharski przedstawił kalkulacje, z których wynika, że produkcja trzody chlewnej staje się opłacalna dopiero przy odpowiednio dużej skali (minimalny poziom produkcji tuczników w cyklu otwartym lub minimalna wielkość stada loch w cyklu zamkniętym przy zakupie wszystkich pasz lub paszach z własnego gospodarstwa):

  • tucz otwarty (zakup wszystkich prosiąt i całej potrzebnej paszy) 5000 tuczników/rocznie,
  • tucz otwarty (zakup wszystkich prosiąt, pasza z własnego gospodarstwa) 2250 tuczników rocznie,
  • cykl zamknięty (zakup całej potrzebnej paszy) 220 loch,
  • cykl zamknięty (pasza z własnego gospodarstwa) 100 loch.

  Z przytoczonych danych wynika, że roczna produkcja tuczników w skali mniejszej aniżeli wyliczona przez dr T. Blicharskiego jest po prostu nieopłacalna. Dotyczyłoby to znakomitej większości gospodarstw produkujących obecnie świnie w Polsce. Czyżby więc tylko wdrożenie programu odbudowy pogłowia trzody chlewnej i spowodowanie znaczących zmian w strukturze gospodarstw produkujących prosięta może spowodować, że wreszcie produkcja tuczników w Polsce stanie się opłacalna dla rolników?

 

Opr.: ACONAR



[1] [1] http://www.trzoda-chlewna.com.pl/pdf/Blicharski_Prace.pdf

[1] [2] http://nowastrona.polsus.pl/photos/infopolsus/info_polsus.pdf

[1] [3]http://www.minrol.gov.pl/pol/Ministerstwo/Biuro-Prasowe/Informacje-Prasowe/Wsparcie-produkcji-trzody-chlewnej

[1] [4] http://www.farmer.pl/produkcja-zwierzeca/trzoda-chlewna/producenci-swin-uwzglednieni-w-nastepnym-prow-ie,42072.html

[1] [5]http://www.farmer.pl/produkcja-zwierzeca/trzoda-chlewna/aktualnosci/pierwsze-ustalenia-programu-odbudowy-poglowia-swin,42074.html

SA powiedział na FORUM TCh: Moje wyniki wartości użytkowej stada to 12,00 urodzonych i 11,09 odsadzonych średnio w roku, ale można lepiej lub gorzej, wszystko zależy od hodowcy. Mam lochy WBP od 10 lat i nie chcę innej rasy. Moje lochy ważą ok. 300 kilo

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 02/2013

  SA powiedział na FORUM TCh: Moje wyniki wartości użytkowej stada to 12,00 urodzonych i 11,09 odsadzonych średnio w roku, ale można lepiej lub gorzej, wszystko zależy od hodowcy. Mam lochy WBP od 10 lat i nie chcę innej rasy. Moje lochy ważą ok. 300 kilo. Za taką lochę można kupić loszkę i jeszcze zostaje na pasze!

 

  Z podanej wagi loch wynika, że użytkowane przez „SA” lochy rodzą z pewnością więcej niż cztery-pięć miotów. Czy warto tak długo użytkować lochy?

  Coraz częściej rolnicy, którzy zlikwidowali swoje stado loch i rozpoczęli tucz warchlaków w cyklu otwartym, nie chcą wracać do dawnego sposobu produkcji świń. Z różnych powodów…

  Natomiast ci rolnicy, którzy ciągle produkują świnie w cyklu zamkniętym, twierdzą, że produkcja własnych prosiąt jest jednym z tych elementów, które w znacznym stopniu gwarantują opłacalność produkcji świń, pomimo znacznych wahań cen w skupie tuczników oraz zakupie zbóż, pasz i koncentratów. Są gotowi nie tylko przystosować chów loch prośnych do nowych wymagań, ale poważnie zastanawiają się nad powiększeniem swojego stada loch. Ciężka praca w porodówce, prawidłowe przygotowanie loszek, inseminacja, a potem chów loch prośnych oraz opieka nad prosiętami aż do ich odsadzenia nie wydają się być dla nich wystarczającymi problemami, aby zrezygnować z cyklu zamkniętego na rzecz tylko tuczu warchlaków pochodzących z zakupu.

  Wśród wielu wskaźników mających wpływ na opłacalność utrzymywania loch ważnym jest okres użytkowania danej lochy, wyrażony liczbą miotów, jakie urodzi ta locha. Dobrze, jeśli będą to co najmniej cztery mioty. Specjaliści twierdzą, że prosięta z trzech pierwszych miotów powinny pokryć koszty zakupu nowej loszki oraz przygotowania jej do wprowadzenia do stada i pewnie dzieje się tak w przypadku loch o wysokiej plenności. Wprawdzie selekcja loch w programach hodowlanych jest najczęściej ukierunkowana przede wszystkim na liczbę prosiąt odsadzonych średnio z jednego miotu, ale coraz częściej brany jest też pod uwagę okres jej użytkowania i zdolność do urodzenia czterech i więcej miotów.

  Długość okresu użytkowania lochy zależy od wielu czynników, m.in. od przebiegu aklimatyzacji zakupionej loszki oraz jej przygotowania do pierwszej inseminacji, a potem sposobu traktowania lochy przez obsługę przez cały okres użytkowania, długości okresu laktacji, warunków środowiskowych, programu żywienia w okresie ciąży i laktacji, statusu zdrowotnego.

  Ktoś mógłby zapytać, czy rzeczywiście warto pracować nad wydłużeniem okresu użytkowania lochy? Krótko mówiąc: warto!

  Przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Okres użytkowania lochy wyznaczają dwa wskaźniki: ilość miotów oraz liczba prosiąt odsadzonych. Jeśli przyjmiemy, że locha odchowa średnio 12 prosiąt z jednego miotu, to przy pięciu miotach da nam 60 prosiąt odsadzonych. Wysoko plenna locha nawet przy średnio 14 (!) prosiętach odsadzonych z jednego miotu przy trzech miotach da nam tylko 42 prosięta, a przy czterech miotach 56 prosiąt. A najsilniejsze prosięta locha zwykle rodzi w trzecim-piątym miocie… Dlatego każde wydłużenie średniego okresu użytkowania loch w stadzie ma konkretny wymiar ekonomiczny.

  Co w konkretnej praktyce jest powodem wcześniejszego likwidowania loch przez urodzeniem czterech miotów? Najczęściej są to problemy z reprodukcją (powtórki, niska mleczność, mało liczne mioty, niska średnia masa ciała urodzonych prosiąt itp.), niemożność pobierania dużych porcji paszy w okresie laktacji, zwłaszcza w przypadku chowu licznych miotów, zdrowotność nóg, brak zdolności do akceptacji przebywania w grupie razem z innymi prośnymi lochami (agresja), a także niska odporność oraz podatność na choroby i wynikająca z tego wysoka śmiertelność.

  Na koniec przypomnijmy, jak mógłby wyglądać idealny procentowy udział w stadzie loch z różną liczbą urodzonych miotów (Tabela 1). Warto podkreślić, że w tej propozycji 25% loch to te, które urodziły sześć i więcej miotów. 

 

Tabela 1. Procentowy udział loch z różną liczbą urodzonych miotów w stadzie (C. Carroll, Teagasc, 1999)

 

Liczba urodzonych miotów

Udział w stadzie (w %)

1

17,0

2

16,0

3

15,0

4

14,0

5

16,0

6

11,7

7

10,0

8

3,3

 

 

Opr.: ACONAR

 

Reklama
Reklama2