bigdutchmann

Henryk: W jaki sposób ładujecie świnie na samochód załadowczy? Świnie są uparte, nie chcą wyjść z budynku chlewni na samochód. Wychodzą z kojców, idą po chodniku gnojowym i paszowym, ale nie chcą wejść na samochód (rampę). Jak to jest u was?

Henryk: W jaki sposób ładujecie świnie na samochód załadowczy? Świnie są uparte, nie chcą wyjść z budynku chlewni na samochód. Wychodzą z kojców, idą po chodniku gnojowym i paszowym, ale nie chcą wejść na samochód (rampę). Jak to jest u was?

 

Załadunek świń do samochodu jest jedną z trudniejszych czynności na każdej fermie. Świnie, najczęściej silnie wystraszone niespodziewaną i zupełnie niezrozumiałą dla nich zmianą, wyraźnie boją się i nie chcą wyjść z pomieszczenia, które dobrze znają i w którym czują się bezpiecznie. Nie można dziwić się takiemu zachowaniu się świń, bo niechęć najpierw do wyjścia z chlewni, a potem opór przeciwko wejściu na samochód jest ich naturalną reakcją obronną. Jak można poradzić sobie w takiej sytuacji?

Przede wszystkim nie należy się spieszyć i na siłę popędzać wychodzących świń. Załadunek świń wymaga czasu i spokoju. Nadmierny pośpiech i nerwowość obsługi, a czasami nawet niepotrzebna agresja, zamiast polepszać, zdecydowanie pogarszają sytuację. Świnie boją się jeszcze bardziej!

Doświadczeni rolnicy starają się ładować świnie wcześnie rano, najlepiej jeszcze przed ich karmieniem. Wyłożenie paszy na drodze, którą muszą przejść świnie, jest wtedy świetną zachętą dla zgłodniałych zwierząt do wyjścia z chlewni i wejścia na samochód. Oczywiście, nie należy głodzić świń w dniu odstawy, jeśli wiemy, że załadunek nastąpi np. dopiero w południe, a nie wcześnie rano. Zgłodniałe świnie mogą być wtedy jeszcze bardziej podenerwowane i będą z większą niechęcią reagować na próby wyprowadzenia ich z chlewni.

Załadunek świń na samochód będzie łatwiejszy, jeśli wykorzystamy rampę. Nie musi to być rampa specjalnie wybudowana na stałe (np. murowana), chociaż na dużych fermach warto pomyśleć o takiej inwestycji. Z powodzeniem można korzystać z prostej rampy przenośnej, wykonanej ze stali lub nawet drewnianej. Rampa może być pozioma z bocznymi ścianami.

Mając taką rampę wykorzystujemy naturalne podwyższenia terenu na fermie lub skośny chodnik specjalnie wybudowany w chlewni. Rampa może być też skośna. Podłoga rampy, po której świnie wchodzą na samochód nie może być zbyt stroma ani śliska. Warto też rozścielić trochę słomy lub siana przed rampą i na samej rampie, co stwarza bardziej naturalne warunki dla świń i zachęca świnie do spokojnego marszu.

Bardzo dobry efekt dają rampy w postaci wąskiego chodnika na szerokość pojedynczej świni z bocznymi ścianami o wysokości co najmniej 1 m; ściany nie tylko zabezpieczają świnie przed upadkiem z rampy, ale także uniemożliwiają świniom obracanie się i zawracanie w czasie wchodzenia. Jeśli ściany na rampie są z blachy lub sklejki i tworzą swego rodzaju wąski tunel, to świnie przechodzą wtedy znacznie spokojniej.

Walter Jeffries, farmer mieszkający w West Topsham (stan Vermont, USA) przy wyprowadzania świń z chlewni i załadunku na samochód przeprowadza je przez specjalnie zbudowany ganek z bocznymi ścianami (fot. 2). Walter twierdzi, że warto poświęcić trochę czasu i, przy odrobinie wyobraźni, zapewnić świniom podczas załadunku w miarę komfortowe warunki. „Wtedy wszyscy się mniej denerwujemy” – dodaje. „Nie tylko my, ludzie, ale także same świnie”.

http://www.trzoda-chlewna.com.pl/artykuly/img/porady/foto2.png

Fot. 2. Wąski ganek z drewnianymi ścianami do przeprowadzania świń w drodze do załadunku na samochód postawiony przez Waltera Jeffries’a w jego gospodarstwie (za: www.SugarMtnFarm.com)

 

 

Witam! Mam kilkadziesiąt loch i coraz mniej rąk do pracy.

Witam! Mam kilkadziesiąt loch i coraz mniej rąk do pracy.

W związku z tym zastanawiam się nad zmianą systemu chowu. Chciałbym utrzymywać lochy na pastwisku, ale nigdzie nie mogę znaleźć materiałów dotyczących tego systemu. Proszę o pomoc. Materiałów na ten temat jest u nas niewiele, chyba dlatego, że system, nazywany z angielskiego „outdoor” po prostu się nie przyjął. Propagowaliśmy go na naszych łamach w latach 90., publikując w tym okresie kilka artykułów. Z doświadczeń angielskich wynika, że z pozoru tańsza produkcja w praktyce wcale taką być nie musi. Należy liczyć się z większym do 50% zużyciem paszy przez lochy, większą liczbą upadków wśród prosiąt a także czasami niższą skutecznością krycia w porównaniu do tradycyjnego utrzymania. Biorąc pod uwagę łagodne zimy, które mieliśmy w naszym kraju w ostatnich latach, być może jednak rezultaty takiego chowu przyniosłyby oczekiwane efekty, tzn. co najmniej 20 prosiąt od lochy w roku. W Anglii na początku lat 90. w systemie tym uzyskiwano 22 prosięta odsadzone od lochy/rok. Według angielskich zaleceń na lochę karmiącą należy przeznaczyć ok. 400 m² i mogą one być utrzymywane w jednym okólniku po kilka sztuk, ale każda z nich z dostępem do własnej budki. Na lochę prośną oraz tuż po odsadzeniu przypadać powinna podobna powierzchnia, z tym, że w grupie może być ich dwukrotnie więcej. Loszkom remontowym wystarczyć powinno 300 m²/szt. Do chowu „outdoor” nie nadają się wszystkie rasy czy linie świń. Lochy powinny cechować się wysoką odpornością oraz instynktem pozwalającym na oproszenia bez pomocy obsługi. Równie ważny jest wybór terenu. Powinien on być płaski lub lekko pofałdowany, położony na glebach piaszczystych o dużej przepuszczalności. Stanowiska powinny być przenoszone na inne miejsce co roku, najwyżej co dwa lata i należy to robić pod koniec lata, aby zwolnione pole można było wykorzystać pod zasiewy ozime. Kwatery grodzi się pastuchem elektrycznym. Budki stanowiące ochronę dla zwierząt wykonywane są z różnych materiałów, najczęściej z drewna, blachy, ale także z tworzyw sztucznych. Ściany mogą być wykonane z dwóch warstw izolowanych np. wełną mineralną. W budce grupowej dla loch należy przeznaczyć ok. 1,5 m²/szt. Standardowe budki dla lochy karmiącej jednego z brytyjskich producentów tego rodzaju sprzętu mają rozmiary u podstawy 2,54 x 1,65 m lub 1,9 x 2,3 m oraz wysokość 1,15 lub 1 m i zaopatrzone są w niewysokie ogrodzenie ustawiane przed wejściem, zabezpieczające przed wychodzeniem prosiąt. W żywieniu wykorzystywane są pasze granulowane, często w formie dużych peletów, co ogranicza straty. W okresie zimowym świniom podaje się buraki pastewne lub inne okopowe soczyste.

Słoma jęczmienna w chowie świń. Czy są jakieś przeciwwskazania?

Słoma jęczmienna w chowie świń. Czy są jakieś przeciwwskazania?

 

W publikowanych wypowiedziach specjaliści i praktycy nie podają żadnych przeciwwskazań w zastosowaniu słomy jęczmiennej jako materiału na ściółkę dla świń zamiast słomy pszennej, żytniej czy z pszenżyta. Nie stwierdzono też żadnego negatywnego wpływu słomy jęczmiennej na stan zdrowotny świń, niezależnie od tego, czy na takiej ściółce przebywają prosięta, warchlaki, tuczniki czy lochy. Można natomiast spotkać opinie, że ściółka ze słomy jęczmiennej jest bardziej miękka aniżeli ze słomy pszennej. Zaletę tę wykorzystują np. miłośnicy świnek morskich, którzy wręcz zalecają wyścielać terraria właśnie słomą jęczmienną, a nie pszenną.

W praktyce fermowej stwierdzono, że głęboka ściółka ze słomy jęczmiennej może w nieco mniejszym stopniu wchłaniać wilgoć aniżeli słoma owsiana, pszenna czy z pszenżyta, a jej wierzchnia warstwa jest bogatsza w świeże odchody. Problem nadmiaru wilgoci w ściółce najprawdopodobniej jednak w dużo większym stopniu aniżeli od rodzaju słomy użytej na ściółkę zależy od:

  • aktualnego stanu zdrowia świń i stopnia wodnistości ich odchodów,
  • możliwości kształtowania warunków środowiskowych w chlewni (wentylacja i ogrzewanie oraz związane z tym wilgotność i temperatura powietrza),
  • składu skarmianej paszy.

Nie ulega żadnej wątpliwości, że świnie bardziej wolą przebywać na słomie aniżeli na betonowej posadzce czy na specjalnych matach z gumy lub tworzyw sztucznych. Jeśli wiadomo, że tuczniki czy lochy prośne ok. 80% swojego czasu spędzają na leżeniu, to oczywiste jest, że chętniej będą się wylegiwały na słomie aniżeli na betonowych rusztach. Udowodniono z całą pewnością, że świnie chowane na posadzce betonowej czy na rusztach dużo częściej cierpią na różnego rodzaju schorzenia nóg. Przeprowadzone obserwacje wskazują, że świnie jeszcze bardziej niż na słomie preferują przebywanie na torfie czy ziemi kompostowej, co w ogromnym stopniu przypomina im naturalne warunki, w jakich bytują ich dzicy przodkowie.

Wiadomo, że słoma przeznaczona na ściółkę musi być bardzo dobrej jakości, powinna być sucha, łatwo wchłaniać wilgoć z odchodów i być absolutnie wolna od zapleśnienia. Ściółka ze słomy pozwala świniom nie tylko zaspokoić naturalne potrzeby rycia i przeszukiwania podłoża, ale ułatwia także kształtowanie mikroklimatu w chlewni zwiększając poczucie komfortu cieplnego (chłodzenie się w czasie upałów czy ogrzewanie się w okresie jesienno – zimowym). Możliwość ciągłego przekopywania słomy zmniejsza u świń prawdopodobieństwo występowania stresu, a nawet agresji. Lochy bezpośrednio przed porodem z wielką troską budują w swoim kojcu gniazdo ze słomy dla mających się wkrótce narodzić prosiąt.

Okazuje się, że świnie mogą z upodobaniem żuć słomę. Trudno natomiast stwierdzić, czy świnie wykazują jakiekolwiek preferencje smakowe dla tego czy innego rodzaju słomy. Krowy czy bydło mięsne z większą chęcią zjada słomę jęczmienną aniżeli pszenną, żytnią czy z pszenżyta. Prawdopodobnie słoma jęczmienna jest dla nich smaczniejsza.

Niestety, hodowla zbóż zmierza m.in. w kierunku skrócenia długości słomy (mniejsze prawdopodobieństwo wylegania), a technologia koszenia kombajnami zachęca do pozostawiania na polu coraz wyższego rżyska i dlatego z czasem możemy mieć coraz większe problemy z pozyskaniem odpowiedniej ilości słomy.

 

Opr.: ACONAR

Prosiaki są strasznie wrażliwe na zmiany temperatur

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 11/2013

 

daniel0 pisze: Prosiaki są strasznie wrażliwe na zmiany temperatur i – nie daj Boże! – jak się trochę przemrożą, to biegunka murowana.

 

Obniżenie temperatury wewnętrznej organizmu zwierząt stałocieplnych, do których należą prosięta, poniżej normalnego zakresu jej zmian nazywamy hipotermią. Bilans cieplny organizmu jest wtedy ujemny: ilość ciepła wytwarzanego w wyniku przemian metabolicznych potrzebna do ogrzania organizmu jest mniejsza niż ilość ciepła traconego przez ten organizm, w wyniku czego ulega on wychłodzeniu. Ciepło może być tracone z następujących powodów:

 

braku możliwości wyssania odpowiedniej ilości mleka przez prosię,

 

fizjologiczne ograniczenia możliwości pobierania, trawienia i przyswajania dodatkowej paszy (suchej lub płynnej) podawanej prosiętom w okresie ssącym,

 

braku podskórnej warstwy tłuszczu chroniącego organizm prosiąt przed wychłodzeniem,

 

zbyt niskiej temperatury powietrza w kojcu porodowym,

 

zbyt niskiej temperatury wody do picia,

 

za szybkiego ruchu powietrza w strefie przebywania prosiąt.

 

 

 

Hipotermia jest jednym z ważniejszych powodów upadków prosiąt w pierwszych dniach życia. Warto jednak podkreślić, że w praktyce obserwuje się znaczne indywidualne zróżnicowanie prosiąt pod względem reakcji na czynniki obniżające wewnętrzną temperaturę ich organizmu oraz zdolności do skutecznego przeżycia niebezpiecznego okresu hipotermii i powrotu do termicznej równowagi, inaczej mówiąc – do stanu, w którym ilość wytwarzanego ciepła przez organizm prosięcia przewyższa ilość ciepła traconego. Fakt indywidualnego zróżnicowania prosiąt pod tym względem utrudnia przeprowadzenie dokładnych badań pozwalających wyjaśnić mechanizm hipotermii oraz przyczyny jego powstawania.

Grupa naukowców z Uniwersytetu Aarhus w Danii przeprowadziła badania , w trakcie których u 635 prosiąt zmierzono metodą rektalną temperaturę organizmu natychmiast po urodzeniu oraz dwie godziny po urodzeniu. Każde prosię zostało zważone indywidualnie po urodzeniu, następnie określono wskaźnik niedotlenienia (indeks żywotności oraz zawartość mleczanów w krwi pępowinowej), czas do pierwszego kontaktu z sutkiem i do pierwszego ssania mleka oraz pozycje zajmowane przez prosięta w ciągu pierwszych dwóch godzin po urodzeniu się i drogi przemieszczania (zapis wideo) w kojcu porodowym.

Na podstawie analizy statystycznej zebranych wyników (metodą Bayesowskiego kryterium informacyjnego BIC) duńscy naukowcy stwierdzili, że po dwóch godzinach od urodzenia 22,1% prosiąt ma temperaturę ciała poniżej 37°C (mierzoną metodą rektalną).

Spośród wielu czynników uwzględnionych w statystycznej analizie tylko trzy miały bezpośredni i istotny wpływ na obniżenie temperatury organizmu prosiąt w drugiej godzinie po urodzeniu (hipotermia). Największy wpływ miała niska urodzeniowa masa ciała prosiąt (BICinc = 26), następnie opóźniony kontakt z sutkiem (dopiero w drugiej godzinie po urodzeniu, (BICinc = 19). Prosięta drobne i prosięta z objawami niedotlenienia później odnajdywały sutek, miały też więcej problemów ze znalezieniem dla siebie odpowiedniego miejsca przebywania w stosunku do lochy, ułatwiającego pierwszy kontakt z sutkiem. Przebieg porodu nie miał wprawdzie statystycznie istotnego bezpośredniego wpływu na sposób zachowania się prosiąt w pierwszych dwóch godzinach po porodzie, ale mimo to stanowił ważne źródło dodatkowych informacji wyjaśniających zachowanie się prosiąt.

Podsumowując przeprowadzone badania, Duńczycy stwierdzili, że na zjawisko hipotermii w ciągu dwóch pierwszych godzin po porodzie najbardziej narażone są prosięta drobne, z niską urodzeniową masą ciała i to one wymagają ze strony obsługi największej troski. Niemniej ważnym czynnikiem jest pozycja, jaką prosięta są zdolne zająć w tym czasie w kojcu porodowym w stosunku do lochy, a dokładniej do jej sutków i wyssania pierwszej porcji siary.

Wysoka urodzeniowa masa ciała jest najważniejszym czynnikiem pozwalającym prosiętom skutecznie pokonać niebezpieczeństwo hipotermii w pierwszych godzinach po porodzie.

 

 

Główny Lekarz Weterynarii odpowiada zaniepokojonym rolnikom ze wschodniej Polski

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 11/2013

 

Główny Lekarz Weterynarii odpowiada zaniepokojonym rolnikom ze wschodniej Polski

 

Poniżej zamieszczamy odpowiedź Głównego Lekarza Weterynarii odnośnie pytań i wątpliwości rolników dotyczących działań wprowadzonych w związku z zagrożeniem wystąpienia afrykańskiego pomoru świń na terytorium Polski. List rolników przesłany na ręce GLW wydrukowaliśmy w poprzednim numerze.

 

W odpowiedzi na zapytanie uprzejmie informuję, co następuje. W przesłanej wiadomości zostało zawartych kilka nieprawdziwych informacji, które pragnąłbym sprostować.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że niewielki wzrost populacji dzików może przyczynić się do rozprzestrzeniania chorób zakaźnych zwierząt. Przeciwnie, często wskazywane jest, że zapobiega to wytworzeniu się niszy dla migracji dzików spoza danego terenu. Depopulacja dzików wskazana jest dopiero w przypadku stwierdzenia ASF w danej populacji.

Koszty badania monitoringowego w kierunku afrykańskiego pomoru świń ponosi Inspekcja Weterynaryjna.

Ponadto pragnę zauważyć, że wprowadzenie obowiązku przetrzymywania skór i tusz dzików do czasu uzyskania ujemnego wyniku badań na obecność wirusa afrykańskiego pomoru świń jest uzasadnione z uwagi na zagrożenie, jakie wiązałoby się z wywozem nieprzebadanej sztuki tuszy dzika poza obszar objęty przepisami rozporządzenia wojewody. Stąd też utrzymanie ww. nakazu jest jak najbardziej uzasadnione. Ponadto nie został wprowadzony obowiązek przetrzymywania w chłodniach wnętrzności zwierząt, lecz obowiązek ich zagospodarowania, tak jak produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego (utylizacja).

Przechodząc do kwestii celowości wprowadzenia obowiązku wystawiania świadectw zdrowia dla tuczników przeznaczonych do uboju, pragnę zwrócić uwagę, że w przypadku afrykańskiego pomoru świń urzędowy lekarz weterynarii w badaniu klinicznym, jak najbardziej może na podstawie zewnętrznych objawów choroby stwierdzić, czy istnieje podejrzenie wystąpienia ASF. W takim przypadku powiatowy lekarz weterynarii nie może wydać świadectwa zdrowia, gdyż nie może poświadczyć spełniania wymagań zdrowotnych dotyczących świń ustalonych w przepisach ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt i przepisach wykonawczych wydanych na jej podstawie.

Dodatkowo należy podkreślić, iż wystawianie świadectw zdrowia dla zwierząt z gospodarstw ma zapobiec przemieszczaniu potencjalnie chorych zwierząt i rozwleczeniu choroby. Procedury tej nie może zatem zastąpić badanie przedubojowe zwierząt w rzeźni.

Ponadto pragnę podkreślić, że urzędowi lekarze weterynarii upoważnieni do wystawiania świadectw zdrowia są osobami fachowymi, stosującymi środki zapobiegawcze, zaś dodatkowo na terenie gospodarstw wprowadzono obowiązek wyłożenia mat dezynfekcyjnych. Stąd też Główny Lekarz Weterynarii nie może zgodzić się ze stwierdzeniem, że istnieje ryzyko szerzenia się choroby w skutek działania instytucji powołanej do jej zwalczania.

Zgodnie z art. 26 ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej organem upoważnionym do wystawiania świadectw zdrowia jest organ Inspekcji lub upoważniony przez ten organ urzędowy lekarz weterynarii, stąd nie jest możliwe wystawianie ich przez lekarzy wolnej praktyki opiekujących się stadem.

 

Janusz Związek

Główny Lekarz Weterynarii

 

Rolnicy zdążyli zapoznać się z odpowiedzią Głównego Lekarza Weterynarii przed drukiem tego numeru i ustosunkowali się do zawartych w nim wyjaśnień.

 

Pisząc o ograniczeniu populacji dzików nie mieliśmy na myśli depopulacji. Chodziło nam o zhamowanie jej wzrostu a w chwili, gdy pisaliśmy list, faktycznie myśliwi drastycznie ograniczyli odstrzał dzików ze względu na wprowadzenie przez wojewodę opłat za badania. Jednak po interwencji myśliwych, obciążenie to zostało z nich zdjęte.

Odnosząc się do świadectw zdrowia wystawianych przez inspektorów wyznaczonych przez Powiatowego Lekarza Weterynarii, wciąż widzimy niedoskonałości tego rozwiązania. Nie mogą tego robić lekarze wolnej praktyki, którzy opiekują się danym stadem, jeśli swoją działalność mają zarejestrowaną w innym powiecie. Ale inspektorzy wyznaczani przez Powiatowego Lekarza Weterynarii są też najczęściej lekarzami wolnej praktyki przemieszczającymi się nierzadko w ciągu dnia z jednego gospodarstwa do drugiego! W rzeczywistości zdarza się, że ważne przez tydzień świadectwo zdrowia lekarz wystawia zza biurka w lecznicy, ewentualnie w gospodarstwie, nie oglądając jednak zwierząt i nie jest on w stanie być w dniu sprzedaży świń w kilku miejscach równocześnie. W rezultacie „sprzedaje” świadectwa…

 

Rolnicy z przygranicznych powiatów

Reklama
Reklama2