bigdutchmann

Ryszard pyta: Jaka powinna być jakość paszy dla prosiąt: bardzo dobra czy doskonała?

 

 

Ryszard pyta: Jaka powinna być jakość paszy dla prosiąt: bardzo dobra czy doskonała?

 

 

 

W programie żywienia prosiąt niezwykle ważną rolę odgrywa jakość skarmianych pasz, czyli takich cech, które mają wpływ na ich wartość pokarmową i wyjadanie oraz zapewniają prosiętom prawidłowy rozwój organizmu i właściwy stan zdrowotny. Patrząc z tego punktu widzenia niektórzy spośród producentów prosiąt pytają, czy wystarczy, jeśli jakość pasz dla prosiąt jest bardzo dobra i czy nie powinna być doskonała?

 

Znakomita większość wytwórni pasz na całym świecie chce opiera

 

swoją produkcję pasz dla prosiąt na trzech elementach:

 

  • recepturze opracowanej przez doświadczonych ekspertów,

  • zakupie surowców paszowych bardzo dobrej jakości,

  • produkcji w nowoczesnych urządzeniach tworzących specjalną linię do produkcji pasz dla prosiąt nadzorowanej przez dobrze wyszkolony personel.

 

Każda wytwórnia postępując w ten sposób produkuje bardzo dobrą paszę dla prosiąt, której jakość z pewnością jest powyżej średniej w porównaniu do powszechnie produkowanych pasz dla prosiąt.

 

Z pokorą trzeba jednakże przyznać, że w praktyce bardzo wielu producentów pasz dla prosiąt wykorzystuje jeden, czasem dwa spośród wymienionych powyżej trzech elementów (receptura, surowce i urządzenia). Najczęściej decyduje o tym tzw. próg opłacalności, po przekroczeniu którego produkcja danego rodzaju paszy staje się dla wytwórni nieopłacalna. I to z tego powodu pasze dla prosiąt są niekiedy bardzo dobre, ale nie zawsze doskonałe.

 

Doskonała pasza powinna opierać się przede wszystkim na stałej recepturze, złożonej z ciągle tych samych surowców w ilości praktycznie niezmienianej. Taka receptura powinna być korygowana jedynie na podstawie wyników osiąganych w produkcji prosiąt, a nie zmieniana niemalże codziennie w zależności od ceny kupowanych surowców paszowych (najniższy koszt surowcowy), przy czym jedynym kryterium przy zakupie surowców do produkcji pasz dla prosiąt powinna być zawsze ich najwyższa jakość, a nie najniższa cena zakupu.

 

Wpływ danego surowca na wyniki produkcyjne prosiąt świetnie ilustrują wykresy 1 i 2. Mączki rybne wyprodukowane z różnych gatunków ryb i poddane różnej obróbce termicznej powodują, że różnice w przyroście masy ciała prosiąt i stopniu wykorzystania paszy mogą różnić się nawet o 10%. Podobnie negatywny wpływ na wskaźniki produkcyjne uzyskiwane przez prosięta mogą mieć także np. serwatka (nieprzyjemny smak), poekstrakcyjna śruta sojowa (wysoki udział włókna) czy kukurydza (mykotoksyny).

 

Przykładem urządzenia służącego wyłącznie do granulowania pasz dla prosiąt z wysokim udziałem produktów mlecznych jest granulator wyposażony w specjalną matrycę uniemożliwiającą przypalanie się mlecznych produktów; krótki czas przechodzenia paszy sypkiej przez otwory w matrycy nie zwiększa temperatury granulowania i tym samym nie powoduje karmelizacji laktozy.

 

A zatem bardzo dobra pasza może być doskonała, jeśli wytwórnia pasz – niezależnie od kosztów produkcji – oprze swoją produkcję pasz dla prosiąt na wszystkich trzech, wymienionych powyżej elementach.

 

 

 

Opr.: ACONAR

 

 

 

 

 

Wykresy 1 i 2. Średni dzienny przyrost m.c. (w g/dzień) oraz wykorzystanie paszy FCR przez prosięta karmione przez okres 28 dni po odsadzeniu paszami z udziałem różnego rodzaju mączki rybnej: MR A = ze śledzia amerykańskiego, MR B = z makreli, suszona w temp. 85°C, MR C = z makreli, suszona w temp. 70°C, MR D = ze śledzia z M. Północnego, suszona w temp. 70°C (za: S.W. Kim & R. Easter: “Nutritional value of fish meals…”. J. Animal Sci., August 2001, 79: str. 1829-1839)

 

 

Bogdan pyta: Czy ryzyko zakażenia się świń wirusem ASF wpłynęło na pogłowie świń w Polsce? Czy można powiedzieć, że producenci świń w Polsce znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji?

 

Bogdan pyta: Czy ryzyko zakażenia się świń wirusem ASF wpłynęło na pogłowie świń w Polsce? Czy można powiedzieć, że producenci świń w Polsce znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji?

 

Skończył się 2021 r., ósmy rok zakażania się w Polsce świń (i dzików) wirusem ASF. Pomimo podejmowanych różnych działań przez służby weterynaryjne i producentów trzody chlewnej, wirus nadal zakaża, może trochę mniej jesienią i zimą, a więcej wiosną i latem (sezonowo).

W ubiegłym roku potwierdzono 124 ogniska ASF (do 22 grudnia). Na razie jedynym sposobem walki z wirusem ASF pozostaje zmniejszenie populacji dzików (naturalnego rezerwuaru ASFV) i restrykcyjne przestrzeganie zasad bioasekuracji, tym bardziej, że wysoce złożona budowa molekularna ASFV, umożliwiająca mu obronę przed działaniem układu odpornościowego, utrudnia opracowanie skutecznego biopreparatu pozwalającego szczepić świnie. W obu przypadkach (dziki i bioasekuracja) mamy do czynienia z wieloma zaniedbaniami, słabą współpracą różnych instytucji oraz brakiem konsekwencji w stosowaniu obostrzeń.

Niestety, nadal jednym z ważniejszych wektorów rozprzestrzeniania się wirusa ASF są ludzie, a dokładniej niekontrolowane przemieszczanie zakażonych świń i zasiedlanie nimi kolejnych gospodarstw/ferm, a także przewożenie mięsa (tusz) dzików i świń niewiadomego pochodzenia, czasami nawet na znaczne odległości.

Wydawałoby się, że trwające już wiele lat zagrożenie zakażenia się świń wirusem ASF powinno zniechęcać rolników do kontynuowania chowu świń i powodować zmniejszanie się pogłowia trzody chlewnej w Polsce. Nic z tego (wykres 1). Od 2012 r. pogłowie trzody chlewnej w Polsce oscyluje wokół 11,2 mln szt., wahając się o 4-5% w kolejnych latach.

Dokładniejsza analiza przebiegu zmian pogłowia trzody chlewnej w Polsce wskazuje, że w dużej mierze są one zależne od przebiegu zmian ceny skupu świń (wykres 2) i wynikającej z tego opłacalności produkcji trzody chlewnej. Dobra cena skupu zachęca rolników do większych wstawień, niska cena powoduje ograniczenie produkcji i spadek pogłowia. Większa podaż tuczników prowadzi zatem do spadku cen skupu i pogorszenia opłacalności produkcji.

W 2015 r. cena skupu była niska, bo w latach 2014/15 pogłowie było wysokie (11,7 mln i 11,65 mln odpowiednio). Mniejsze pogłowie świń w 2016 r. (10,85 mln) spowodowało wzrost cen skupu w drugiej połowie 2016 r. i w 2017 r., co zachęciło producentów do zwiększenia pogłowia (11,35 mln w 2017 r. i 11,83 mln w 2018 r.). Zbyt duże pogłowie świń w 2018 r. spowodowało ponowny spadek cen skupu w 2018 r. i zmniejszenie pogłowia w 2019 r. Po niewielkim wzroście pogłowia w 2020 r. ponownie obserwujemy jego spadek w 2021 r. Oby tym razem nie na dłużej, gdyż…

Niestety, sytuacja producentów trzody chlewnej w Polsce staje się dramatycznie groźna! Do niskiej ceny skupu, z jaką mamy do czynienia praktycznie w całym 2021 r., dołączyły bowiem nadmiernie wysokie koszty produkcji (wysokie ceny zbóż i paszy, energii, robocizny), inflacja, administracyjne ograniczenia w pozyskiwaniu kredytów przez rolników, utrudnienia w eksporcie wieprzowiny produkowanej w UE i wynikająca z tego nadprodukcja czy następstwa Zielonego Ładu. Komisja Europejska i kilka krajów UE dąży do wdrożenia ambitnego Programu „Fit for 55”, chociaż kraje UE odpowiadają za 8% światowej emisji CO2 i trudno przypuszczać, aby klimat nie zmieniał się po zmniejszeniu tej emisji zaledwie o 4,4% w skali globalnej. Jednocześnie gospodarka europejska, w tym także rolnictwo, jest w ogromnym stopniu uzależniona od importu towarów i surowców spoza UE (Rosja, Chiny).

Trudno więc się dziwić, że wielu producentów trzody chlewnej w Polsce zastanawia się, czy warto nadal tracić czas, pieniądze i nerwy na uczestniczenie w tej niesamowitej świńskiej ruletce.

Opr.: ACONAR

 

 

Wykres 1. Pogłowie trzody chlewnej w Polsce w latach 2012-2021 (dane wg GUS)

 

 

 

 

Wykres 2. Ceny skupu świń (wg wbc) w Polsce w latach 2015-2021 (dane wg 3trzy3.pl)

 

Angelika pyta: Czy musimy bezczynnie przyglądać się poczynaniom zakładów mięsnych, które z różnych powodów, nie zastanawiając się nad poważnymi finansowymi konsekwencjami dla producentów tuczników, obniżają ceny skupu? Czy są jakieś sposoby, aby w tej syt

 

Angelika pyta: Czy musimy bezczynnie przyglądać się poczynaniom zakładów mięsnych, które z różnych powodów, nie zastanawiając się nad poważnymi finansowymi konsekwencjami dla producentów tuczników, obniżają ceny skupu? Czy są jakieś sposoby, aby w tej sytuacji ustrzec się przed drastycznym spadkiem opłacalności produkcji świń?

 

 

 

O opłacalności chowu trzody chlewnej – można śmiało tak powiedzieć – decyduje z jednej strony cena skupu, a z drugiej wielkość kosztów. Różnica między ceną sprzedaży (przychodem) a kosztami to dochód rolnika-producenta świń. Jeśli producent ma niewielki (a w praktyce nie ma żadnego!) wpływ na cenę skupu tuczników, to pozostaje mu tylko zmniejszanie kosztów produkcji, chociaż i w tym zakresie ma ograniczone możliwości. Ale nie do końca…

 

Ponieważ koszty żywienia świń stanowią ok. 60-70% kosztów wyprodukowania tucznika, spróbujmy zatem przyjrzeć się możliwościom obniżenia tych kosztów. Możliwościom pozostającym w rękach producenta, zwłaszcza w sytuacji, kiedy ceny pasz wzrosły aż tak bardzo!

 

Zwykle pierwszą, najczęściej spontaniczną, reakcją producenta na wzrost cen pasz jest poszukiwanie takiego innego dostawcy pasz, który jest gotów zaoferować nam tańszą paszę. Za tańszą paszą kryje się oczywiście inna receptura, czyli skład surowcowy. Tańsza pasza jest wyprodukowana z tańszych surowców. I jeśli nawet ma ona dobrą deklarowaną jakość i wartość pokarmową, to jednak nie zawiera tych najbardziej potrzebnych surowców i dodatków, które gwarantują pełne pokrycie zapotrzebowania świń na składniki pokarmowe.

 

Zmiana paszy jest szczególnie niebezpieczna w odniesieniu do prosiąt, zwłaszcza w pierwszym okresie po odsadzeniu. Specjaliści zalecają w tym przypadku niezmienianie dotychczasowego dostawcy paszy (lub receptury kupowanej paszy), zwłaszcza jeśli ten dostawca i kupowana od niego pasza sprawdzili się na danej fermie. Z całą pewnością natomiast można spróbować zmniejszyć ilość paszy podawanej prosiętom po odsadzeniu, np. o 10-20% i prowadzić przy tym skrupulatną obserwację tempa przyrostów oraz stanu zdrowotnego. Być może tempo wzrostu będzie trochę wolniejsze, ale z pewnością stan zdrowia prosiąt będzie zadowalający, a liczba upadków nie powinna wzrosnąć.

 

Jeśli prosięta/warchlaki od odsadzenia do 30 kg mc zjadają ok. 40-45 kg paszy, to koszt jej zakupu wynosi ok. 140-160 zł/warchlaka (3,5 zł/kg; można kupić też znacznie tańszą paszę, ale czy lepszą?). Zmniejszenie ilości zjadanej paszy o 15% pozwoli zaoszczędzić ok. 20-30 zł/warchlaka i może to być kwota warta uwagi. Przy odchowie ok. 1800 warchlaków rocznie (70 loch, 2,2 mioty/lochę, 12 prosiąt odsadzonych/miot) można w ten sposób zmniejszyć koszty o ok. 35-50 tys. złotych (20-28 zł/warchlaka).

 

Tuczniki (od 30-110 kg m.c.) zjadają mniej więcej 85% paszy ogółem zjedzonej przez jedną świnię w okresie od urodzenia do uboju. To naprawdę ogromna ilość! I dlatego warto z całą mocą przyjrzeć się w pierwszym rzędzie stratom tej paszy, tzn. paszy, która z różnych powodów nie została skonsumowana przez świnie i znalazła się w gnojowicy (lub ściółce).

 

Przede wszystkim należy dokładnie wyregulować karmidła, aby z nich nie wysypywał się nadmiar dozowanej paszy. Można też zmniejszyć jednorazową porcję zadawanej paszy, zwiększając dzienną ilość takich porcji. Może nie zdajemy sobie do końca sprawy, ale zdarza się, że w ten sposób „ucieka” nam średnio ok. 10% paszy podawanej do karmideł. Jeśli każdy tucznik zjada 280-300 kg paszy, to 10% stanowi ok. 30 kg paszy, co przy cenie 1,2-1,8 zł/kg daje stratę 36-54 zł/tucznika, czyli w naszej fermie (patrz powyżej) przy tuczu ok. 1600 świń/rocznie strata może wynieść 58-86 tys. zł. Jeśli uda się nam zmniejszyć straty paszy dla tuczników nawet tylko o 5%, to i tak będzie to znacząca korzyść finansowa w chowie naszych świń. Razem z paszą zaoszczędzoną w odchowie warchlaków korzyść ta może wynieść co najmniej 50 zł/tucznika!

 

Lochy prośne najczęściej dostają zawyżoną dawkę paszy w stosunku do swojego zapotrzebowania w danym okresie ciąży. Pokutuje też błędne przekonanie, że lekko przetłuszczone lochy rodzą cięższe prosięta. Niezatuczone lochy, ale też nie wychudzone, uzyskują całkiem dobre wskaźniki produkcyjne. Poród u takich loch jest łatwiejszy, a w okresie laktacji mają też większy apetyt skutkujący większą produkcją mleka (prosięta odsadzone mają wtedy większą masę ciała). Okazuje się, że znacznie więcej takich loch ma krótki okres jałowienia. Z całą pewnością warto więc jeszcze raz uważnie przyjrzeć się programowi żywienia loch prośnych i w oparciu o kontrolę masy ciała próbować obniżyć dzienną dawkę paszy. Zmniejszenie o 10-15% dziennej dawki paszy pozwoli na zaoszczędzenie 40-50 kg paszy na każdą lochę prośną w zasadzie bez ryzyka uszczerbku dla jej kondycji.

 

Przechodząc na porodówkę do loch karmiących często można zauważyć, że w karmidłach zalega całkiem sporo paszy. Jeśli jest ona do tego zamoczona, to dość szybko może ulec sfermentowaniu. Aby ustrzec się przed kłopotami, pracownicy są zachęcani do czyszczenia karmideł z resztek paszy zanim lochom zostanie podana kolejna porcja paszy. Ta niewyjedzona pasza to ewidentna strata! Jeśli z każdego karmidła trzeba wywalić średnio ok. 1 kg paszy, to z 10 karmideł w naszej porodówce dziennie ubywa nam ok. 10 kg paszy, a przez rok ponad 3,6 ton stosunkowo drogiej paszy (1,8-2,0 zł/kg). Czyli ogółem straty w porodówce wyniosą 6,5-7,2 tys. zł.

 

W mniejszych gospodarstwach z pewnością warto przyglądać się każdej maciorze, indywidualnie oceniając jej kondycję i zdolność do wykarmienia miotu, i w zależności od wyników oceny kontrolować zadawanie paszy. W większych fermach natomiast warto zmniejszyć wielkość zadawanej jednorazowo porcji paszy, zwiększając jednocześnie częstotliwość zadawania. Oprócz oszczędzania paszy pozwoli to maciorom efektywniej trawić mniejsze porcje paszy, zwłaszcza w pierwszym okresie laktacji czy w okresie letnich upałów.

 

Zawsze warto dbać o prawidłowe zarządzanie paszą na fermie, a w okresach niskiej opłacalności robić to ze szczególnym zaangażowaniem.

 

 

 

Opr.: ACONAR

 

Janusz pyta: Władze UE w strategii „od pola do stołu” domagają się przyspieszenia prac zmierzających do polepszenia warunków dobrostanu dla zwierząt. Co może wynikać z tych działań dla producentów trzody chlewnej w Polsce?

 

Janusz pyta: Władze UE w strategii „od pola do stołu” domagają się przyspieszenia prac zmierzających do polepszenia warunków dobrostanu dla zwierząt. Co może wynikać z tych działań dla producentów trzody chlewnej w Polsce?

 

 

 

Z coraz większym nasileniem prowadzone są w Komisji Europejskiej działania zmierzające do bardziej zdecydowanej poprawy dobrostanu zwierząt. Na posiedzeniu Rady Ministrów Rolnictwa krajów UE w połowie października br. delegacja duńska w imieniu delegacji Belgii, Danii, Niemiec, Niderlandów i Szwecji przedstawiła informację, w której przedstawiciele ww. krajów popierają propozycję KE dokonania do końca 2023 r. starannego przeglądu prawodawstwa UE w zakresie dobrostanu zwierząt, w tym także trzody chlewnej.

 

Zawarte w informacji postulaty mieszczą się w europejskiej strategii „od pola do stołu”. Przedstawiciele kilku delegacji wskazali na pilną potrzebę uwzględnienia w nowych przepisach klauzuli pozwalającej na stopniowe przekształcanie obecnych warunków produkcji zwierzęcej do nowych przepisów, uwzględniającej także kosztochłonność nowych rozwiązań oraz sposoby ich finansowego wsparcia, szczególnie w sytuacji niskiej opłacalności produkcji świń. Wysokie nakłady na modernizację nie powinny bowiem w żadnym przypadku prowadzić do likwidacji tego kierunku produkcji.

 

Wnioskodawcy wskazują również na konieczność wykorzystania w trakcie prowadzonych prac dostępnych wyników badań naukowych. Jednocześnie zwrócono uwagę na pilną potrzebę wzmożonej kontroli skuteczności wprowadzania nowych przepisów, ale pod warunkiem, że wymagania zostaną w wielu obszarach bardziej uszczegółowione i będą w praktyce chronić producentów przed dowolnością ich interpretacji.

 

W przypadku chowu trzody chlewnej zwolennicy polepszenia dobrostanu świń domagają się m.in. bezwzględnego uwolnienia loch prośnych z pojedynczych kojców ograniczających ich naturalne zachowanie i przejście na utrzymywanie loch prośnych wyłącznie w grupach. Zgodnie z obowiązującymi od 2013 r. przepisami UE lochy po odsadzeniu prosiąt są przeprowadzone do indywidualnych kojców, gdzie po kilku dniach poddawane są sztucznej (lub naturalnej) inseminacji i pozostają w tych kojcach najwyżej przez kolejne cztery tygodnie w celu potwierdzenia skuteczności zapłodnienia. Każda locha prośna skutecznie zapłodniona po tych czterech tygodniach powinna być uwolniona z pojedynczego kojca i przeprowadzona do kojca grupowego. Niestety, w niektórych gospodarstwach/fermach lochy prośne są nadal utrzymywane w pojedynczych kojcach przez cały okres ciąży.

 

Wyniki licznych doświadczeń i obserwacje praktyczne wskazują, że nie ma w zasadzie żadnych przeszkód, aby prośne lochy łączyć w mniejsze lub większe grupy. Tym bardziej, że ich grupowe utrzymywanie jest praktykowane z powodzeniem w bardzo wielu fermach na całym świecie od wielu lat. Przyjrzyjmy się korzyściom, które powinny zachęcać producentów trzody chlewnej do grupowego chowu loch prośnych.

 

Przede wszystkim nie należy obawiać się ryzyka wynikającego z układania się społecznej hierarchii loch w grupie. Walki między lochami trwają najwyżej jeden/dwa dni, a ewentualne poronienia najczęściej mają miejsce w okresie 5-25 dni po inseminacji. Jeśli w grupowym kojcu jest dostateczna powierzchnia (brak przegęszczenia), to bardziej płoche lochy potrafią skutecznie ukryć się przed tymi dążącymi do dominacji w grupie. Poza tym, nowoczesne technologie proponują stopniowe przyzwyczajanie loch prośnych do chowu grupowego.

 

Uwolnienie loch prośnych z kojców i połączenie w grupę nie utrudnia ich właściwej obserwacji i zarządzania wbrew temu, co twierdzą zwolennicy utrzymywania loch w indywidualnych kojcach przez cały okres ciąży. Co więcej, grupowe utrzymywanie loch zdecydowanie poprawia ich dobrostan! A przy tym jest także tańsze, o czym świadczy fakt, że wielu producentów świń zastosowało w swoim gospodarstwie/fermie grupowe utrzymywanie loch prośnych głównie z tego powodu, a mniej z chęci polepszenia dobrostanu zwierząt.

 

Decydując się na grupowe utrzymywanie loch prośnych warto rozważyć wyposażenie kojców w elektroniczne stacje karmienia, co wiąże się z koniecznością przeszkolenia pracowników w celu właściwego wykorzystania takich stacji. Dane ze stacji pozwalają precyzyjnie zarządzać każdą z loch prośnych.

 

Uzyskiwane w praktyce wyniki dowodzą, że grupowy chów loch prośnych nie wpływa negatywnie na wskaźniki produkcyjne. Możliwość swobodnego przemieszczania się loch prośnych w kojcu grupowym wręcz poprawia ich kondycję i lepiej przygotowuje do porodu (krócej trwający poród, mniej prosiąt martwych w trakcie porodu).

 

 

 

Opr.: ACONAR

 

 

 

Mariusz pyta: Czy nadchodząca jesień przyniesie poprawę opłacalności tuczu świń?

 

Mariusz pyta: Czy nadchodząca jesień przyniesie poprawę opłacalności tuczu świń?

 

 

 

 

 W obliczu wzrastającej nadprodukcji wieprzowi­ny w Europie z powodu ograniczeń importu hisz­pańskiego mięsa przez Chiny wszelkie problemy związane z żywieniem świń, dobrostanem, organi­zacją produkcji czy profilaktyką odchodzą na bok.

 

Sytuacja w produkcji trzody chlewnej nie napa­wa optymizmem polskich rolników-producentów tuczników. Ceny skupu tuczników nadal spada­ją; w drugiej połowie sierpnia br. kształtowały się nieco poniżej średniej z ostatnich 3,5 lat. Zresztą podobnie dzieje się w Niemczech, Hiszpanii, Danii czy Holandii. Niepewność dalszej egzystencji wielu producentów świń w Polsce dodatkowo pogłębiają nowe ogniska ASF i wynikające z tego poszerzanie niebieskich (i czerwonych) stref oraz wzmożony import świń, półtusz i wieprzowiny.

 

Natomiast ceny zbóż, a co za tym idzie, ceny mieszanek paszowych dla trzody chlewnej nie­ustannie rosną. W czerwcu ub.r. średnia cena (dane wg MRiRW) sprzedaży mieszanki paszowej pełno­porcjowej dla tuczników wynosiła 1033 zł/tonę, natomiast średnia cena sprzedaży tej samej paszy w czerwcu br. wynosiła 1188 zł/t, czyli była wyż­sza o 15%. Jeszcze bardziej wzrosła w tym czasie średnia cena sprzedaży paszy uzupełniającej dla tuczników: w czerwcu ub.r. wynosiła 1501 zł/t, a w czerwcu br. już 2448 zł/t (wzrost o ponad 63%!).

 

Nic nie wskazuje na to, żeby ceny zbóż na eu­ropejskich rynkach mogły być niższe w nadcho­dzących miesiącach, a co za tym idzie, pasze peł­noporcjowe czy uzupełniające dla trzody chlewnej mogłyby być tańsze. Utrzymaniu wysokich cen zbóż, w tym także w Polsce, będzie z pewnością sprzyjał znaczący eksport, który w ub.r. bił dotychczasowe rekordy, a w nadchodzącym sezonie prawdopodob­nie utrzyma się na dotychczasowym poziomie.

 

Utrzymująca się niska opłacalność tuczu wpływa na znaczący spadek cen sprzedaży prosiąt, nie tylko tych polskich, ale także duńskich czy holenderskich, i nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach UE. Mówiąc najprościej, czarne chmury zawisły nad produkcją świń w całej Europie!

 

Z Brukseli w połowie upalnego lata napłynęła jedna pozytywna wiadomość, a druga negatywna. Ta pozytywna dotyczy kolejnego kroku w odbloko­wywaniu zakazu używania mączek zwierzęcych do produkcji mieszanek paszowych. Po wcześniejszym zaakceptowaniu tej propozycji przez Parlament Eu­ropejski teraz KE postanowiła kontynuować pra­ce nad wdrożeniem odpowiednich przepisów, przy czym bezwzględnie ma być zachowana za­sada ochrony zwierząt przed kanibalizmem, czyli mączki z drobiu mogą być skarmiane w paszach tylko dla świń, mączki ze świń tylko w paszach dla drobiu, a w paszach dla bydła wyłącznie mączki z nieprzeżuwaczy. Obecnie ponad 40% produko­wanych w krajach UE mączek zwierzęcych jest eks­portowanych do krajów pozaeuropejskich. Zdjęcie zakazu stosowania mączek zwierzęcych do pro­dukcji pasz z pewnością pozwoli zmniejszyć ilość importowanej do UE poekstrakcyjnej śruty sojowej, ale czy wpłynie na obniżenie cen sprzedaży mie­szanek paszowych, tego na razie nikt nie wie.

 

Nieprzyjemna wiadomość z Brukseli dotyczy negatywnych następstw wdrożenia strategii Zielony Ład w krajach UE, określanej też hasłem „Od farmy do widelca”. Wg opinii Wspólnego Centrum Badaw­czego JSR przy KE (Raport z sierpnia 2021 r.), stra­tegia ta spowoduje katastrofalny spadek produkcji rolnej w krajach UE, doprowadzając w dłuższej per­spektywie czasu nawet do importu żywności przez UE z krajów spoza UE, a ewentualne obniżenie emi­sji gazów cieplarnianych przez europejskie rolnic­two zostanie „wyeksportowane” do krajów trzecich.

 

Nadal trwa koniunktura na produkcję świń w Hiszpanii. Pogłowie trzody chlewnej w ostatnich latach wzrosło w tym kraju o ponad 14% (28,4 mln świń w 2015 r. i 32,3 mln świń w 2020 r.), przy czym na najbliższe lata prognozowany jest dalszy wzrost pogłowia (34 mln świń w 2025 r.). Jednocześnie pogłowie trzody chlewnej w Niemczech spadło o 6%, a w Holandii o prawie 15%.

 

W Hiszpanii powstają głównie duże fermy trzo­dy chlewnej, którymi można efektywniej nie tylko zarządzać, ale także wprowadzać na nich wszel­kiego rodzaju obostrzenia dotyczące zagęszczenia, dobrostanu czy profilaktyki weterynaryjnej i mini­malnej odległości między chlewniami i samymi fer­mami. Dużo trudniej jest wdrażać takie przepisy czy zalecenia w rozdrobnionych gospodarstwach nie­mieckich, holenderskich czy polskich.

 

Wysoki eksport hiszpańskiej wieprzowiny (1,9 mln ton w 2020 r., co stanowi ponad 35% eks­portu ogółem wieprzowiny z całej UE) i wynikająca z tego dobra koniunktura zachęcała także zagra­nicznych inwestorów do uczestniczenia w hiszpań­skiej produkcji świń i wieprzowiny. W powstających fermach i ubojniach swoje udziały mają niemieckie czy holenderskie firmy. Czyżby Hiszpania odnoto­wywała kolejny sukces w produkcji świń po wygra­nej w latach 90. ub. wieku wojnie o uwolnienie kraju od wirusa ASF? A może postępujące ograniczenia chińskiego importu spowodują zaburzenie rozwoju hiszpańskiej produkcji wieprzowiny, co negatywnie odbije się na produkcji świń w całej UE?

 

Odpowiadając Mariuszowi na Jego pytanie trud­no powiedzieć, że jesienią br. może poprawić się opłacalność produkcji świń w Polsce. Raczej trzeba mieć nadzieję, że nie będzie jeszcze gorzej…

 

Opr.: ACONAR

 

Reklama
Reklama2