bigdutchmann

Woda wodzie nierówna… 08/2011

Paweł Bieliński

 

Woda wodzie nierówna…

 

W najbardziej upalne dni w roku wielu hodowców zdaje sobie sprawę, że dla świń to trudny okres, podczas którego często spada pobranie paszy, przez co pogarszają się wyniki tuczu, wiele zwierząt pada z przegrzania, co dodatkowo podnosi koszty produkcji.

Bardzo ważna w tym okresie jest woda i stały dostęp do niej.

 

Woda jest najbardziej niezbędnym składnikiem pokarmowym w żywieniu zwierząt i musi być rozpatrywana z dużą uwagą, ponieważ zbyt często jest pomijany jej ogromny wpływ na zdrowie i wyniki produkcyjne uzyskiwane przez zwierzęta. Absolutnie czysta woda nie występuje w przyrodzie i zwykle zawiera wiele różnych związków, na których ilość mają wpływ: wody gruntowe wpływające ze skały, rodzaj gleby i czas jaki woda gromadzi się w warstwie wodonośnej. Dlatego jakość wód gruntowych i powierzchniowych (np. stopień chemicznego, mikrobiologicznego i innego zanieczyszczenia) jest bardzo zróżnicowana, w zależności od wielu czynników, w tym od głębokości warstwy wodonośnej.

 

Jakość wody

Jakość wody wpływa na spożycie paszy i zdrowie zwierząt, i jest zwykle określana według mikrobiologicznych i chemicznych kryteriów oceny. Woda może zawierać wiele mikroorganizmów, w tym bakterie, wirusy, glony, pierwotniaki, a także jaja lub cysty pasożytów. Nie wszystkie mikroorganizmy stanowią zagrożenie dla zdrowia zwierząt, jednak gdy występują w zbyt dużej ilości a zwłaszcza bakterie takie jak Salmonella spp., Vibrio cholerae, Leptospira spp. i E. coli mogą świadczyć o tym, że woda jest gorszej jakości i stanowi potencjalne zagrożenie dla zdrowia, zwłaszcza młodych świń. Dopuszczalna ilość bakterii w jednostce wody wygląda następująco: E. coli i Staphylococcus spp. nie mogą być obecne w 100 ml wody, Salmonella nie może być obecna w 5 l, Enterovirus w 10 l, a wskaźnik dotyczący bakterii z rodzaju Clostridium to nie więcej niż 1 spora w 20 ml.

 

Ponadto, higiena wody uznana jest za istotny aspekt szeroko rozpowszechnionego w Europie żywienia świń na mokro. Rurociągi muszą być utrzymywane w czystości, w przeciwnym razie pozostałości w tych rurociągach noga stać się doskonalą pożywką dla bakterii i grzybów. W metodach czyszczenia, które dały dobre wyniki w układach żywienia na mokro wykorzystuje się substancje będące kombinacją nadtlenku wodoru i kwasów organicznych. Dwutlenek chloru może być cennym narzędziem do tworzenia wysokiej jakości wody i może stanowić poważną alternatywę dla chloru wykorzystywanego w niektórych systemach dystrybucji wody. Może on dezaktywować wiele bakterii, wirusów i pierwotniaków chorobotwórczych bez tworzenia produktów ubocznych.

 

Także niektóre związki chemiczne zawarte w wodzie są ważne i mogą być toksyczne dla zwierząt. Ich krótkookresowe lub długookresowe przyjmowanie przez zwierzęta, zależnie od wieku, stanu zdrowia może spowodować szereg zaburzeń gospodarki kationowo-anionowej. Spożycie szkodliwych substancji nie może spowodować znacznych strat w przyroście zwierząt, może natomiast być przyczyną uszkodzeń komórek, wyrażających się w rezultacie zwiększoną podatnością na choroby. Dopuszczalne granice występowania tych związków podano w tabelach 1 i 2.

 

 

 

 

 

O ubezpieczeniach w rolnictwie raz jeszcze… 08/2011

Magdalena Kozera

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

 

O ubezpieczeniach w rolnictwie raz jeszcze…

 

Parafrazując starą pieśń błagalną można by rzec: od powietrza, gradu, ognia i wody racz nas zachować Panie. Nawet najbardziej wierzący, ale racjonalny człowiek od razu dopowie: przezorny zawsze ubezpieczony. Zatem dlaczego tymi przezornymi tak często nie okazują się rolnicy?

 

Minął ponad rok od katastrofalnej powodzi, która spowodowała straty szacowane na 12 mld zł. Były one związane w przeważającej części ze zniszczeniem infrastruktury, ale dotyczyły też rolnictwa. Zniszczone zostały uprawy, zbiory i zapasy surowców i pasz, ucierpiała też produkcja zwierzęca. Do tego Polskę dosięgły zarówno spóźnione, silne przymrozki jak i gradobicia czy trąby powietrzne. Ich skutki szacuje się na kolejne miliony złotych, a rzeczywiste efekty często przerastają wyobrażenia. Każda klęska, plaga czy zdarzenie losowe ma to do siebie, że przykuwa uwagę mediów na pewien czas. Poszkodowani znajdują się nagle w świetle fleszy, w centrum uwagi ciekawskich i często tendencyjnych dziennikarzy. Potem następuje cisza – już nie ta „przed burzą”, ale ta znacznie głębsza „po”. Życie wokół biegnie dalej, a poszkodowany pozostawiony sam ze swoją klęską ma do wyboru poddać się, albo zebrać to co zostało, zacząć wszystko od nowa. Żeby wybrać tę drugą drogę, potrzeba nie tylko samozaparcia, ale przede wszystkim zaplecza finansowego i materialnego.

 

Wydawać by się mogło, że logicznym, a zarazem skutecznym rozwiązaniem tego problemu jest właściwe „zarządzanie ryzykiem”. Oznacza ono z jednej strony rozpoznanie i oszacowanie go, a z drugiej, podjęcie określonych działań zaradczych i ich bieżącą kontrolę. Można podejść do tego w sposób aktywny – analizując przyczyny i dążąc do ich zniwelowania albo w sposób pasywny – zabezpieczając się przed ewentualnymi stratami (gromadząc rezerwy na pokrycie ewentualnych strat). Działając aktywnie do dyspozycji gospodarującego są: działać prewencyjnie w celu zapobiegania wystąpieniu zjawiska, unikać wystąpienia ryzyka (czasem wiąże się to z zaniechaniem prowadzenia działalności), różnicować produkcję albo podzielić się ryzykiem z innymi podmiotami, w tym z ubezpieczycielem. Te same środki ma do dyspozycji prowadzący gospodarstwo rolne, niezależnie od kierunku produkcji.

 

Tymczasem praktyka z wielu przyczyn zdaje się dość daleko odbiegać od teorii. Można przecież ładnie naukowo stwierdzić, że rolnictwo charakteryzuje i od zawsze charakteryzowało sie „wysoką ekspozycją na niszczące działanie zjawisk atmosferycznych”. Skoro nie można ich uniknąć, a zniwelować wpływ można tylko w bardzo niewielkim stopniu, to każdy racjonalnie myślący rolnik, szacujący ryzyko związane z rozpoczęciem produkcji w tym dziale, uznałby ją za zbyt ryzykowną, a przez to mało atrakcyjną. A jednak rolnicy od wieków produkują, unowocześniają produkcję, wdrażają postęp biologiczny, techniczny i technologiczny, organizacyjny i społeczno-ekonomiczny. Ponoszą zatem znaczne nakłady, oczekując ich zwrotu po zakończonym procesie produkcyjnym, który w rolnictwie na ogół trwa dłużej niż w innych rodzajach działalności. Od wieków też istnieje system ubezpieczeń związanych z rolnictwem (w Polsce jego początki szacuje się na XV-XVI wiek). Co więcej, przez wieki miał on charakter dobrowolny, chociaż władcy wprowadzali często ulgi podatkowe, przywileje lub dary dla pogorzelców i powodzian.

 

 

 

 

 

Uwaga na powracającą nosoryjówkę 09/2011

Piotr Kołodziejczyk

Gabinet Weterynaryjny Animal

 

 

Uwaga na powracającą nosoryjówkę

 

Sytuacja dotycząca ekonomii w produkcji trzody chlewnej niejednokrotnie zmuszała i zmusza właścicieli zwierząt i lekarzy weterynarii do podejmowania trudnych decyzji o zawieszeniu czy rezygnacji z niektórych działań profilaktycznych wykonywanych u świń.W fermie, w której stado podstawowe liczyło 650 loch po długich naradach podjęto kilka decyzji obniżających koszty w czasie dołka świńskiego w 2008 roku. Jedną z tych decyzji było odstąpienie od rutynowego szczepienia loch przeciwko nosoryjówce (ZZZN).

 

 

 

Trochę historii

 

 

 

Ferma produkuje świnie od wielu lat. Grupy liczące do 30 loch są tworzone co tydzień i wprowadzane na porodówki do 2 tygodni przed terminem porodu. Tam szczepi się wcześniej odrobaczone lochy. Porody trwają krótko a większość prosiąt rodzi się w środy. Odsadzenie następuje w czwartki po upływie 4 tygodni, a prosięta są przewożone do odchowalni zaś lochy po selekcji przeprowadzane są do sektora krycia. Tylko w 3 odchowalniach przestrzegana jest zasada całe pomieszczenie pełne – całe pomieszczenie puste (cpp-cpp), natomiast w 2 mieszczą się po 2 grupy odsadzanych prosiąt. Zwierzęta w odchowalniach przebywają do 10 tygodnia życia osiągając masę ciała do 32 kg. Następnie przewożone są do tuczarni gdzie przebywają aż do sprzedaży. W tuczarniach zasada cpp-cpp przestrzegana jest w ograniczonym stopniu ze względu na wielkości grup wprowadzanych zwierząt. Po dalszych 4 tygodniach wyselekcjonowane loszki zasiedlają loszkarnie, dołączając do starszych zwierząt. W fermie nie stwierdzano PRRS, mykoplazmowego zapalenia płuc, pleuropneumonii oraz zakaźnych chorób biegunkowych. Prowadzono wyłącznie profilaktykę u loch przeciwko kolibakteriozie, ZZZN, parwowirozie i różycy, okresowo szczepiono prosięta przeciwko streptokokozie z wykorzystaniem autoszczepionki. Warunki zoohigieniczne w fermie były i są zadowalające, a część odchowu i tucz odbywa się na płytkiej ściółce. W większości tuczarnie podzielone są na klatki dla 8 zwierząt. Dwa do trzech razy w roku przeprowadzano rutynowe badania serologiczne i bakteriologiczne zwierząt na fermie. Wymazy z nosa pobierane od tuczników dawały zawsze wyniki negatywne w kierunku ZZZN, co potwierdzano badaniem serologicznym.

 

 

 

Pierwsze symptomy

 

 

 

Kiedy po ponad 6 miesiącach od zaprzestania szczepień, analizowano wyniki produkcyjne fermy okazało się, że czas tuczu wydłużył się średnio o 5 dni. Znacznie wzrastało zużycie paszy (niestety była dostarczana od różnych producentów), obniżyła się również masa ciała sprzedawanych tuczników. Liczba zwierząt, które pozostawały po sprzedaży rzutu (za małe, charłaki, chore) znacznie się zwiększyła. Analizując padnięcia i liczbę interwencji lekarskich, nie stwierdzono zasadniczych różnic do poprzedniego okresu, koszty weterynaryjne utrzymywały się na założonym poziomie. Zwierzęta pozostające po sprzedażach łączono w grupy z innymi odbiegającymi od normy osobnikami, często dużo młodszymi.

 

 

 

 

 

Nowoczesne, stacjonarne urządzenia do przygotowywania pasz 09/2011

Mariusz Soszka, Alicja Daniluk, Agnieszka Stępniak

Instytut Żywienia Zwierząt i Bromatologii

Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie

 

Nowoczesne, stacjonarne urządzenia do przygotowywania pasz

 

 

 

Każdy z nas producentów świń dąży do maksymalizacji zysków osiąganych z produkcji. Niestety w czasie gdy cena osiągana za tucznika często nie pokrywa w całości nakładów poniesionych na jego wyprodukowanie producenci poszukują nowych rozwiązań, które mogą ograniczać koszty związane z produkcją.

 

 

 

Pasza jako najdroższy element chowu

 

Żywienie stanowi 60 – 80% całości kosztów poniesionych na produkcję tucznika. Nie od dziś wiadomo, że kiepskiej jakości pasza stanowi element, który generuje nam dodatkowe koszty w produkcji, zaś dobrej jakości pasza o odpowiednich parametrach, odpowiednio rozdrobniona i wymieszana może stanowić czynnik, który znacząco nam te koszty obniży. Mówiąc „koszty żywienia” mamy na myśli koszty związane z zakupem lub produkcją komponentów wchodzących w skład mieszanek oraz ich czyszczeniem, mieleniem, mieszaniem i zadawaniem. Analizując każdy z tych elementów dochodzimy do wniosku, że przy odpowiednim postępowaniu, doborze technologii żywienia oraz maszyn i urządzeń służących do przygotowywania i zadawania pasz jesteśmy w stanie wiele zaoszczędzić.

 

Jak wiemy, mieszanka paszowa zadawana świniom może być komercyjną mieszanką pełnoporcjową lub mieszanką pełnoporcjową wytworzoną w gospodarstwie przy użyciu dostępnych w nim komponentów oraz materiałów paszowych pochodzących z zakupu, którymi są najczęściej śruty białkowe i mieszanki mineralne lub mieszanki paszowe uzupełniające (dawniej koncentraty) oraz dodatki energetyczne. Mieszanki przemysłowe pełnoporcjowe w głównej mierze stosowane są w fermach przemysłowych wielkotowarowych, centrach hodowlanych oraz w pozostałych gospodarstwach zazwyczaj

w przypadku braku lub niedoboru zbóż, czy też zamiast pasz własnych, które przeznacza się na sprzedaż. Jednak nie od dziś wiadomo, że produkcja paszy w gospodarstwie stanowi tańsze rozwiązanie niż żywienie świń paszami gotowymi z zakupu. Z drugiej zaś strony, wymaga to jednak zakupu instalacji do wytwarzania paszy.

 

 

 

Zestaw do produkcji mieszanek

 

Mieszanki paszowe we własnym zakresie najczęściej wytwarzane są przy użyciu różnego typu rozdrabniaczy (śrutowników, gniotowników), obłuskiwaczy i mieszalników, które są w różny sposób połączone z wagą i urządzeniami służącymi do natłuszczania paszy. Na rynku dostępne są różnego rodzaju zestawy służące do produkowania mieszanek począwszy od prostych zestawów składających się z mieszalnika pionowego i śrutownika bijakowego z koszem zasypowym, do którego komponenty mieszanki (zboża, gruboziarniste śruty poekstrakcyjne) wsypuje się ręcznie, poprzez zestawy złożone z wagi, mieszalnika pionowego i śrutownika bijakowego ssąco-tłoczącego, po profesjonalne urządzenia wyposażone w różnego rodzaju śrutowniki, mieszalniki, urządzenia służące do natłuszczania, separatory frakcji pylistych, a wszystko o różnych pojemnościach i mocach przerobowych. Powinniśmy wiedzieć, że to właśnie od odpowiedniego zestawu urządzeń do przygotowywania pasz zależy jakość rozdrobnienia i homogenność mieszanki, dlatego odpowiednio przemyślany wybór takiego urządzenia w perspektywie może nam znacznie ułatwić i usprawnić pracę jednocześnie ograniczając koszty produkcji mieszanek i co się tym wiąże nakłady na produkcje świń.

 

 

 

 

 

Zatrzymać spadek pogłowia trzody chlewnej 09/2011

Bogusław Barański

Firma doradcza AGROMEDES

 

 

Zatrzymać spadek pogłowia trzody chlewnej

 

 

 

Recepta na kryzys jest w rękach MRiRW

Od kilku lat obserwujemy ostrą tendencję spadkową w pogłowiu trzody chlewnej w Polsce. Coraz bardziej realnym niebezpieczeństwem staje się trwałe uzależnienie naszego przemysłu mięsnego i konsumentów od (nie zawsze odpowiedniej jakości) surowca mięsnego z importu. Dwie przyczyny tego problemu tkwią w aktualnych strukturach naszego sektora rolnictwa i branży mięsnej, a jedna – to sam fakt wejścia Polski do Unii Europejskiej. Ostatnia z nich tkwi w pewnym zaniechaniu ze strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi już po wejściu do Unii. Warto po kolei przyjrzeć się bliżej tym przyczynom, aby zastosować właściwe środki zaradcze.

 

 

 

Motto: „Nie jesteśmy w stanie dogonić konkurencji w produkcji wieprzowiny. Dlatego powinniśmy utrzymać stare, dobre technologie, konkurować jakością. Dzisiaj w wędlinach, które kupujemy, wymieszane jest mięso z całej Europy. Jeśli będziemy produkować w tzw. systemach jakości, ograniczymy to mieszanie. Już słyszę od Niemców czy Duńczyków, że woleliby kupować nasze kiełbasy, zamiast własne. To świadczy, że nasze produkty wciąż są jeszcze lepsze…”

 

Marek Sawicki, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi

 

(w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, maj 2011 r.)

 

 

 

Najważniejsze przyczyny kryzysu

 

 

Rozdrobnienie produkcji

 

Najczęściej w dyskusjach o problemach polskiego sektora trzody chlewnej mówi się o niespotykanym w innych krajach Unii Europejskiej rozdrobnieniu produkcji. To na pewno najtrudniejsza do usunięcia przyczyna obecnych problemów sektora. No bo jak nakłonić hodowców do powiększania skali produkcji w sytuacji braku jasnych perspektyw? Mamy pod tym względem sytuację dość patową, co utrudnia istotne pozytywne zmiany strukturalne w tym zakresie. 

 

 

 

Zanik trwałych powiązań

 

Problem niemal całkowitego zaniku powiązań kapitałowych, lub przynajmniej kooperacyjnych, między producentami żywca a przemysłem mięsnym zaistniał po 1990 r., czyli z chwilą odejścia przez Polskę od gospodarki centralnie sterowanej i wprowadzenia zasad wolnej gry kapitałowej. Powstała wtedy zdecydowana większość działających obecnie prywatnych zakładów mięsnych, które z czasem szczelnie opanowały obecny rynek mięsa i wędlin w Polsce. Hodowcy trzody byli za słabi organizacyjnie, aby wykorzystać w latach 90-tych ten krótki, ale decydujący o układzie sił, etap przemian gospodarczych. Skutek zaniku powiązań kapitałowych hodowców z przemysłem mięsnym jest niestety taki, że hodowca nie ma żadnego wpływu na politykę surowcową zakładów mięsnych. Jest on zdany na łaskę i niełaskę przemysłu mięsnego. Jeśli właścicielowi lub menedżerowi prywatnego zakładu mięsnego pasuje, to kupi żywiec od danego hodowcy, a jak nie pasuje, to nie kupi. Pojawiają się co prawda pewne pozytywne wyjątki, ale to wciąż margines.

 

 

 

Otwarcie rynkowe po wejściu do UE

 

 

 

Wejście naszego kraju do Unii Europejskiej wiązało się z pełnym otwarciem na przepływy towarów w obie strony. Przy braku barier celnych i jakichkolwiek innych, zarządca polskiego zakładu mięsnego, nie mając żadnych zobowiązań wobec polskich hodowców trzody chlewnej, kupuje surowiec mięsny tam, gdzie jest to dla niego korzystniejsze cenowo, zostawiając sprawę jakości trochę przypadkowi. Przyczyniło się to niestety zarówno do stopniowego pogłębiania się spadku pogłowia w Polsce, jak i do ujemnego salda w handlu wieprzowiną.

 

 

Jest jeszcze drugie dno otwarcia unijnego. W niektórych krajach UE pogłębia się ścisła specjalizacja ukierunkowana na produkcję prosiąt i ich ekspansywny eksport. Prosięta swobodnie znajdują nabywców w krajach bardziej ukierunkowanych na tucz, czyli między innymi trafiają do Polski. Łatwy dostęp do importu wyrównanych partii prosiąt, i to nawet przy wyższych cenach zakupu, z jednej strony skłania wielu polskich hodowców do odchodzenia od cyklu zamkniętego, a z drugiej – doprowadza do bardzo niebezpiecznego dla polskiego sektora spadku liczebności stada podstawowego, w tym zwłaszcza loch prośnych. 

Reklama
Reklama2