bigdutchmann

Zapotrzebowanie na świeże powietrze, czyli wentylatory w chlewni

 Witold Jan Wardel

Instytut Technologiczno-przyrodniczy w Falentach, Oddział w Warszawie

 

Zapotrzebowanie na świeże powietrze, czyli wentylatory w chlewni

Specyfika potrzeb trzody chlewnej nie pozwala na poprzestanie na wentylacji grawitacyjnej (charakterystycznej np. dla obór), ale wymaga zastosowania wentylacji wymuszonej, czyli wentylatorów.

 

Wielkość wymiany powietrza

Wskazania dotyczące wymiany powietrza w chlewni generalnie obejmują zakres pomiędzy wentylacją minimalną a maksymalną. Wentylacja maksymalna to ilość powietrza wentylacyjnego, jaka powinna być dostarczona w okresie najwyższych temperatur w lecie. Wynosi ona 250 metrów sześciennych na godzinę w przeliczeniu na jedną sztukę przeliczeniową (DJP). Określenie wentylacja minimalna oznacza ilość powietrza wentylacyjnego, jaka powinna być dostarczona w okresie niskich temperatur w zimie i jest równa 66 m3 na godzinę i DJP. Przeliczniki sztuk fizycznych trzody chlewnej na DJP podaje poniższa tabela wg Dziennika Ustaw z 2010 r. nr 213 poz. 1397. A więc, po przeliczeniu obsady chlewni na liczbę sztuk przeliczeniowych, a następnie określeniu zapotrzebowania na wymianę powietrza, możemy dobrać liczbę wentylatorów o określonej wydajności.

 

A co na to dyrektywy?

Dyrektywa Rady 98/58/WE z 20 czerwca 1998 r. dotycząca ochrony zwierząt hodowanych dla celów rolniczych wymaga, aby wszystkie urządzenia automatyczne i mechaniczne ważne z punktu widzenia zdrowia i dobra zwierząt były przeglądane przynajmniej raz dziennie. W przypadku wykrycia usterek należy je natychmiast naprawić lub, jeśli jest to niemożliwe, należy podjąć właściwe środki zabezpieczające zdrowie i dobro zwierząt. Jeżeli zdrowie i dobro zwierząt zależą od systemu sztucznej wentylacji, należy przewidzieć odpowiedni system zapasowy, gwarantujący wystarczającą wymianę powietrza w celu ochrony zdrowia i dobra zwierząt w przypadku zepsucia się systemu. Należy również przewidzieć system ostrzegawczy na wypadek awarii. System ostrzegawczy musi być systematycznie sprawdzany.

Preparaty mlekozastępcze dla prosiąt

Małgorzata Kasprowicz-Potocka

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Preparaty mlekozastępcze dla prosiąt

 

Odchów prosiąt od momentu narodzin powinien być jak najbardziej naturalny, oparty na mleku lochy. Takie żywienie pozytywnie wpływa przede wszystkim na zdrowie, dalszy rozwój osobniczy, jak i późniejsze wyniki produkcyjne, a także na ekonomikę produkcji. Niestety zdarzają się sytuacje, gdy nie jest to możliwe.

 

Wraz z postępem genetyki i lepszym zarządzaniem (lepsze żywienie, wyposażenie) rośnie liczba prosiąt otrzymywanych od lochy w ciągu roku, jednak postęp ten nie jest tak duży w przypadku wydajności mlecznej loch. Ilość mleka wyprodukowanego przez lochę nie zawsze zatem wystarcza na cały okres odchowu. Pojawienie się ponadnormatywnych prosiąt, prosiąt słabych lub też problemy z laktacją (np. syndrom MMA, infekcja, bezmleczność, antybiotykoterapia loch) oraz wczesne odsadzanie, zmuszają hodowcę do poszukiwania rozwiązań alternatywnych. Konieczne jest wtedy wyposażenie odchowalni w efektywne systemy dokarmiania prosiąt. Rozważając takie rozwiązanie należy pamiętać o kilku istotnych faktach. 

 

Trawienie

W pierwszych dniach życia żołądek prosięcia wydziela niewielkie ilości kwasu solnego i pepsynogenu. Są to ilości niewystarczające do efektywnego trawienia pasz stałych, szczególnie pochodzenia roślinnego. Taki stan utrzymuje się przez około 2 tygodnie. W pierwszym tygodniu życia najaktywniejszym enzymem jest laktaza – enzym trawiący laktozę. Laktoza jest dwucukrem syntetyzowanym w gruczole mlecznym lochy z D-galaktozy i D-glukozy. Jej działanie polega przede wszystkim na zwiększeniu smakowitości pokarmu, co zwiększa jego pobranie oraz na poprawie strawności białka, co w rezultacie zwiększa przyrosty prosiąt. Podczas fermentacji w przewodzie pokarmowym laktoza ulega przemianie do kwasu mlekowego i innych krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, wykorzystywanych na cele energetyczne. Pozostałe enzymy trawiące białka, węglowodany i tłuszcze (amylazy, lipazy, proteazy i maltazy) wykazują znaczącą aktywność dopiero w czwartym tygodniu życia prosiąt. W tym samym czasie wzrasta też pojemność jelita cienkiego oraz zmienia się kształt kosmków jelitowych, co poprawia dolność trawienia.

ASF i co dalej?

Piotr Kołodziejczyk
Gniezno

ASF i co dalej?

Problem pomoru fizycznie dotyczy jedynie wschodniej części kraju. To tam producenci trzody chlewnej borykają się ze wszelkimi ograniczeniami wynikającymi z pojawienia się tej choroby w naszym kraju. Reszta, póki co, przygląda się z daleka. Co jakiś czas, z różną częstotliwością i natężeniem docierają do nas informacje o kolejnych przypadkach ASF u dzików. Choć te są, po prawie 3 latach z chorobą, niespecjalnie emocjonujące. Przyzwyczailiśmy się – jak do wszystkiego. Ogniska ASF… tak, te z pewnością powodują większe ożywienie w branży w całym kraju. Pierwsze, trzecie, piąte… ale przy kilkunastym wiedza ta nam spowszedniała. Przecież zaraza wciąż jeszcze dotyczy jedynie wschodu Polski.

 Podejście takie jest zrozumiałe. Producenci trzody chlewnej są w zdecydowanej większości rolnikami. Żyją i pracują zgodnie z kalendarzem wegetacyjnym swoich upraw i to ich zajmuje. Skoro od najbliższych przypadków i ognisk dzieli ich kilkaset kilometrów, chyba na razie nie ma czego się na zapas obawiać. Przecież jest tyle innych, równie ważnych zajęć w gospodarstwie przez okrągły rok. Tylko czy tak jest naprawdę? Czy afrykański pomór świń to problem jedynie producentów gospodarujących na terenach, na których się on pojawił?

Całej Polski dotyczy zakaz eksportu do krajów trzecich – na rynki, na które tak bardzo liczyliśmy. Które pozwalały zakładom płacić więcej za krajowy żywiec. Niejeden w tym momencie powie – przecież Polska w kontekście produkcji wieprzowiny nie jest już samowystarczalna. Po co nam zatem eksport? Otóż potrzebny i to bardzo. Chociażby dlatego, że kraje trzecie sprowadzają z Europy za godziwe stawki elementy, które u nas są niskiej wartości, jak mówią przedstawiciele branży mięsnej, niechodliwe – takie jak uszy, słoniny, nogi, ryjki, m.in. dlatego za żywiec można wówczas zapłacić więcej jego producentom.

Kolejnym, bardzo niebezpiecznym czynnikiem może być reakcja konsumentów w razie przemieszczania się wirusa w głąb kraju. Wiemy przecież jak reaguje opinia publiczna na doniesienia medialne o chorobie u zwierząt przeznaczonych na ubój. Nieraz już przekonaliśmy się o tym, choćby w kontekście BSE u bydła, czy ptasiej grypy u drobiu. W każdym przypadku, niemal z dnia na dzień, spadało spożycie danego gatunku mięsa. I nie mają wówczas znaczenia tłumaczenia ekspertów, że mięso przeznaczone do spożycia na sklepowych półkach jest zdrowe i ze wszech miar bezpieczne dla konsumentów.

Gnojowica: cenny nawóz czy wielki problem?

 Dr hab. inż. Jacek Dach, prof. nadzw.
Instytut Inżynierii Biosystemów, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Gnojowica: cenny nawóz czy wielki problem?

Problem racjonalnego zagospodarowania gnojowicy istnieje w rolnictwie od wielu lat. Dla jednych jest cennym nawozem naturalnym, zawierającym szereg ważnych makro i mikroskładników. Dla innych jest źródłem zanieczyszczenia wód podziemnych i powierzchniowych, Bałtyku oraz uciążliwym zapachowo odpadem. Jak jest w rzeczywistości? Jak najlepiej ją wykorzystywać? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie w niniejszym artykule.

Gnojowica jest najbardziej popularnych nawozem naturalnym produkowanym w krajach Unii Europejskiej. Dlaczego? Przy dużej koncentracji produkcji zwierzęcej system bezściółkowy (w którym jest produkowana) wymaga po prostu mniej pracy ludzkiej – a ta, jak wiadomo, na Zachodzie Europy nie należy do tanich. Z kolei w Polsce, z powodu mniejszej skali produkcji oraz tańszej siły roboczej, spośród blisko 100 milionów ton nawozów naturalnych wytwarzanych rocznie, większość jest produkowana w formie obornika. Jednak wciąż masowo produkcja gnojowicy w naszym kraju to kilkadziesiąt milionów ton. Jej wykorzystanie obecnie to przede wszystkim tradycyjna technologia składowania w okresie zimowym oraz wegetacji roślin i rozlew na polach w odpowiednich okresach agrotechnicznych.

Wartość nawozowa gnojowicy
Z punktu widzenia zastosowania gnojowicy na cele nawozowe można stwierdzić, że jest ona w zasadzie nawozem „pełnym”, to znaczy zawiera szeroką gamę różnych makro i mikroelementów, które są niezbędne do wzrostu i dobrego plonowania roślin. Skład gnojowicy może różnić się bardzo mocno w zależności od gatunku i wieku zwierzęcia, sposobu żywienia, rodzaju hodowli, długości przechowywania oraz stopnia rozcieńczenia. Generalnie przyjmuje się, iż gęsta gnojowica świńska przy 8% suchej masy przeciętnie zawiera w 1 m3 objętości 6,5 kg N, 4 kg P2O5, 3 kg K2O, 1-2 kg CaO, 0,5 kg Na2O i 0,3-0,7 kg MgO. Należy podkreślić, że w warunkach polskich gnojowica świńska bywa często bardzo rozcieńczona.

Zakiszanie ziarna kukurydzy

Mariusz Soszka
Doradca żywieniowy, Ostrówek

 

 

Zakiszanie ziarna kukurydzy

 

Kukurydza w wielu krajach stanowi jeden z podstawowych materiałów paszowych wykorzystywanych w żywieniu świń, drobiu i bydła. Czynnikami wpływającymi na taki stan są jej wysoka wartość pokarmowa oraz plon z hektara wyższy od plonu zbóż.
Struktura zasiewów kukurydzy w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat zdecydowanie się zmieniła. Zmiana ta wynika z ciągle zmieniającego się zapotrzebowania rynku na poszczególne gatunki zbóż, zmieniających się potrzeb na materiały paszowe w gospodarstwach utrzymujących zwierzęta oraz zróżnicowanej opłacalności uprawy poszczególnych gatunków. Na przestrzeni ostatnich lat obserwuje się wzrost areału zasiewów kukurydzy. Szacuje się, że w 2012 r. przekroczył on 1 mln ha. Według GUS-u w 2015 r. areał uprawy kukurydzy wynosił już ponad 1,2 mln ha. Należy dodać, że jeszcze kilka lat temu większość uprawianej kukurydzy przeznaczana była na przygotowywanie powszechnie stosowanych w żywieniu bydła kiszonek, bez których trudno sobie wyobrazić efektywne żywienie zarówno krów jak i opasów. Sytuacja ta uległa jednak zmianie i obecnie większość zasiewów kukurydzy w Polsce przeznaczana jest na ziarno. Według GUS-u, w 2015 r. powierzchnia kukurydzy uprawianej na ziarno wyniosła około 670 tysięcy ha, a plony oszacowano na 47,1 dt/ha (niższe w porównaniu do plonu z roku 2014 o ok. 29%). Tak znaczące obniżenie plonów związane było z wystąpieniem niekorzystnych warunków atmosferycznych. Długo utrzymująca się susza wpłynęła na słabe wykształcenie kolb i szybkie zaschnięcie roślin, co spowodowało, że z części plantacji nie dokonano zbiorów ziarna/zebrano ziarna kukurydzianego.

Reklama
Reklama2