FORUM
U mnie był lekarz na pobraniu krwi 24.10 pobrał krew a moja rola ograniczyła się tylko do przytrzymania tacy z pojemnikami był sam a praca tak mu szła że aż było miło popatrzeć,wszystko trwało 40minuta, po fakcie zrzucił jednorazówki i tyle go było widać. U nas na wsi jak widać samochód v-ce szefowej weterynarji to wiadomo że kogoś "uśpi"
Mateusz
u nas tylko jedno stado uspiliu na cala gminei to po pierwszym probkobraniu nie jest tak zle
lekarz ma zawsze ze sobą osobę która trzyma świnie podczas pobierania. przed wejsciem do gospodarstwa powinni założyć jednorazowy kombinezon i ochraniacze na buty, oraz zdezynfekować ryjochwyt. PO badaniu powinni zostawić jednorazówki na terenie gospodarstwa. Aby nie roznosić czegoś co mogli tu np. złapać. Rola rolnika ogranicza się właściwie do podpisania protokołów. Jesli jest sie uprzejmym, i lekarz jest miły można im pomoć np. przeganiać swinie, albo jak kolega napisał wyżej przytrzymać tace z próbkami. Producentom powinno zależeć zeby mieć stado wolne do ChA, a często słyszałem, jak chwalą się "jak to ja im dałem..." . żenujące, przecież lekarz ma to w d.... Jak nie uwolni Ci stada to Ty bedziesz mial problem. A co do sztuk które padną podczas badania, nalezy taki fakt zgłosić do powiatowego lekarza weterynarii, przyjedzie ekipa, oceni i wypłaci. A jeśli u kogos zostanie stwierdzona choroba, większe świnie idą do rzeźni!!!!! i zostają na rynku krajowym, a mniejsze usypiane. Co ważne surowe mięso z obecnościa wirusa, jest niebezpieczne dla np psów i kotów. Więc jak macie coś dawać, to lepiej to wczesniej chociaż obgotować.
lekarz ma zawsze ze sobą osobę która trzyma świnie podczas pobierania. przed wejsciem do gospodarstwa powinni założyć jednorazowy kombinezon i ochraniacze na buty, oraz zdezynfekować ryjochwyt. PO badaniu powinni zostawić jednorazówki na terenie gospodarstwa. Aby nie roznosić czegoś co mogli tu np. złapać. Rola rolnika ogranicza się właściwie do podpisania protokołów. Jesli jest sie uprzejmym, i lekarz jest miły można im pomoć np. przeganiać swinie, albo jak kolega napisał wyżej przytrzymać tace z próbkami. Producentom powinno zależeć zeby mieć stado wolne do ChA, a często słyszałem, jak chwalą się "jak to ja im dałem..." . żenujące, przecież lekarz ma to w d.... Jak nie uwolni Ci stada to Ty bedziesz mial problem. A co do sztuk które padną podczas badania, nalezy taki fakt zgłosić do powiatowego lekarza weterynarii, przyjedzie ekipa, oceni i wypłaci. A jeśli u kogos zostanie stwierdzona choroba, większe świnie idą do rzeźni!!!!! i zostają na rynku krajowym, a mniejsze usypiane. Co ważne surowe mięso z obecnościa wirusa, jest niebezpieczne dla np psów i kotów. Więc jak macie coś dawać, to lepiej to wczesniej chociaż obgotować.
dobrze napisales ze powinni zalozyc jednorazowki, ja musialem bardzo delikatnie dac do rozumienia ze maja tak uczynic bo zbytnio sie do tego nie garneli,wychodzac odemnie zostawili jedynie ochraniacze z butow a kombinezonow nie zmieniali i szli w nich do sasiada. A tak pozatym rzeczywiscie cale probko branie bez zarzutow
u mnie bylo tak samo-kombinezony noszoen do rana...
mam takie pytanie, prowadze hodowle w cyklu otwartym mam stada wolne od A-ch a w mojej gmienie zrobili teren zapowietrzony- i zakaz sprzedazy prosiat chyba ze do tego samego terenu-powiedzmy do sasaida ktory tez ma swinie...
czy juz ktos z was sie spotkal z podaobnymi restrykcjami i jak mozna to "zmienic"
u mnie w powiecie tez pobierali próby od rana do wieczora w tych samych kombinezonach mimo to ze nakłoniłem ich do zmiany to i tak 7 szt padło
ale jak na razie czysto
wtorek kolejne próbobranie zobaczymy
gg 673912
blazej trzeba bylo zadzwonic po powiatowego lekarza weterynarii i niech sam zobaczy jakich ma pracownikow
mieli przyjechać jutro a przyjechali dzisiaj i znów musiałem im przypomnieć żeby sie przebrali.
Sadząc po wyglądzie kombinezonu to wyglądał jak by w nim chodzili ze 2 dni.
CO ZA LUDZIE !!!!!!!!!!!!!!!!
to ma być profesjonalizm??????????????
gg 673912
dzis dostalem informacje od powiatowego doktorka ze podczas trzeciego probkobrania swinki maja miec tatuaze z uzyciem tuszu albo kolczyk z numerem agencyjnym wiecie cos na ten temat
U mnie też wet mówił że trzecie próbobranie ma być 100% macior i każda ma mieć swój numer którym będzie oznaczona dana próba ale nie wiedzą jaki procent tuczników będzie w ten sposób badana . Ale zastanawiam się po co to wszystko skoro wystarczy jedna próbka dodatnia i kasują całe stado więc po co im wiedzieć od której ??? Moje zdanie jest takie że najlepszy interes na tych badaniach to mają weterynarze . Ale może się mylę ??
a tak w ogóle to ile ma być pobieranych prób ???????
gg 673912
*arek
Nie chodzi o nr stada przyznany przez ARiMR, a o kolejny nr świń, który sam nadasz swoim zwierzętą. Bedziesz mógł wykorzystać nr nadane przez Polsus.
*łysy
W trzecim próbkobraniu jedynie będą ubijane chore świnie i stąd kolejne numery każdej sztuki powyżej 3 m-ca życia.
Tomek
Łysy oczywiscie ze najlepszy interes na akcji Aujeszkyego mają lekarze weterynarii,ale jestem bardzo ciekawy czy chciałbys wykonywac taką pracę-szczerze wątpię bo z natury rolnikowi nic sie nie opłaca!!!
mozna miec wiele zastrzeżen co do pofesjonalizmu lekarzy wykonujących tę pracę,a jeszcze więcej to profesjonalizu hodowców,z których 30% nie ma zielonego pojęcia o hodowli ,a 10% to sadysci którzy utrzymując swinie w fatlnych warunkach,głodząc je ,po prostu się nad nimi znęcają!!!!
Lekarz pracujący w takich warunkach kilka miesięcy, bo tak długo twa akcja ,łatwo moze popasc w zobojętnienie.Hasła takie jak BIOASEKURACJA,DOBROSTAN,HIGIENA to czysta abstrakcja,co z tego ze wet bedzie zachowywał czystosc jak rolnik za chwile załaduje lochę na przyczepkę i pojedzie do sąsiada.
Wierz mi ze potrzeba wiele samodyscypliny aby robic cos czego nie doceniają inni,wiedząc że rolnik jednym wyjazdem na spęd naraza sie na duze ryzyko a widzi tylko zagrozenie wynikające z odwiedzin ekipy pobierającej krew.
Gregorius . Ja nie mówię że jest to przyjemna i lekka praca ani nie mam większych zastrzeżeń co do jakości tej pracy . Weterynarz nie musi robić tych badań a jeśli się godzi na takie badania to wie za ile będzie pracował i wie co to za praca . Chodzi mi o to , czy cała ta akcja Aujeszkyego przyniesie nam rolnikom jakąś korzyść ? A co do narzekania rolników że nic im się nie opłaca to siedzę już kilkanaście lat w tym temacie i wydaje mi się że radzę sobie dosyć dobrze .
Akcja zwalczania choroby Aujeszki została wdrożona podobno na wniosek hodowców. Tak przynajmniej w trakcie audycji „Radio Maryja” mówił jeden z szefów Kółek Rolniczych. Możliwe, że nie były to wnioski ot takich zwyczajnych rolników posiadających do 100 macior. Prawdopodobnie głosy padły ze strony hodowców mających stada podstawowe powyżej 1000 macior.
Skąd się one wzięły? Ot, prosta sprawa. Około 30 lat wstecz, kiedy choroba Aujeszki dziesiątkowała świnie, kiedy w zakażonym tą chorobą gospodarstwie zdychały nawet koty – stanowiła ona problem. Na zachodzie wdrożono odpowiednie postępowanie prewencyjne. Oprócz tego przez mijające lata choroba się niejako wyrodziła, przestała dawać aż takie tragiczne efekty, jak na początku, doszło nawet do tego, że dziś świnie chore, jako jedyny objaw mają wykrywalne jedynie specjalnymi badaniami zmiany we krwi. Często zwierzęta te nawet będąc zakażone – nie manifestują tego klinicznie w jakikolwiek sposób.
Niemniej na zachodzie poszła ogromna kasa na zwalczanie tej choroby. Mają tam teraz stada wolne od Aujeszki. Co z tego? Ano właśnie – te zwierzęta, które nigdy nie zetknęły się z wirusem nie mają jakiejkolwiek odporności na ten patogen. Bardzo łatwo o sytuację, że ten niby słabiutki, zmutowany już poprzez przejście milionów świń zarazek – w terenie, gdzie nie było go od lat – spowoduje wybuch klinicznej formy choroby! Wirus, który stał się z różnych względów aż tak zjadliwy, że wywołał objawy kliniczne jest dużym zagrożeniem także w takich państwach, jak nasze, gdzie się on zaledwie tli (7% gospodarstw jest zakażone).
Zachód wzbrania się - i słusznie przed przyjmowaniem żywych świń z Polski, jest problem ze sprzedażą żywca. Można wprawdzie sprzedawać mięso, ale tu pojawiły się pewne ograniczenia. Niektóre państwa na wieść o tym, że istnieje sobie choroba, która albo jest intensywnie zwalczana w Europie, albo już została tam nawet zwalczona – „na wszelki wypadek” – zakazują nawet importu niewinnego mięsa, które nie przenosi zarazka. Czemu – ot, a jak ta choroba jednak wybuchnie? Z jakichkolwiek przyczyn. Niekoniecznie musi być zawleczona z zewnątrz. Co wtedy powie weterynaria w tych państwach? Że niby wiedzieli, ale nic, absolutnie nic nie robili? A tak – proszę – są zakazy! Ministerstwa działają i nikt się nie przyczepi, że nic nie zrobiono, prawda?
Wychodzi, że tak – czy inaczej, choćby dla świętego spokoju – trzeba zrobić tą robotę. Nasza państwowa weterynaria spisała się nieźle organizując te sizalowe widzianka, ryjochwyty, buciki z folii, a nawet – pomocników do trzymania świń. Taki pomocnik zarabia sobie 10 zł brutto za godzinę. Ale musi jednocześnie gdzieś jeszcze pracować, bo weterynaria płaci tylko na umowę zlecenia (stara się dawać jak najmniej). Znalezienie kogoś, kto już gdzieś pracuje, a zechce dodatkowo dorobić „po godzinach” w akcji graniczy nieomal z cudem. Wiąże się to z tym, że lekarze mają sporo innej pracy i niecodziennie mogą jeździć na pobieranie krwi. Dezorganizacja, tygodnia pracy powoduje, że pomocnik musi robić sporo sztuk, żeby zarobić trochę kasy. Ile zarabia? Czasem i pięćset, sześćset złotych miesięcznie. Nie da się tego traktować jako źródło utrzymania.
Lekarz? Wielu lekarzy, szczególnie starszych, schorowanych – nie przystąpiło do akcji. Na zdrowszych spadła cała reszta roboty. Jak długo wytrzymają? Lekarz zarabia tyle, że pobieranie krwi jest jedną z najcięższych i najsłabiej dla lekarza płatnych prac. Państwo oczywiście też nie płaci lekarzowi opłat ZUS, wykorzystuje fakt, że lekarze płacą je z zarobków swoich lecznic. Mimo pozornych gór pieniędzy nasze państwo wcale, ale to wcale nie jest rozrzutne, gdy coś robi dla rolnictwa, wykorzystuje wszelkie luki prawne, żeby tylko przypadkiem nie przepłacić. (Skąd my to znamy? Czy tylko z weterynarią nasze państwo robi takie numery?) Nie jest to jedyne zmartwienie lekarzy. Hodowcy dokładnie wiedzą, jaka jest sytuacja. Gdy lekarz pobiera krew – lecznica najczęściej jest zamknięta. Nie jest to najlepsza reklama dla zakładu mającego świadczyć leczenie. Są rolnicy, co ze zgrzytaniem zębami odchodzą spod klamki lecznicy. Lekarza nie ma, mimo że ciężko pracuje. Jest jeszcze jeden problem, który martwi lekarzy. Otóż przy badaniach bydła jak do dziś nie przysługuje żaden sprzęt ochronny, ba - do robienia zastrzyków z tuberkuliny lekarze używają własnych narzędzi. Pomoc do trzymania bydła – zazwyczaj brak. Jeżeli jest pomocnik, to zwykle opłacony prywatnie przez lekarza. Pytanie, co będzie w przyszłym roku, kiedy do gruźlicy lekarze będą chodzili w wielorazowych portkach, bez pomocnika, a do Aujeszki – w eleganckich kombinezonikach, z pomocnikiem do podawania narzędzi, ewentualnie – i trzymania świń.
Kolejny temat. Weterynaria pracująca z urzędu jest płacona przez Ministerstwo. Lekarze prywatni są płaceni przez rolników, ich byt zależy od tego, czy rolnictwo daje sobie radę – czy też podupada. To, że weterynaria podjęła taką akcję jest jakąś nadzieją, a w każdym razie coś się robi, nie czeka z rękami w kieszeniach. Osobiście wolałbym jeździć na zgłoszenia. Wtedy lekarz o całe niebo lepiej wykorzystuje swoją wiedzę, umiejętności. Niemniej hodowla świń ma się niezbyt, niezbyt. Czekać na zgłoszenie – czy pojechać do pracy, gdzie jest w miarę pewny pieniądz? Gdzie będzie lepszy, pewniejszy zarobek? Ostatecznie z czegoś trzeba żyć, prawda? A że lecznica zamknięta? Cóż…
Włos, nie ująłeś jeszcze jednego aspektu a mianowicie zgody na pracę. Są powiaty gdzie lekarz powiatowy nie mając komu zlecić próbkobrania powiedział: albo Aujeszky albo od jutra tylko leczycie (żadnej rzeźni i dodatkowych umów). Mam kolegę, który przez cały miesiąc pracy zarobił 2000, 00 zł brutto. w tym czasie stracił prawie 1500,00zł na leczeniu. I gdzie tu zysk?
Nalezy jeszcze wziąc pod uwagę inny aspekt tej akcji,mianowice wizerunek lek.wet,większosc rolników rozumie sens akcji,ale jest pewna niewielka grupa hodowców którzy wszystkie swoje niepowodznia wiązą z pobieraniem krwi.
Włos słusznie przypomniał ze akcja powstała na wniosek hodowców a nie weterynarii o czym rolnicy, albo nie wiedzą ,albo juz zapomnieli.
gregorius z calym szacunkiem dla twej osoby ale lek wet jest dla rolnika a nie odwrotnie i mysle ze wiesz oco mi chodzi
Nawet, jeśli "gregorius" - drogi "arku" nie zechciał się wypowiedzieć na Twoje przypomnienie prawdy oczywistej - to tak jest, lekarze są na usługach rolników! Wprawdzie ostarnimi czasy większa większość lekarzy zaczęła pracować na usługi właścicieli zwierząt towarzyszących (psy, koty itp), a stało się to od czasu, kiedy w Polsce koń przestał być zwierzęciem pociągowym, a został - towarzyszącym.
Muszę powiedzieć, że ten nota bene - nieźle rozwijający się rynek usług weterynaryjnych coraz bardziej pochłania lekarzy weterynarii. Nadal świadczymy usługi dla rolnictwa, ale robi to już tylko garstka z nas, sami matuzalemowie. Co będzie później - zobaczymy. Nikt jakoś nie interesuje się tym problemem. Owszem, mimo że wielu z rolników dziś już nie stać na wynajęcie usług lekarza weterynarii, ba kupują pokątnie leki i poczytują różne fora internetowe - lekarze - jak widać - pamiętają, że rolnictwo jest też dziedziną w której pracują.
Zwróć Arku uwagę, na tym forum - lekarze weterynarii, dobre dusze udzielają zupełnie bezpłatnych porad wszystkim pytającym. Inna sprawa - czy te porady są zawsze trafione na 100%. To jest kwestia także tego, że nie zawsze diagnoza rolnika i lekarza będą się pokrywały. To jest kwestia tego, że jeden człowiek może twierdzić, że ściana ma czerwonowy poblask, a drugi powie, że jest biała, wystarczy tylko zabrać tą cholerną czerwoną lampę i będzie dobrze.
Weterynaria wiejska, terenowa liczy sobie zaledwie cztery tysiące dusz, no może deczko więcej. Są to zwykle starsi lekarze, którzy albo przechodzą na emerytury, albo podejmują różne prace np. na rzecz państwa (Aujeszki, Gruźlica, rzeźnie).
Jesteśmy na usługi rolnictwa (między innymi, bo jest nas ponad 12000 czynnych zawodowo), niemniej działka rolna - wykrusza się, a młodzi nie przychodzą. Ostatecznie to nie nasze zmartwienie i chyba nie zmartwienie rolników, skoro - jak wiemy polskie rolnictwo jest na wyginięciu przed nadejściem ery wielkich ferm.
Tym aspektem akurat nikt się nie przejmuje. Ginie dotychczasowe rolnictwo nadchodzi nowe. Do 2015, czy 2017 roku przewidywane jest, że struktura ludności rolniczej stopnieje z 17 do 3 - 5%. Kogo to obchodzi? Organizacjie rolników mają większe zmatrwienie, niż walka z fermowymi gigantami o przetrwanie. Klienci (konsumenci) są zainteresowani wyłącznie tanią, a niekoniecznie dobrą żywnością.
Tak, "arek", jesteśmy na usługach rolnictwa, jeszcze jesteśmy. Czy chcesz, żebyśmy ze sobą walczyli, kłócili się? Po co? O co? Kto pierwszy odejdzie do miasta? Ja będę leczył psy (umiem to). Ty - Kolego też pewnie coś sobie znajdziesz, może nawet już upatrzyłeś. Po co wytykanie kto jest dla kogo? Nasz wspólny wózek i tak w dół się toczy!
Włos, trafiłeś tak celnie, że aż zabolało. Pozdrowienia.
Sory -"wetman" - ale co tu ukrywać?
Włos ale przeciez te porady należą się rolnikom,wkoncu jak lekarz cos powie to go nic nie kosztuje.Ja jednak uwazam ze wiedza to taki sam towar jak np zywiec wieprzowy i nie powinno sie go rozdawac za darmo.Jezeli za cos zapłacimy wtedy to doceniamy,inaczej jest to bezwartosciowe.
Po co studia ,seminaria,specjalizacje skoro wszystkiego mozna sie dowiedziec pisząc o tym na forum.
Nie jestem zwolennikiem czarnej magii,zakrywania flakonów,zdzierania naklejek,hodowca powinien byc swiadomy tego co sie dzieje w jego chlewni,ale jego problemy powinny byc rozwiązywane na miejscu.Ile razy miałem przypadki gdzie rolnik walczył nie z tym problemem z którym powinien,a koszty jego terapi były kilkukrotnie wyzsze od mojej wizyyty!!!
wlos przykro mi bardzo ale nie zrozumiales mojego podtekstu
Kiedyś miałem przypadek, gdy miałem problem z prosiętami. Przyjechał najbliższy lek. wet., popatrzył na prosięta i zaaplikował im leki. Efekt nie był najlepszy tego leczenia, a lekarz za 25 szt. prosiąt zainkasował 340 zł.
Po jakimś czasie powtórzył się ten sam problem. Tym razem przyjechał już inny weterynarz, zrobił sekcję martwego prosiaka i również podał leki. Podobną ilość prosiąt zaszczepił, żaden już nie padł a za swoją usługę wziął 120 zł.
Więc lekarze także są różni, tak samo jak rolnicy. Pierwszy ustawiony na zysk, bo ma dzieci na studiach, dom i luksosowe auta na kredyt. Drugi zapewne też ma dom na kredyt i dzieci na studiach. Ale drugi traktuje rolnika jako partnera, a nie jedynie jako łatwy zarobek.
P.S. Ludzie pobierający krew na ChA byli bardzo profesjonalni w tym co robili. Jestem bardzo zadowolony z ich pracy.
Tomek
fajnie by było jak tacy profesjonalni ludzie pobierali by w całym kraju ale niestety tak nie jest .
Na pewno było by mniej upadków
gg 673912
Powiedzcie tak wogóle czy to dobrze że na takie akcje jak pobieranie próbek od rolników ciaga sie lekarzy weterynarji? Czy nie lepiej było by gdyby robili to przeszkoleni pracownicy? Pytanie bardziej do lekarzy, czy robicia to z przymusu czy dlatego że wynagrodzenie jest warte użerania sie z durnymi "gospodarzami" i taplania się po pas w ekstrementach?
Nawigacja rolnicza RTK w niskiej cenie, dostępna dla każdego.
tel 606832207
Baraki ,powiedz kogo bys przeszkolił do takiej pracy??
myślę że bez problemu mogli by pobierać próby technicy weterynari i zootechnicy przecież to żadna filozofia
Sprzedam 200-250 warchlaków około 10 listopada 511485114
Też mniałem na myśli zootechników. Ewentualnie mozna by zagonic do tego studentów weterynari lub zootechniki. Skoro ARiMr zatrudnia studentów na wakacje w działach kontroli to i Powiatowy by mógł.
Nawigacja rolnicza RTK w niskiej cenie, dostępna dla każdego.
tel 606832207
W każdym cywilizowanym kraju akcję zwalczania jakichkolwiek chorób zakaźnych prowadzi służba weterynaryjna a pobranie krwi jest w tym wypadku tylko jednym z elementów tej akcji ! Skończcie tą bzdurną dyskusję ..jacy studenci , jacy zootechnicy ??? Powtarzam po raz kolejny ....murarze do murów ,piekarze do ciast !!!!!!!!!
Murarze do murów, piekarze do ciast...!!!