Mieczysław pyta: Czy warto opierać swoją produkcję świń na wskaźnikach?
Mieczysław pyta: Czy warto opierać swoją produkcję świń na wskaźnikach?
Każda produkcja powinna opierać się na dokładnej rejestracji i analizie różnych wskaźników produkcyjnych. Zasada ta dotyczy także produkcji trzody chlewnej.
Najważniejszym wskaźnikiem była, jest i będzie opłacalność produkcji, czyli taka sytuacja, kiedy przychód uzyskany ze sprzedaży prosiąt, warchlaków, loszek lub tuczników pokryje koszty wytworzenia sprzedanych zwierząt. Najłatwiej byłoby obliczyć opłacalność dla jakiegoś wybranego cyklu produkcji trzody chlewnej, gdyby udało się go zamknąć czasowo od momentu rozpoczęcia produkcji aż do sprzedania gotowych zwierząt.
Niestety, w chowie trzody chlewnej, podobnie jak w wielu innych rodzajach produkcji rolnej (produkcja mleka, zbóż, spirytusu itp.), ale nie tylko (np. działalność deweloperska) trudno jest jednoznacznie wyodrębnić pod względem opłacalności poszczególne cykle produkcyjne i zamknąć je w ramach czasowych wymaganych przez księgowość. Zwłaszcza wtedy, gdy cykl produkcyjny trwa dłużej aniżeli finansowy okres sprawozdawczy (miesiąc, kwartał, rok). Najłatwiej jest oszacować opłacalność w przypadku tuczu nakładczego, gdzie da się wyodrębnić przychód i koszty dla każdego rzutu oddzielnie.
Dlatego w rachunkowości dla produkcji trzody chlewnej wykorzystuje się metodę ewidencji kosztów „produkcji w toku” dla wybranego okresu rozrachunkowego (koniec miesiąca, kwartału lub roku) na odpowiednich kontach. Jeśli rozliczanie produkcji w toku jest umiejętnie prowadzone, to producent może śledzić zarówno zmieniające się koszty, jak i przychody, i na bieżąco je analizować oraz podejmować odpowiedzialne decyzje co do dalszej kontynuacji (zwiększenia, spowolnienia czy wstrzymania) produkcji.
Ale produkcja świń to nie tylko bezduszne zapisywanie kolejnych cyferek na kontach. To przede wszystkim wysoce emocjonalne zajęcie, zwłaszcza że cała ta gra opiera się na zarabianiu i wydawaniu pieniędzy. Pierwotnym impulsem do zarabiania pieniędzy jest chciwość, jedna z najsilniejszych emocji determinującej ludzką psychikę, która w skrajnych przypadkach prowadzi do najmniej oczekiwanych zachowań. Wprawdzie wstydzimy się być chciwymi, ale gdzieś w głębi serca każdy z nas, także producent świń, chce zarobić jak najwięcej.
Jeśli więc mamy na biurku suche zapisy księgowe, które wskazują, że zamiast zarabiać, ponosimy straty, niemalże automatycznie zaczynamy zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje. Najczęściej pierwszym winnym jest punkt skupu tuczników czy klient kupujący od nas warchlaki lub loszki, bo z jakichś powodów nie chce zapłacić nam tyle pieniędzy, aby nasza produkcja była bardziej opłacalna lub przynajmniej nie przynosiła strat. Oczywiście staramy się zrozumieć zawikłaną sytuację na rynku (nadprodukcja, spadek koniunktury, inflacja itp.), ale w końcu musimy zarabiać, by móc dalej produkować. Tyle po stronie przychodów, na wielkość których mamy tylko ograniczony wpływ.
Pozostaje natomiast drugi element rachunku opłacalności, czyli koszty produkcji (przychód – koszty = dochód). Tutaj nasz wpływ jest znacznie większy i w ogromnej mierze w zależności od naszej wiedzy i doświadczenia możemy te koszty kształtować. Warto przy tym cały czas mieć w pamięci starą i nieśmiertelną zasadę opłacalności, która mówi: „pamiętaj rozchodzie żyć z przychodem w zgodzie”. I jeśli w pewnym momencie za mało zarabiamy, to znaczy, że albo za swoje produkty ktoś nam za mało płaci, albo z jakichś powodów wydajemy więcej niż wynosi nasz przychód.
Aby móc właściwie kształtować koszty, musimy posługiwać się całym szeregiem wskaźników produkcyjnych, które pozwalają nam na analityczne przyglądanie się efektywności prowadzonej przez nas produkcji. Do dyspozycji mamy bardzo wiele wskaźników, szeroko opisywanych w różnych książkach i publikacjach. Warto wybrać kilka z nich i skrupulatnie je najpierw zapisywać, a potem analizować. Z własnej praktyki polecam staranne wybranie kilku, najwyżej kilkunastu wskaźników, które pozwolą nam na ocenę naszej produkcji.
Dlaczego kilku? Bo każdy z tych wskaźników uwzględnia zwykle kilka/kilkanaście różnych czynników, które wpływają na jego wielkość, i nie ma potrzeby kontrolowania i zapisywania wszystkiego. Często warto przedyskutować problem wybrania tych kilku wskaźników z doświadczonym lekarzem weterynarii, specjalistą z firmy, która zaopatruje nas w pasze lub w loszki do remontu, a także może z kimś, kto dba o nasz sprzęt i środowisko (wentylacja, ogrzewanie). Warto też samemu poświęcić trochę czasu na przeczytanie czyichś rad, co dany wskaźnik oznacza i od czego tak właściwie zależy jego wielkość. Coś według ostatnio coraz bardziej popularnego powiedzenia: „Wyłącz telewizor i zacznij myśleć…”
Opr.: ACONAR