bigdutchmann

Nowoczesne zagospodarowanie gnojowicy 09/2010

Jacek Dach

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Nowoczesne zagospodarowanie gnojowicy

 

Nowoczesna hodowla trzody niemal w całej Europie Zachodniej oparta jest na hodowli rusztowej, w wyniku której produktem ubocznym jest gnojowica. Cały Zachód głowi się nad różnymi sposobami zagospodarowania gnojowicy w taki sposób, aby ją odpowiednio wykorzystać nawozowo, nie przekroczyć granicznych dawek i nie szkodzić środowisku oraz ludziom mieszkającym w otoczeniu. Warto więc poznać trendy w zagospodarowaniu gnojowicy, które będą rozwijać się także w Polsce w najbliższych latach.

Rozlew na różne sposoby

W Polsce tradycyjnym sposobem zagospodarowania gnojowicy jest jej rozlew na polu w najbardziej odpowiednich do tego terminach (najczęściej wczesną wiosną i w okresie po żniwach lub jesienią). Głównie ze względu na cenę sprzętu, bardzo mało spotyka się wciąż w polskim rolnictwie nowoczesnych rozwiązań typu rozlew gnojowicy poprzez węże wleczone czy aplikatory doglebowe. Zdecydowana większość wozów asenizacyjnych nie przekracza pojemności 10 m3 i wyposażona jest w zwykłe płytki lub łyżki rozbryzgowe. Jest to sposób mało wydajny. Szerokość robocza przy pracy z taką przystawką bez dodatkowego wspomagania pompą nie przekracza zazwyczaj 2-3 m, czyli biorąc pod uwagę, że hektar jest to kwadrat o boku 100 m, to przy 2 metrach szerokości roboczej wóz asenizacyjny musi wykonać aż 50 przejazdów po 100 m, czyli łącznie aż 5 km.

Ale to nie wszystko – przy rozlewie za pomocą beczki o pojemności 6 m3 przy dawce 50 m3/ha taki agregat będzie musiał wykonać ponad 8 przejazdów transportowych do gospodarstwa, aby pokryć gnojowicą taki kawałek pola. Tymczasem wóz o pojemności 18000 litrów dla takich samych warunków potrzebuje tylko niecałe 3 przejazdy, a stosując przystawkę rozlewającą o większej szerokości np. 15 m będzie potrzebował tylko niespełna 7 przejazdów (łącznie 700 m) zamiast wspomnianych wcześniej 5 km w przypadku małego wozu. Być może te różnice nie są znaczące w przypadku małych gospodarstw, ale mając większą powierzchnię i szczególnie w sytuacji daleko rozrzuconych pól koniecznie trzeba rozważyć zakup większego wozu.

Oferta firm: bardzo szeroka

 

Oferta polskich i zagranicznych firm jest bardzo szeroka i kompleksowa. Trzeba przy tym podkreślić, że firmy zagraniczne jak np. Joskin obniżyły w ostatnich latach cenę, za to polskie firmy (Pomot czy Meprozet) bardzo rozwinęły swoją ofertę wozów i przystawek rozlewających. Nowoczesna a przy tym bardzo urozmaicona oferta dotyczy zwłaszcza wozów z zakresu 10000-18000 litrów pojemności. Najdroższe z tego zakresu wozy o pojemności 18000 litrów można nabyć za 100-125 tys. zł netto, choć np. Joskin proponuje nieco mniejszy wóz (16 m3) już za 89 tys. zł. Cena mocno zmienia się w zależności od życzeń klienta, dlatego warto skonsultować się ze sprzedawcami poszczególnych firm, aby dobrać ofertę odpowiadającą dokładnie potrzebom klienta. Co ważne, doradcy często sugerują, aby myśleć przyszłościowo i kupując sam wóz (bez przystawek rozlewających) kupić go w wersji pozwalającej na bezproblemowe podłączenie przystawki dokupionej w przyszłości. Jest to o tyle ważne, że nadchodzące zmiany prawne, szykowane przez Komisję Europejską, mogą wręcz wymusić na wielu rolnikach korzystanie ze specjalistycznych aplikatorów. Możliwość późniejszego dokupienia przystawki jest o tyle istotna, że nie są to tanie urządzenia. Trzeba się przy tym zdecydować na któryś z trzech wyborów: szerokie ramy z płytkami rozbryzgowymi (lub dyszami) do rozlewu ciśnieniowego, przystawkę z wężami wleczonymi albo aplikator doglebowy. Każda z tych przystawek ma swoje wady i zalety. Rama z płytkami rozbryzgowymi jest tania w zakupie, wydajna w pracy, nie stwarza żadnych dodatkowych oporów, ale jej zastosowanie powoduje emisję silnego odoru w czasie rozlewu gnojowicy. Stąd jej użycie będzie ograniczone albo w ogóle niemożliwe na terenach w pobliżu siedzib ludzkich, gdy KE wdroży dyrektywę antyodorową. Węże wleczone znacznie ograniczają (choć nie eliminują całkowicie) emisję odorów i amoniaku, ale są za to wydajne w pracy oraz bardzo równomiernie rozprowadzają aplikowaną dawkę gnojowicy. Niestety, ich podstawowa wada to cena – nie są tanie.

Reklama
Reklama2