bigdutchmann

Paweł pyta: W mediach pojawiły się niepokojące informacje o koronawirusie wywołującym ostrą epidemiczną biegunkę u prosiąt, który może zakażać również ludzi. Czy należy obawiać się nowego rodzaju pandemii, tym razem jako choroby odzwierzęcej, przenoszonej

 

Paweł pyta: W mediach pojawiły się niepokojące informacje o koronawirusie wywołującym ostrą epidemiczną biegunkę u prosiąt, który może zakażać również ludzi. Czy należy obawiać się nowego rodzaju pandemii, tym razem jako choroby odzwierzęcej, przenoszonej przez świnie, podobnie jak to miało miejsce kilka lat temu z wirusem świńskiej grypy?

 

 

 

Rzeczywiście, w połowie października br. pojawiły się w polskich i zagranicznych mediach informacje o tym, że grupa naukowców z Wydziału Epidemiologii Uniwersytetu w Północnej Karolinie (USA) opublikowała 12 października br. w „Proceedings of the National Academy of Sciences” (PNAS) wyniki badań nad koronawirusem SADS-CoVs (Swine Acute Diarrhea Syndrome Coronavirus) powodującym ostrą biegunkę u prosiąt i świń (PED), w trakcie których stwierdzili, że wirus ten z powodzeniem może namnażać się in vitro także w ludzkich komórkach. Głównym gospodarzem tego groźnego wirusa są nietoperze, ale łatwo zakaża on świnie, powodując ostrą biegunkę, kończącą się licznymi upadkami. SADS-CoV należy do tej samej rodziny wirusów co SARS-CoV-2. Badania potwierdziły, że atakuje przede wszystkim jelita i wątrobę, ale z powodzeniem może też replikować się w płucach.

 

Epidemiczna biegunka świń PED jest wysoce zaraźliwą chorobą. W latach siedemdziesiątych zaatakowała świnie (lochy, prosięta, tuczniki) w wielu europejskich krajach. U prosiąt ssących występowała ciężka biegunka z nawrotami u prosiąt po odsadzeniu i u tuczników. U wrażliwych prosiąt ssących choroba ma ciężki przebieg i śmiertelność może sięgać 100%. Nowe wybuchy epidemii zarówno w Europie, jak i Azji miały miejsce w latach 80., 90. i 2000. do 2009 r. (Włochy, Korea, Tajlandia), z nieregularnymi wystąpieniami w większości krajów produkujących świnie na całym świecie.

 

Jak informuje dr Antonio Palomo Yagüe (portal 3trzy3.pl), wirus SADS-CoV przenosi się głównie drogą fekalno-oralną, przez zwierzęta pozytywne lub zainfekowane pojazdy i ludzi (higiena, bioasekuracja!). Okres inkubacji wirusa trwa jeden-dwa dni, a czas pozostawania wirusa u świń nosicielskich nie jest dobrze poznany. Replikacja wirusa zachodzi głównie w cytoplazmie komórek nabłonka kosmków jelitowych, powodując atrofię kosmków, przez co znacznie zmniejsza się zdolność przewodu pokarmowego do wchłaniania składników pokarmowych.

 

Głównym objawem klinicznym PED jest wodnista biegunka prowadząca do śmierci prosiąt z powodu odwodnienia w ciągu 2-4 dni. Poza tym, można zaobserwować wymioty i brak apetytu. Prosięta odsadzone i tuczniki mogą przechodzić biegunkę przez tydzień, wykazując anoreksję, letarg i znaczne spowolnienie wzrostu. Lochy po klinicznym zakażeniu nabywają odporności, którą przenoszą na swoje prosięta za pomocą siary. Stymulowanie szybkiej odporności laktogenicznej pozwala skrócić czas trwania choroby i zmniejszyć jej rozprzestrzenianie na pozostałe obszary produkcji.

 

Ponieważ od kilkunastu miesięcy miliony ludzi na całym świecie zarażają się groźnym koronawirusem SARS-CoV-2 (wielu umiera!), nikogo nie powinien dziwić fakt, że pojawienie się kolejnego koronawirusa, charakteryzującego się wysoką zjadliwością, niepoznanym do końca zakresem pośrednich żywicieli i wysokim potencjałem rozprzestrzeniania się między żywicielami zwierzęcymi i ludźmi, budzi znaczne zaniepokojenie opinii publicznej, w tym także wielu rolników mających codzienny kontakt ze świniami.

 

Ogłoszony przez WHO na początku br. stan światowej pandemii spowodował, że rządy wszystkich krajów wprowadzają kolejne, coraz bardziej restrykcyjne rozporządzenia, mające ograniczać rozprzestrzenianie się COVID-19 i tym samym zmniejszać zagrożenie dla zdrowia ludzi. Ograniczenia te wywierają ogromny negatywny wpływ na funkcjonowanie społeczeństw (niepewność budząca panikę, zanik więzi społecznych i rodzinnych) oraz gospodarki (załamanie się rozwoju przedsiębiorstw i utrata płynności finansowej, wzrost bezrobocia), które z trudem przyjdzie odbudowywać może nawet przez kilka kolejnych lat.

 

Swego rodzaju nadzieje budzą pozytywne wyniki badań in vitro przeprowadzone przez zespół naukowców z Uniwersytetu w Karolinie Północnej, w trakcie których remdesivir (analog nukleotydowy) skutecznie blokował replikację SARS-CoV-2. W maju br. remdisivir został zaakceptowany przez FDA, jest oficjalnie stosowany w terapii pacjentów z chorobą COVID-19 w ciężkim stanie w wielu krajach, w tym – jak podaje PAP – również w Polsce.

 

Niestety, przedstawiciele WHO podważają wyniki badań w USA i twierdzą na podstawie testów przeprowadzonych na tysiącach pacjentów w ponad 30 krajach, że remdesivir nie skraca hospitalizacji osób zarażonych COVID-19 i nie zmniejsza ryzyka ich zgonu. Nie wiemy, jak będzie przebiegała pandemia w najbliższych tygodniach (tekst napisany 22 października br.), a jak widać, wirusy kryją przed nami jeszcze wiele swoich tajemnic…

 

 

Opr.: ACONAR